czwartek, 26 listopada 2020

Legenda o Jeżówce


 
Mówią, że na początku była ciemność albo chaos. Mówią, że trwał zbyt długo i Duch rzucił gromem, aż wszystko wybuchło. Mówią, że unosił się nad powierzchniami wód, dopóki ponownie znudził się samym sobą i rozdarł na drobne kawałki, by te odnalazły drogę do całości, do domu. To wtedy, zanim pojawili się zwierzęta i ludzie, życie zaczęło rozwijać się, dzielić, mnożyć, kwitnąć, porastać. Kwiaty, krzewy, drzewa uczyły się smaku gleby i powietrza. Z wód wypełzły złaknione słońca istoty. Powstawały rośliny i zwierzęta, umierały, zmieniały formy, ewoluowały, szukając najlepszej, nowej wersji samych siebie i drogi do domu. Te, którym się to udało, wracały do domu, wracały do Ducha. Inne pozostawały w dalszym ruchu i rozwoju, aż ich los wypełnił się, a gatunek przeminął, ustępując miejsca nowemu, który nadejdzie. Po tych został tylko pył, zapach, a niekiedy odcisk w kamieniu, żywicy albo kości ukryte w wiecznej zmarzlinie. Były jednak takie części Ducha, które próbowały go przechytrzyć i nie chciały wracać do domu. Nie chciały nieustannie zmieniać się, rozwijać, by po setkach lat przepaść po cichu lub odnaleźć się w innej, nowej formie. Jeżówka była jedną z tych istot, które zakochały się w samych sobie i odmówiła powrotu do Ducha. Ukochała Ziemię bardziej niż eteryczne królestwo Ducha, nawet jeśli to jemu zawdzięczała swój początek i życie. Purpurowa roślina była sprytna i przebiegła. Urządziła się na Ziemi, zarzucając sieć przywiązania na motyle i pszczoły, które wabiła zapachem i nektarem. Rozrzucała pośpiesznie nasiona i nauczyła je, jak przetrwać zimne lata. Doczekała czasu, w którym po Ziemi rozpanoszył się człowiek. Wiedziała, że przetrwa, jeśli wplącze człowieka w swoją sieć. Ukryła w sobie lekarstwo, którym można leczyć skórę i wątrobę, gardło i płuca. Przystosowała się do dalekich podróży, by móc porosnąć nieznaną sobie ziemię, gdyż jeżówka bardziej od wszystkiego pokochała czas teraźniejszy. Mówią, że w tym jest jak człowiek, który podobnie jak purpurowy kwiat udaje, że zapomniał, po co tu jest, zamiast szukać drogi do domu. Duch przygląda się tej przygodzie i nie ingeruje w nią. Czeka cierpliwie, jak to Duch, gotowy na każde zakończenie i rozmiłowany w niespodziankach. Drzwi domu pozostawia otwarte, bo wie, że niekiedy trzeba być bardzo długo w podróży, by zrozumieć, gdzie jest prawdziwy dom. Wie również, że dla niektórych jedynym domem jest wolność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz