Pewien psycholog przeprowadził ciekawy eksperyment. Zaczynał szczerze chwalić dzieci, które przychodziły do niego zmęczone i bez sił. A potem — co najciekawsze — sprawdzał ich energię na specjalnym urządzeniu zwanym ergografem.
I co się okazało? Wystarczyło kilka ciepłych słów, a w oczach dzieci pojawiał się blask, jakby nagle dostały wiadro nowej energii! A kiedy padło coś ostrego czy raniącego — wskazówka aparatu od razu spadała w dół. Jakby ktoś spuścił z człowieka powietrze.
Bo krytyka nie daje ani siły, ani chęci do działania. Ona tylko wyczerpuje. I dorosłych, i dzieci.
„Ale się ociągasz!”, „Co to za bazgroły?”, „Zupa bez smaku!”, „Ale ci się brzuch zrobił!” — takich zdań w świecie pełno, jak trucizny. Odbierają energię i zostawiają po sobie tylko złość i żal.
A mądry Benjamin Franklin mawiał: jeśli chcesz mieć wrogów — krytykuj każdego, kogo spotkasz. Ludzie będą cię omijać. Nie ze strachu, ale dlatego, że zostawiasz po sobie zmęczenie i przygnębienie.
A jeśli chcesz mieć przyjaciół — dziękuj i wspieraj. Nawet w trudnej sytuacji zawsze można znaleźć coś dobrego. I właśnie na tym budować rozmowę, nawet gdy trzeba coś poprawić. Pochwała jest jak świeże powietrze. Dodaje skrzydeł.
Bo prawdziwa dobroć nie upokarza, ale podnosi.
Ci, którzy potrafią dostrzec dobre strony, którzy najpierw zauważają starania, talent, wysiłek — zostają w naszej pamięci jako jasne, ciepłe osoby. Po nich nie zostaje pustka, lecz radość i chęć, by stawać się lepszym.
I jak mówi polskie przysłowie: „Dobre słowo i psu miłe”. A dziecku — tym bardziej.
Dbajmy więc o siebie nawzajem. Mówmy słowa, które dodają sił. A świat stanie się lepszy. Choć trochę. Ale codziennie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz