piątek, 28 marca 2025

Czemu ja, do cholery, ciągle przenoszę góry dla ludzi, którzy nie podniosą dla mnie nawet kamyka?

Kiedyś miałem taki odruch – jak ktoś o coś prosił, to już się schylałem, już podnosiłem, już się gimnastykowałem, żeby spełnić życzenie. A potem? Potem patrzyłem, jak ci sami ludzie nawet palcem nie kiwnęli, gdy ja czegoś potrzebowałem. „Bo nie mają czasu. Bo nie wiedzą. Bo nie mogą.” A ja? Ja mogłem zawsze.

I wtedy mnie olśniło.

Czemu ja, do cholery, ciągle przenoszę góry dla ludzi, którzy nie podniosą dla mnie nawet kamyka?

Więc zacząłem mówić „NIE”.
Na początku było dziwnie. Trochę jakbym jadł zupę bez soli – wiesz, niby okej, ale coś nie gra. Bo przecież „trzeba pomagać”, „trzeba być miłym”, „nie można nikogo zawieść”.

Ale potem przyszło coś lepszego – luz.

Bo nagle nie musiałem robić rzeczy, na które nie mam ochoty. Nagle nie musiałem przepraszać, że dbam o siebie. Nagle zobaczyłem, komu naprawdę na mnie zależy.

I wiesz co? Nauczyłem się mówić:
👉 Nie chcę.
👉 Nie mam ochoty.
👉 Nie mam czasu.

I świat się nie zawalił.

Więc jeśli ktoś się oburza, że nie chcesz się dla niego poświęcać – to znak, że Twoje granice były cholernie potrzebne. I trzymaj się ich, bo jak Ty siebie nie uszanujesz, to nikt inny tego za Ciebie nie zrobi.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz