środa, 21 lipca 2010

ALPINISTA. Nigdy nie trać wiary w moc Boga.



Jest to historia o alpiniście, który chciał zdobyć najwyższy szczyt świata. Przygotowywał się do
tej wyprawy przez kilka lat, a dla
większej sławy postanowił wspiąć się na
szczyt samotnie...



Nastał zmierzch, ale alpinista zamiast rozbić obóz na noc,
kontynuował wspinaczkę. W końcu zrobiło się zupełnie ciemno
i nie widział już niczego dalej niż na wyciągnięcie ręki.
Noc w wysokich partiach gór nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych.
Alpinista czuł przeszywające zimno, poza
tym niczego nie widział. Wszystko było czarne. Zero widoczności.
Nawet księżyc i gwiazdy sprzysięgły się przeciw niemu i schowały
za chmurami.
Gdy się tak wspinał, zaledwie kilka metrów od szczytu, pośliznął się
i zaczął spadać z wielką szybkością. Bezwzględne prawo grawitacji i ogarniające uczucie ogromnej bezradności... Spadając, przypomniał
sobie wszystkie dobre i złe momenty swego życia. Był już pewien nadchodzącej śmierci, gdy nagle poczuł mocne szarpnięcie w górę,
a lina zacisnęła się na jego talii... Ciało zawisło w powietrzu. Życie
alpinisty ocaliła lina, którą był przepasany.
Martwą ciszę przerwał krzyk człowieka:
- POMÓŻ MI BOŻE!!!
Nagle, niespodziewanie, zza chmur usłyszał odpowiedź na swoje
wołanie:
- Czego chcesz ode mnie?
- Ocal mnie, Boże!!!
- Czy naprawdę wierzysz w to, że mogę cię ocalić?
- Oczywiście, wierzę.
- WIĘC ODETNIJ LINĘ, NA KTÓREJ WISISZ...
Nastał moment ciszy; mężczyzna zaskoczony tym, co usłyszał,
zwątpił. Kurczowo uchwycił się liny, zamknął oczy i wisiał dalej.

Ekipa ratunkowa znalazła alpinistę następnego dnia. Martwe i
zmarznięte ciało nadal wisiało na linie...
ZALEDWIE 10 STÓP OD ZIEMI...
A Ty? Jak mocno trzymasz się swojej liny? Odciąłbyś ją?

Nigdy nie trać wiary w moc Boga. Nie mów,
że zapomniał o Tobie, albo, że Cię opuścił.
Nawet jeśli nie rozumiesz sensu wielu spraw.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz