Jest
to okrutne doświadczenie dla dziecka, gdy rodzice okazują się być tylko
osobami, które przyczyniły się do tego, że zostało poczęte. Jeśli nie
ma miłości i emocji na myśl przychodzi wiele pytań i niedopowiedzeń.
Ogromnym pocieszeniem w takiej sytuacji staje się fakt, jeśli co
najmniej jeden z rodziców umie się zachować i wie na czym polega bycie
dorosłym.
Właśnie
taka historia przydarzyła się Jennifer z Nowego Jorku, która opisała
relację jej córki (a raczej brak relacji) z biologicznym ojcem i tego,
co wydarzyło się, gdy mężczyzna zachorował na nieuleczalną chorobę.
Z jej wpisu na Facebooku kipi złość, gorycz i gniew. Końcówka jednak zaskoczy każdego.
Kobieta
o imieniu Jennifer napisała historię o życiu swojej 11-letniej córki.
Jej tożsamość została utajniona, ale i tak najważniejsze w tym wszystkim
jest przesłanie.
„Moja
córka nie widziała swojego biologicznego ojca odkąd skończyła 4 lata.
Teraz ma już jedenaście. Kiedy miała dwa latka, jej ojciec zadzwonił do
mnie i zapytał, czy pozwoliłabym na to, aby wyrzekł się praw
rodzicielskich i tym samym nie musiałby płacić mi alimentów. Ja się na
to zgodziłam… Po co w życiu mojej córki ktoś taki?!
Chciałam oszczędzić jej bólu i cierpienia i sobie przepychanek związanych z proszeniem o alimenty.
Nigdy
nie kłamałam swojego dziecka, gdy pytało o tatę. Zawsze odpowiadałam na
pytania i dawkowałam informacje stosownie do jej wieku.
Kiedy
córka skończyła cztery lata, jej biologiczny ojciec zadzwonił do mnie i
powiedział, że ma raka i chciałby spotkać się z małą. Zgodziłam się…
Spotkaliśmy się w parku. Poprosił o dwie godziny, ale dostał tylko 20
minut, a my nigdy więcej o nim nie słyszałyśmy.
Tego
lata całkiem przypadkiem trafiłyśmy na ludzi, którzy go znają. Oni
powiedzieli nam wówczas, jak bardzo moja córka jest podobna do innych
jego dzieci. Mówili także, że się w końcu ustatkował i założył rodzinę.
Mój żołądek zwijał się, gdy tylko pomyślałam sobie przez co przechodzi w
tej chwili moja córka i jak to musi być bolesne.
Szybko wsiadłyśmy do auta i kątem oka zobaczyłam jej uśmiech.
Powiedziała
wówczas: „Mamo… On się w końcu nauczył, jak być prawdziwym ojcem. To
naprawdę cudowna rzecz! Cieszę się, że jego dzieci mają tatę.”
I to był dzień, w którym moja 11-letnia córka nauczyła mnie, co to znaczy PRZEBACZENIE.”
http://kochanezdrowie.blogspot.com/2015/09/przebaczenie.html
http://kochanezdrowie.blogspot.com/2015/09/przebaczenie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz