W pewnej wiosce mieszkała stara kobieta. Wszystkie kobiety z dalszych i bliższych okolic znały do niej drogę, choć jej dom był dobrze ukryty wśród zarośli i drzew. Tylko kobiety wiedziały, jak do niej trafić.
Stara kobieta umiała pomóc we wszystkim. Znała zioła, zaklęcia i moc ognia. Znała też moc kobiet i tym, co ją dziwiło najbardziej był fakt, że wszystkie kobiety, które do niej trafiały, wypełnione były strachem. Pomimo to pomagała im. Nie jej rolą było osądzać, była po to, by pomagać.
Leczyła upławy.
Spędzała niechciane ciąże.
Nacinała ropnie na waginie.
Przykładała liście kapusty na obrzęknięte od pokarmu piersi.
Dawała maść antydzieciakową.
Pomagała na bezsenność zaklęciami szeptanymi nad głowami kobiet.
Koiła złamane serca.
Pewnego dnia do jej domu trafiła dziewczynka. Nie miała jeszcze dziesięciu lat, ale jej spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc lat smutku. Stara kobieta wytarła krew z jej ud, dała tabletkę z ziół i przytuliła ją mocno do swojego ciepłego dużego brzucha.
Westchnęła.
Najpierw raz, potem drugi.
W końcu przemówiła:
- Dam ci jeszcze jedną tabletkę. Bardzo malutką, ale o wielkiej mocy.
- A po co mi ona?
- Żebyś nie musiała dźwigać tajemnicy.
Stara kobieta poszła do kuchni obwieszonej pękami ziół i przez chwilę czegoś szukała. Wyszła z malutkim pudełkiem w dłoni.
- I gdzie moja tabletka?
- Chodź ze mną.
Wzięła dziewczynkę za rękę i choć nigdy tego nie robiła, wyszła poza granice swojego domku dobrze ukrytego w lesie i skierowała swoje kroki do miasteczka. Pukała do drzwi kolejnych domów i gdy jej otwierano, wołała kobiety, które tam mieszkały. A znały ją wszystkie. Nie było ani jednej, która nie skorzystałaby z jej pomocy, więc każda widząc starą kobietę, tu w miasteczku trzymającą za rękę dziewczynkę, wiedziała, że dzieje się ważna rzecz. Każdą z nich prosiła, by zabrała ze sobą kilka drewien.
Kiedy w końcu zebrały się wszystkie, stanęły w samym centrum osady. Stara kobieta stanęła z nimi i przemówiła:
- Tam, gdzie jest jedna, przychodzi strach. Tam, gdzie jesteście w kupie, rodzi się moc. Ułóżcie stos.
Kobiety występowały do środka kręgu i układały stos. Gdy jego czubek sięgał już nieba, stara kobieta podpaliła pierwsze drewienko i pozwoliła ogniowi, by zajął wszystkie polana. Poprosiła kobiety, by stojąc w kręgu, chwyciły się z całej siły za dłonie i obserwowały to, co się wydarzy. Ponieważ było im gorąco, poszerzały krąg, odsuwając się od ognia, lecz mimo to ich dłonie nadal były splecione.
Stara kobieta weszła do środka kręgu, wyciągnęła zapałkę i powiedziała:
- Dopóki każda z was jest sama, jesteście jak ta zapałka. Szybko się zapalicie i jeszcze szybciej zgaśniecie. Kiedy jesteście razem, macie moc ognia, której nikt wam nie odbierze. Ale jest jeszcze jedno, co wam odbiera moc. Wasze sekrety. Są jak ciężary, które dźwigacie w swoich ustach. Musicie je wypowiadać. Wtedy wasze uwolnione gardła będą mogły wszystko. Mówić. Śpiewać. Krzyczeć.
Przez chwilę trwała cisza, po czym jedna z kobiet krzyknęła. Potem jeszcze jedna i kolejne. Przez ich ciała przelewały się zbyt długo przemilczane historie.
Trwało to kilkanaście minut, najgłośniejszych minut w życiu wielu z nich.
A potem nastała święta cisza.
Z domów wychodzili mężczyźni. Któryś zawołał, że jest głodny, a któryś powiedział, że trzeba iść spać. Ale żadna z kobiet nie drgnęła. Było im ze sobą dobrze, bezpiecznie i ciepło. Tak jak kiedyś w brzuchu matki. Stały, sycąc się swoją mocą i widokiem ognia.
Ich gardła drżały, szykując się na więcej i więcej.
Niektóre płakały.
Inne się śmiały.
A jeszcze inne wzdychały z tęsknoty za czymś, co było im znane, lecz zapomniane.
Ale cały czas trwały w tym razem.
I nagle stało się coś nieoczekiwanego.
Czy to z ciekawości, czy też może z zazdrości, mężczyźni podchodzili do kobiet, lecz nie mogąc przecisnąć się dalej, utworzyli zewnętrzny pierścień. Mocny, bezpieczny i równie ważny jak krąg kobiecy.
Ogień płonął.
Las szumiał.
Cisza wypełniała ten czas.
A ludzie trwali ze sobą.
Stara kobieta podeszła do dziewczynki.
- Czy już wiesz?
Kobiety stojące po bokach dziecka, przytuliły je do siebie. Mocno.
- Już wiem.
Stara kobieta pokiwała głową. Teraz mogła odejść.
Najważniejszy lek właśnie się narodził.
☆Maja Wąsała, październik 2020
Fot.net
Pogaduchy u Szeptuchy