„Na początku było słowo” – ten
biblijny cytat zna każdy, nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, ile magii ów
zwrot odsłania. Słowo ma niezwykłą moc, moc niejednokrotnie sprawczą. Na
pewno zdarzyło nam się w życiu doświadczyć jego negatywnej siły. Chyba nikt
nie ma wątpliwości, jak bardzo słowo złe lub powiedziane w niewłaściwym
momencie może człowieka zranić i skrzywdzić. Przysłowia, będące wszak
mądrością narodów, stwierdzają, że „słowo wylatuje jaskółką a powraca
wołem”, że „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Wiele kłótni zaczyna się
od jakiegoś nieprzemyślanego słowa, żartu, powiedzenia. Kiedy rozmawiamy z
kimś, na kim bardzo nam zależy starannie dobieramy wszystkie wyrazy, uważnie
kształtujemy wypowiedź, aby wypaść jak najlepiej, aby nie urazić tej osoby
lub się nie ośmieszyć. Mniej wymowni zazdroszczą elokwentnym zasobu słów i
łatwości komponowania wypowiedzi.
Kiedy
sięgniemy do historii, musimy prędzej czy później spotkać najbardziej chyba
jaskrawy przykład potęgi wypowiadanych wyrazów, czyli klątwy. Klątwa z
reguły ma okropny skutek. Poddany jej działaniu człowiek rzeczywiście
ubożeje, choruje, ślepnie... zależnie od treści wypowiedzianych słów. Na
przykład francuski pianista Dupois przeklęty przez celtyckiego kapłana
stracił władzę w palcach dłoni w czasie koncertu. Lekarze nie mogli
zdiagnozować żadnego schorzenia, gdyż ręce pianisty były całkowicie zdrowe i
sprawne, dopóki nie siadał on do fortepianu i nie próbował grać.
Dzisiaj wiemy już, że ma to związek z reakcją podświadomości, dla której
klątwa jest równoznaczna z wydaniem wyroku. Słowa klątwy stają się kodem,
który zaczyna się realizować. Dzisiaj klątwom łatwiej się oprzeć, bo znając
białą magię, możemy wykonać rytuał ochronny i oczyścić podświadomość z
negatywnych przekonań, zanim zaczną one realizować się w materii.
Jako
przykład niech posłuży historia opowiedziana przez nieżyjącego już dzisiaj
twórcę metody doskonalenia umysłu Jose Silvę. Zwiedzał on kiedyś wyspy
leżące u wybrzeży Ameryki. Żyjący tam ludzie zachowali tradycje plemienne i
szacunek oraz głęboka wiarę w moc czarowników. Przypadek sprawił, ze Jose
Silva trafił do wioski, gdzie umierał człowiek przeklęty przez szamana.
Mężczyzna ten po usłyszeniu klątwy, po prostu położył się do łóżka i zaczął
umierać. Jego ciało w ślad za psychiką wykonywało posłusznie „rozkaz” wydany
za pośrednictwem przekleństwa. Ponieważ Jose Silva był już w owym czasie
znany na obu półkulach, postanowił wykorzystać swoją popularność. Wszedł do
chaty, w której umierał ów człowiek i powiedział mniej więcej takie słowa:
„Jestem Wielkim Szamanem, największym na świecie. Moja potęga jest o wiele
większa niż siła twojego czarownika. Zdejmuję z ciebie klątwę i nakazuję ci
wrócić do zdrowia.” Wypowiedź ta sprawiła, że ów bliski już śmierci człowiek
zaczął zdrowieć i w przeciągu kilku dni wstał z łóżka i wrócił do swoich
normalnych zajęć. Nikt nie ma wątpliwości – i nie miał ich również sam mądry
Jose Silva – że nie zadziałała tu żadna inna magia, poza magią słów.
Wracając znów do czasów zamierzchłych, znany jest przypadek celtyckiej
czarownicy, która w odpowiedzi na wyrządzona jej krzywdę, przeklęła jednego
z możnych panów, życząc mu wygaśnięcia jego męskiej linii. Klątwa dosięgła
oprawcę. Przez kilka pokoleń w tym rodzie przychodziły na świat wyłącznie
dziewczynki, a kiedy po latach urodził się chłopiec – zmarł jako niemowlę.
Inna celtycka klątwa rzucona na szkockiego regenta sprawiła, że spłonęła mu
bogata rezydencja, a na świat przychodziły wyłącznie niewidome dzieci. Ten
ród także szybko wygasł. Pojawia się pytanie o tajemniczy mechanizm, który
sprawia, że klątwa działa także na kolejne pokolenia oraz na przedmioty. Tu
już trudno podejrzewać działanie wyłącznie podświadomości. Badacze zjawisk
paranormalnych wiele lat spędzili dociekając, jak to się dzieje. Doszli do
wniosku, że istotę stanowią tzw. „myślokształty”. Ich zdaniem myśl zasilona
energią ogromnego cierpienia wchodzi w strukturę atomową domów, murów, a
także w bioenergię ofiary. Potem najprawdopodobniej zostaje przekazana
potomstwu i zagnieżdża się na stałe w ich genach, opanowując w ten sposób
losy całej rodziny i kolejnych pokoleń. Klątwa zanika, gdy wyczerpie się ta
energia pierwotnego „myślokształtu”. Warto jednak przy tym wziąć pod uwagę,
ze głęboka wiara w przekleństwo i związany z nim lęk są pożywką wzmacniającą
ów „myślokształt” i na bieżąco zasilają go energią, nie pozwalając mu na
zniknięcie.
W
Laboratorium Zjawisk Paranormalnych we Lwowie przeprowadzono pewne
doświadczenie z nasionami rzeżuchy. Przez kilka minut dwie osoby
wykrzykiwały pod adresem ziarenek najgorsze przekleństwa. Kiedy potem
poddano nasiona badaniu, okazało się, ze otrzymały one dawkę promieniowania
o mocy 40 tysięcy rentgenów! Większość nasion obumarła, pozostałe stały się
mutantami. Warto przypomnieć sobie ten eksperyment, kiedy mamy ochotę w
gniewie miotać na kogokolwiek przekleństwa. Co prawda człowiek jest dużo
większym i silniejszym organizmem niż ziarenko rzeżuchy, niemniej „kropla
drąży skałę”. Poza tym wszystkie żywe organizmy funkcjonują według takiego
samego programu, a kod genetyczny człowieka jest równie podatny na
uszkodzenie jak kod roślin, na których przeprowadzano doświadczenia. Nic
zatem dziwnego, że ludzie przebywający w nieprzychylnym dla nich
towarzystwie, znoszący ciągłe poniżanie, krzyki i złośliwości są nie tylko
zamknięci w sobie i nieszczęśliwi, ale także chorują na poważne dolegliwości
fizyczne.
Badania przeprowadzone w Laboratorium wykazały, że słowa są w stanie zmienić
budowę wody, a przecież ciało ludzkie w 90% złożone jest z tego właśnie
składnika. Energia przekleństwa może zamienić poczciwe H2O w
trujący napój, a z kolei błogosławieństwo i modlitwa czyni z niej lekarstwo.
I w ten sposób przechodzimy do bardziej pozytywnego aspektu magicznego
oddziaływania słowa. Skoro energia zawarta w słowach może zmienić kod
genetyczny człowieka na negatywny, to może także zmienić go w sposób przez
nas pożądany. Nasuwa się myśl, że słowo może naprawiać i uzdrawiać...
Podstawowymi technikami wykorzystującymi słowo jako nośnik dobrej energii są
modlitwa, afirmacja i mantra. Pełne wiary odmawianie modlitwy jest
równoznaczne z napełnianiem całego pomieszczenia dobrą energią. Badania
przeprowadzone w Laboratorium nad chorymi nasionami pszenicy, nad którymi
przez długi czas odmawiano litanie i inne pacierze, pokazały, ze nasiona
wzmocniły się i wykiełkowały jakby były zupełnie zdrowe. Zatem słowo jako
nośnik energii nie odbiega w tym wypadku od efektu jaki osiągnęlibyśmy,
poddając nasiona działaniu bioenergii czy Reiki.
Afirmacja, czyli twierdzenie o pożądanym przez nas stanie czy sytuacji,
koduje w podświadomości to, czego pragniemy. Podparta głęboką wiarą pomaga
przekształcić negatywy w pozytywy. Zbudowana jest ze zwykłych codziennie
używanych słów. Jej znaczenie opiera się na pozytywnym sensie wypowiedzi.
Warto nie tylko myśleć pogodnie, ale i swoje wypowiedzi kształtować tak, aby
przyciągały do nas tylko dobro.
Mantra natomiast związana jest z magią dźwięku, z którego zbudowane są
słowa. Powtarzanie lub śpiewanie określonych wyrazów powoduje, że umysł
przechodzi w specyficzny stan wyciszenia i odprężenia. Badania
przeprowadzone na ludziach odmawiających mantry wykazały, że w tym czasie
zmienia się elektryczna oporność skóry, następuje spowolnienie akcji serca,
wzrasta przepływ krwi przez mięśnie. EEG wykazuje, że w ciągu kilkunastu
sekund wymawiania mantr zmieniają się całkowicie funkcje mózgu. Nic zatem
dziwnego, ze są one najpopularniejszym środkiem wykorzystywanym w praktykach
prowadzących do osiągnięcia oświecenia.
Naukowcy uważają, że cywilizacje, które bazują na sanskrycie są w stanie
osiągać inne stany świadomości, korzystając ze specyfiki tego języka.
Podobno teksty duchowych praktyk napisane w sanskrycie samą melodycznością,
kolejnością następowania samogłosek i innych poszczególnych dźwięków
poszerzają zdolności ludzkiego umysłu. Najpopularniejsza mantra „OM” jest
podobno dźwiękiem towarzyszącym początkom istnienia wszechświata. Jej
uzdrawiający, uspokajający wpływ jest powszechnie znany. Wystarczy śpiewać
ją przez kilka minut w stanie rozluźnienia i pozwalać, by głoska „m”
wibrowała w każdej komórce, a na pewno poczujemy, jak ta wibracja odświeża i
wzmacnia całe nasze ciało.
Sylaba „OM” wchodzi w skład wielu mantr stosowanych w religiach Wschodu.
Praca z mantrą współczucia „OM MANI PEME HUNG” chroni przed wszelkimi
negatywnymi wpływami oraz przed chorobami. Buddyści wierzą, ze każda z sylab
ma wielką moc przeobrażania różnych aspektów naszej istoty, transformując
dumę, zazdrość, pożądanie, chciwość, głupotę i gniew w najwyższą mądrość.
Mantra Buddy Padmasambhawy „OM AH HUNG BENDZA GURU PEMA SIDDHI HUNG” w
swoich dwunastu potężnych sylabach niesie błogosławieństwo dwunastu rodzajów
nauk Buddy, będących istotą 84 000 pism – wyrecytowanie jednej mantry jest
zatem równoważne błogosławieństwu, jakie przynosi praktyka wszystkich nauk
Buddy. Dla buddystów mantra ta jest emanacją samego Padmasambhawy, który
pojawia się w formie dźwięku i w swoim niezmierzonym współczuciu otacza
opieką wzywające jego pomocy istoty.
Zarówno antropolodzy, jak i neurolodzy czy psycholodzy są zgodni, że
struktura mózgu odpowiadająca za wypowiadany dźwięk jest jednakowa u
wszystkich ludzi na świecie niezależnie od rasy czy kultury. Zatem magiczne
działanie słów może być stosowane przez każdego człowieka i mieszkańcy
Zachodu z powodzeniem mogą wypowiadać buddyjskie mantry, osiągając dzięki
temu stan wyciszenia i koncentracji.
Ezoterycy, korzystając z tej informacji, opracowali własne „słowa mocy”,
które maja pomagać ludziom w osiąganiu różnych stanów psychicznych i
fizycznych. Jednym z takich magicznych słów jest „LOTOS” – w sanskrycie
„padma” lub „pema”, który wchodzi w skład podanych powyżej buddyjskich
mantr. Systematyczne i częste powtarzanie słowa „LOTOS” połączone z
wyobrażaniem sobie ukochanej osoby lub upragnionej sytuacji, zapewnia
człowiekowi połączenie z tą osobą lub pojawienie się wymarzonej rzeczy.
Kolejnym słowem zapewniającym powodzenie i osiągnięcie sukcesu jest słowo
„SZCZYT”. Sugerowana wizualizacja to opromieniony słońcem szczyt pięknej
góry. To słowo ma moc potęgowania wiary w siebie i gromadzenia siły do
osiągnięcia sukcesu. Słowem sprzyjającym sprawom finansowym jest słowo
„DOBROBYT”, które często powtarzane razem z wizją pełnego portfela zapewnia
przypływ gotówki.
Słowa
są nośnikiem energii, jakie staramy się w nie włożyć. Na to nakłada się
niewątpliwie energia dźwięku. Jeśli uwierzymy, jak wielką siłę zawierają w
sobie wypowiadane przez nas wyrazy, okaże się, że mamy przy sobie kolejne
znakomite narzędzie, dzięki któremu przyciągamy do siebie wszystko, czego
pragniemy. Zacznijmy zatem zwracać uwagę na to, co mówimy. Zamiast skarżyć
się codziennie: „taka jestem zmęczona, tak źle się czuję, takie to wszystko
drogie”, proponuję powtarzać od rana do wieczora: „opływam w dobrobyt, mam
fart na każdym kroku, świetnie się czuję, świat jest piękny”. Po paru
tygodniach będziemy zaskoczeni korzystnymi zmianami, jakie pojawią się w
naszym życiu.
Bogusława M. Andrzejewska
http://prosperita.edu.pl/art7.htm?fbclid=IwAR0dQ5E4i48rB_NsNd7T1_dIJZKSX-0pgnACB1CGkG-P2ztGM74fWRMotFk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz