niedziela, 11 marca 2018

JAKI WYKLUCZONY OJCIEC TAKI WYKLUCZONY SYN.



-No to synuś twoje zdrowie.
Powiedział ojciec nalewając trzeciego kielonka swojemu synowi.
Chluśniem, bo uśniem.
Synuś posłuchaj, my to musimy pić, w tym jest nasza siła.
Za zdrowie dziadka i pradziadka, za tych co na wojnie zginęli.
Nie szanują nas, te kobity, nic, a nic.
Przestrzeni nam nie dają, ich wściekłość wciska nas w ściany,
z pola wywala.
Jak tu żyć synuś, jak tu żyć?
A jak tak sobie popijesz i z alkoholizmem do domu przyjdziesz.
To już nie sam wracasz, a w męskim towarzystwie,
wtedy wracamy my, wszyscy mężczyzni z rodu, wracamy razem z tobą.
Ze mną wracał do domu ojciec, dziadek i pradziadek, a z tobą, jeszcze ja będę wracał,bośmy wszyscy w tym piciu połączeni.
No i wtedy synuś one nas widzą. Ojciec szeroko się uśmiechnął.
Tak, synuś, kobiety nas wtedy widzą.
Raptem stajesz na środku pokoju i czujesz,
że jesteś, że jesteś ważny i się liczysz.
Baba woła: znowu piłeś, obiecałeś, że nie będziesz.
Śmierdzisz alkoholiku jeden!
Uwierz, nie ważne co mówi, ważne, że ciebie widzi.
No, może wtedy śmierdzisz to fakt,ale przynajmniej zrobiłeś po swojemu,
a nie jak ci powiedziała.
Pamiętaj synku, prawdziwy mężczyzna potrzebuje zrobić po swojemu,
tak po męsku..
A że za dużo nie może zrobić po swojemu,
to się chociaż napije po swojemu.
Ojciec nalał następny kieliszek wódki i podał go synowi
-Synuś zdrowie mojego ojca, a twojego dziadka i zdrowie pięknych kobiet,
co by bardziej były uśmiechnięte, a nie wkurzone i na cały świat skrzywione,
a my zróbmy to po swojemu.
-Tato, ale przecież można inaczej po męsku, po swojemu.
-Synuś, to nie takie proste. Próbowałem, uwierz mi.
Chciałem inaczej, ale kiedy przestawałem pić, byłem niewidziany,wszyscy byliśmy niewidziani. Potrzeba było się odnowa pojawić, przypomnieć, oto jesteśmy! Synuś inaczej nie szło.
Wkurzona matka twoja, przynajmniej jawnie mnie odrzucała i wyrzucała.
Wściekła krzyczała i upokarzała.
A nie potajemnie, po cichu, wieczne nie widzę cię, nie widzę cię.
No to przyszliśmy do domu ja z alkoholem, wspierał mnie i podpierał.
Dobry z niego gość.
Synuś nie dało rady inaczej, uwierz.
Co mogło nas bardziej wesprzeć? Nic.
Raz nie piłem dwa lata, tak żeśmy do siebie tęsknili.
Ojciec, dziadek i pradziadek śnili mi się po nocach,
razem piliśmy, a oni mówili:
-Nie odrzucaj nas, alkoholem wszyscy jesteśmy połączeni.
Nie odrzucaj nas, nie odrzucaj siebie, nie odrzucaj swojej męskości.
Tylko taką mamy. Upadniesz, nie będą się z tobą liczyli.
Nie daj się, bądz mężczyzną.
Synuś to tak boli, kiedy ciebie nie widzą...to taki ból...taki ból synuś...
że musisz się napić.
Ojciec nalał następnego kielonka.
-Tato, a może można inaczej...
-Może i można synuś...ach, żebym ja wiedział jak...
W tym momencie ojcu po policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Tato, ja widzę ile bólu w sobie nosisz.
-Tak, synu, nawet nie wiesz jak dużo...ale co rozpłaczę się przy matce,
to już w ogóle nie uzna mojej siły, powie, że jestem mięczak.
Lepiej było się napić i uśpić ten ból i być mężczyzną.
Ojciec rozpłakał się .Płakał, a łzy spływały do kieliszka z wódką.
-Tato, kocham ciebie bardzo.
-Ja też kocham ciebie synku.
Przytulili się do siebie i płakali długo, połączeni w męskim bólu odrzucenia,
w męskich łzach, w tym wszystkim czego nie mogli wypłakać długimi latami,
nie mógł wypłakać dziadek i pradziadek.
Tyle bólu męskiego, odrzuconego w nich, gdzieś głęboko zakopanego.
Tylko oni, ojciec i syn, mogli poczuć co to znaczy męski ból i brak przestrzeni na niego. Tylko oni mogli siebie zobaczyć w swojej nagości i prawdzie o bólu tak bardzo przed światem i innymi mocno skrywanym,
w lęku przed swoją słabością nie dotykany i nie ujawniany.
-Synuś ja nie umiałem inaczej...nie umiałem...
Nie pij jak ja, dziadek i pradziadek...oni też nie umieli inaczej...radziliśmy sobie,
jak umieliśmy najlepiej...Synu, innych dróg męskich szukaj...i chociaż będziesz upadał i potykał, ja będę tym pierwszym, który ciebie na nowej męskiej drodze wesprze. Robisz to dla siebie, dla innych mężczyzn z naszego rodu.
My nie mieliśmy szansy inaczej...sami siebie odrzuciliśmy...
ale ty możesz...po męsku...po swojemu...prawdziwie...nie odrzucając
żadnej części siebie...swojego bólu, słabości i łez.
Takim się jawi prawdziwy mężczyzna, w odwadze w spotkaniu
z samym sobą, z tym co wrażliwe i miękkie.
Nie uciekaj synu od siebie, jak ja to robiłem.
Nie uciekaj, ja musiałem, a ty już nie.
tekst Agnieszka Dziewanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz