Kiedy mała wewnętrzna dziewczynka odnajduje w sobie wewnętrzną
Boginię-Matkę i Boga-Ojca, wreszcie może wziąć odpowiedzialność za
siebie, swoje emocje, swoje dobro, swoje szczęście, swoje życie, za
rozpoznanie, nazwanie i wyrażanie swoich potrzeb, a następnie dojrzeć i
otworzyć się, już jako kobieta, na przyjęcie mężczyzny, jako równa mu
partnerka.
.
Kiedy mały wewnętrzny chłopiec odnajduje w sobie wewnętrzną Boginię-Matką i Boga-Ojca, może wziąć odpowiedzialność za siebie,
swoje emocje, swoje dobro, swoje szczęście, swoje życie, za
rozpoznanie, nazwanie i wyrażanie swoich potrzeb, a następnie dojrzeć i
stanąć, już jako mężczyzna, naprzeciwko kobiety, jako równy jej partner,
w głębokim oddaniu, gdyż oddał się sobie.
.
Kiedy
wewnętrzny Bóg-Ojciec zrzuca z siebie fałszywe poczucie
odpowiedzialności za kobietę, jej emocje, jej dobro, jej szczęście, jej
życie, może stanąć naprzeciw niej, twarzą w twarz, jako jej partner -
posiadający swoje własne potrzeby i swoje indywidualne, wolne,
nieokiełznane przejawienie.
.
Kiedy wewnętrzna Bogini-Matka
zrzuca z siebie fałszywe poczucie odpowiedzialności za mężczyznę, jego
emocje, jego dobro, jego szczęście, jego życie, może stanąć naprzeciw
niego, twarzą w twarz, jako jego partnerka - posiadająca swoje własne
potrzeby i swoje indywidualne, wolne, nieokiełznane przejawienie.
.
Tak oto oboje służą sobie nawzajem,
gdyż wreszcie bezkompromisowo służą sobie samym,
uczą się sobie samym być całkowicie oddani,
siebie samego/samą całkowicie obejmować i przyjmować.
Wówczas samoistnie robią to dla siebie nawzajem.
Służą zawsze sobie, nie swoim ego.
Oddają się MIŁOŚCI, której nie sposób kontrolować. Wyzbywają się
wyobrażeń na temat tego, jacy powinni być i jaki powinien być związek,
albo jaka powinna być miłość. Wyzbywają się swoich chceń, ale są wierni
swoim najgłębszym pragnieniom.
Obserwują swoje chcenia, ale pragną
od drugiego tylko tego, aby był wierny sobie i żył w swojej prawdzie, a
nie w zgodzie z ich wyobrażeniami.
Widzą swoje lęki i nie walczą z nimi, ale też nie poddają się im.
Oddychają i patrzą, co się wydarza.
Wyzbywają się warunków, jakie stawiali miłości i pozwalają, aby porwała
ich wartką rzeką ku bezkresnemu oceanowi, na którym może stać się
wszystko i nad którym nie mają żadnej kontroli. Ale teraz już wiedzą, że
nic już innego ich nie zadowoli, nic innego jak tylko ta wolność,
wierność sobie samemu, totalne oddanie miłości, która nie rządzi się
niczyimi oczekiwaniami, lecz tylko swoimi prawami. Już nic innego ich
nie zadowoli, jak spłonięcie żywcem w płomieniach prawdy, po to, aby
wyzbyć się iluzji i objawić to, co wiecznie i od zawsze było żywe...
po to, aby mogli wreszcie prawdziwie ŻYĆ i prawdziwie BYĆ ZE SOBĄ W KOCHANIU/KOCHANIEM.
Karolina Bochenek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz