niedziela, 21 sierpnia 2016

5 sposobów na zaprzyjaźnienie się ze swoimi myślami.

„Krytykowałeś siebie przez całe życie i to nie działa.
           Na próbę stań po swojej stronie i zobacz co się stanie.”
To słowa Louise Hay, tylko łatwiej powiedzieć niż zrobić, prawda? Jak, choćby na próbę, stanąć po stojej stronie? – Oto jeden ze sposobów: przyjazny dialog wewnętrzny.
Wiadomości, które wysyłasz sam do siebie, w każdej chwili mają znaczenie. Nie wyrzucasz ich do kosza jak prognozę emerytury z ZUSu. Nie. W tym przypadku otwierasz, siadasz i uważnie czytasz. A żeby tego było mało, wszystko, co w nich wyczytasz (nawet między wierszami) bierzesz za pewnik. Bo skoro przyszło – to znaczy, że to prawda.
„To ja rezygnuję, nie będę do siebie wysyłał żadnych wiadomości” – myślisz sobie w pierwszym odruchu. W końcu mowa jest srebrem a milczenie złotem. Fakt, koncepcja całkiem słuszna, ale zupełnie nierealna. Bo Twój umysł, czy tego chcesz czy nie, musi produkować myśli, został do tego stworzony i nie ma w nim przycisku „wyłącz”. Więc ta opcja to raczej marzenia ściętej głowy.
Ale na szczęście można coś z tym zrobić – zmienić ich treść i wysyłać do siebie takie wiadomości, które będziesz otrzymywał z rozkoszą. Które będą budowały Twoją nadzieję, optymizm i wiarę we własne możliwości.
A jak tego dokonać? – nauczyć się. Tak, jak uczyłeś się chodzić, mówić czy jeździć na rowerze. Czyli powoli, cierpliwie i nie zwracając szczególnej uwagi na zadrapane kolana.
Poniżej składam na Twoje ręce kilka punktów, które mogą Ci tę naukę nieco ułatwić.
Oto i one:
  1. Przyjrzyj się uważniej wiadomościom, które sam do siebie wysyłasz.

    Żeby cokolwiek zmienić, najpierw trzeba to zauważyć. Trudno załatać dziurę w moście, jeśli nie wiesz gdzie ona jest. Dlatego pierwszy i niebagatelny krok to uważność.
    Włącz radary (być może pierwszy raz w życiu) i wsłuchaj się uważniej, niż do tej pory, w wiadomości, które ślesz nagminnie sam do siebie, bez zastanowienia i automatycznie. Zaobserwuj, czy dodają Ci one energii, czy może ją odbierają. Wspierają Twoje wysiłki, czy raczej podrzucają Ci kłody pod nogi.
    Jeśli do tej pory nie przykładałeś do wewnętrznego dialogu większej uwagi, to nie ma co oczekiwać, że będzie pięknie wypielęgnowany. To całkiem zrozumiałe, że kiedy nie dbasz o ogród – zarasta. Z myślami jest bardzo podobnie. Więcej na ten temat pisałam w tekście pt. „Nie wierz w każde słowo, które przyjdzie Ci do głowy”
    Nie ma co się zniechęcać, jeśli na samym początku zauważysz jak bardzo Twoje myśli nie służą Ci pomocą. Spokojnie, to można zmienić, a Ty się właśnie tego uczysz.
  2. Konstruktywnie skrytykuj krytyka.

    Od razu uprzedzam: nie chodzi o wytaczanie wojny własnemu umysłowi. Robienie wroga z siebie samego do niczego dobrego nie prowadzi. To, o co faktycznie chodzi, to podważanie prawdziwości tez, jakie codziennie stawia przed Tobą wewnętrzny komentator.
    Bardzo często owe tezy stoją tak mocno, jak domek z kart. Wystarczy dotknąć, a rozlecą się. Rób to jak najczęściej, a przekonasz się, że duża część negatywnych wiadomości, jakie wysyłasz sam od siebie, nie ma podstaw w rzeczywistości.
    Często to emocjonalne poruszenia, albo oklepane założenia, które ciągną się za Tobą z dzieciństwa. Jeśli spojrzysz na nie konstruktywnie i krytycznie, to okaże się, że dziś już nie mają racji bytu.
  3. Spójrz na to samo inaczej.

    Załóżmy, że masz przed sobą pierwsze wystąpienie publiczne. W takiej sytuacji zapewne zżera Ciebie stres. To, co powiesz sam do siebie na moment przed wyjściem na scenę, będzie miało ogromny wpływ na to, jak Ci pójdzie dalej. Dlatego lepiej przemyśl swoją wypowiedź, zanim otworzysz usta.
    Możesz powiedzieć: „ale się boję, to straszne, nigdy więcej”. Ale możesz także zauważyć swoje pobudzenie i skwitować to tak: „no dobra, trzeba tej energii znaleźć konstruktywne ujście”.
    Oba komentarze opisują jedno i to samo – twoje pobudzenie, czyli stres. Ale pierwsza wiadomość odbierze Ci siły i całkiem możliwe, że przyczyni się do kiepskiej jakości Twojego wystąpienia. Druga zaś przekazuje inną treść: stres to pobudzenie i energia, z której można zrobić dobry użytek. Którą wiadomość wolałbyś usłyszeć?
  4. Mów przyjaźnie.

    Jeśli nie masz doświadczenia albo pomysłu na to, jak sobie pomóc, i po prostu nie wiesz, co mógłbyś sobie powiedzieć, żeby siebie wesprzeć, zwłaszcza w trudnej sytuacji, to jest na to najprostszy sposób pod słońcem.
    Zauważ, że jesteśmy całkiem dobrzy w udzielaniu wparcia bliskim, dzieciom, przyjaciołom. Wtedy najczęściej wiemy co powiedzieć, i nawet jeśli to nie jest profesjonalny komentarz, to na pewno jest ciepły i przyjazny.
    Zrób użytek z tej umiejętności tylko przekieruj ją na siebie samego. Wyobraź sobie co byś w tej samej sytuacji powiedział swojemu przyjacielowi albo 10-letniej siostrzenicy. Innymi słowy, mów do siebie tak, jakbyś mówił do kogoś, kogo kochasz. A na pewno pozytywna wiadomość od razu popłynie w Twój eter.
  5. Przejdź ze sobą na „ty”.

    „Zacznij jeszcze raz.” „Weź głęboki oddech.” „Spokojnie, jesteś dobrze przygotowany.” – jeśli sam sobie udzielasz takich wskazówek, na przykład stojąc na scenie – to bardzo dobrze.
    Okazuje się, że udzielanie sobie instrukcji, rad, albo motywowanie samego siebie, zwracając się do siebie w drugiej osobie, czyli per „ty” – uspokaja, minimalizuje stres i pomaga spojrzeć na siebie w bardziej konstruktywny i obiektywny sposób. W ten sam pomocny sposób działa także mówienie do siebie po imieniu, czyli w osobie trzeciej.
Jeśli zauważyłeś, że Twój umysłowy ogród obrósł chwastami, to można na to spojrzeć na dwa sposoby:
  • Albo widzisz całą masę pracy, której od wstępu się odechciewa i wolisz codziennie chodzić slalomem między pokrzywami.
  • Albo widzisz miejsce, gdzie rosną kolorowe kwiaty, pachnące zioła, soczyste owoce, którymi się pożywiasz i które pielęgnujesz. I gdzie zarazem odpoczywasz, regenerujesz siły, ładujesz swoje energetyczne baterie i budujesz wewnętrzny spokój.
Gdzieś przeczytałam „uważaj, co mówisz do siebie, bo ciągle tego słuchasz.” To naturalne, że na samym początku nauki pozytywnego dialogu ze sobą samym nie będzie lekko. Chwasty nie wyrosły w jedną noc, więc nie pozbędziesz się ich w jeden dzień.
Więc na dobry początek powiedz sobie „Spokojnie, dopiero się uczysz, wiadomość, którą właśnie do siebie wysłałeś, nie pomaga Ci, zacznijmy jeszcze raz…”

http://www.wonderandponder.pl/5-sposobow-na-zaprzyjaznienie-sie-ze-swoimi-myslami/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz