sobota, 15 lutego 2014
czwartek, 13 lutego 2014
Samotność jest siłą.
Jesteśmy sobie obcy. Być może spotkaliśmy się i żyjemy razem, ale nasza
samotność jest zawsze z nami. Przestań uciekać od siebie samego i
zatapiać się w różnych rodzajach narkotyków, relacji, religii. Nie
przerzucaj własnych problemów na innych. Każdy musi sam rozwiązywać
własne problemy, a nie ma ich zbyt wiele wszystkie są wynikiem jednego,
którego nie rozwiązałeś dotychczas. Problem ten tkwi w tym, jak wejść we
własną samotność bez lęku? Moment, w którym
wejdziesz we własną samotność bez lęku, będzie tak pięknym i
ekstatycznym doświadczeniem, że nie istnieje nic, z czym mógłbyś to
porównać.
Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym. I chwila gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.
Osho
Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym. I chwila gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.
Osho
środa, 12 lutego 2014
Pełna moc możliwości.
WARTO POSŁUCHAĆ I ODNIEŚĆ DO SWOJEGO ŻYCIA PRZEMYŚLENIA LUDZI, KTÓRZY MAJĄ TAKIE DOŚWIADCZENIA JAK JACEK WALKIEWICZ.
wtorek, 11 lutego 2014
Eckhart Tolle, Nowa Ziemia
Brak oporu jest to klucz do najpotężniejszej
siły we wszechświecie. Dzięki temu bowiem świadomość (duch) wolna jest
od uwięzienia w formie. Wewnętrzne niestawianie oporu formie - temu, co
jest lub co się wydarza - to zaprzeczenie absolutnej rzeczywistości
formy. Opór sprawia, że świat i sprawy tego świata, w tym również twoja
postaciowa tożsamość, czyli ego, wydają się bardziej realne, solidne i
trwałe, niż są. Świat i ego nabierają ciężaru gatunkowego i absolutnej
ważności, a ty traktujesz wówczas bardzo
poważnie samego siebie i ten świat. Grę formy postrzega się wtedy
błędnie jako walkę o przetrwanie i gdy ty tak to postrzegasz, staje się
ona twoją rzeczywistością.
Wiele dziejących się wydarzeń, wiele form, jakie przybiera życie, ma charakter efemeryczny. Wszystkie one są ulotne. Przedmioty, ciała i ego, zdarzenia, sytuacje, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki, dramat... pojawiają się, chcą być najważniejsze i zanim je poznasz, znikają, rozpuszczają się w nicości, z której wypłynęły. Czy kiedykolwiek naprawdę istniały? Czy były kiedyś czymś więcej niż sen - sen o formie?
Gdy budzimy się rano, wizje senne znikają, a my mówimy: „Och, to był tylko sen. To nie była prawda". Ale coś w tym śnie musiało być rzeczywiste, bo inaczej nie mógłby zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć, może patrzymy wstecz na nasze życie i zastanawiamy się, czy było ono tylko snem. Nawet teraz możemy cofnąć się myślą do ostatnich wakacji albo do jakiejś wczorajszej sceny i przekonać się, że bardzo przypominają sen z ubiegłej nocy.
Istnieje sen i istnieje coś, co śni. Snem jest krótkotrwała gra form. Jest nim świat - względnie rzeczywisty, ale nie całkowicie. I mamy również coś, co śni, a więc absolutną rzeczywistość, w której pojawiają się i znikają formy. Śniącym nie jest osoba. Osoba to część snu. Śniącym jest podłoże, w którym sen się pojawia i które ten sen umożliwia. Jest to absolut ponad wszystkim, co względne; bezczasowość ponad czasem; świadomość znajdująca się w formie i ponad nią. Śniącym jest sama świadomość - którą ty jesteś.
Przebudzenie się ze snu to nasz obecny cel. Gdy się obudzimy, stworzony przez ego ziemski dramat dobiegnie końca i pojawi się sen o wiele bardziej dobroczynny i wspaniały, a jest nim nowa Ziemia.
Eckhart Tolle, Nowa Ziemia
Wiele dziejących się wydarzeń, wiele form, jakie przybiera życie, ma charakter efemeryczny. Wszystkie one są ulotne. Przedmioty, ciała i ego, zdarzenia, sytuacje, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki, dramat... pojawiają się, chcą być najważniejsze i zanim je poznasz, znikają, rozpuszczają się w nicości, z której wypłynęły. Czy kiedykolwiek naprawdę istniały? Czy były kiedyś czymś więcej niż sen - sen o formie?
Gdy budzimy się rano, wizje senne znikają, a my mówimy: „Och, to był tylko sen. To nie była prawda". Ale coś w tym śnie musiało być rzeczywiste, bo inaczej nie mógłby zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć, może patrzymy wstecz na nasze życie i zastanawiamy się, czy było ono tylko snem. Nawet teraz możemy cofnąć się myślą do ostatnich wakacji albo do jakiejś wczorajszej sceny i przekonać się, że bardzo przypominają sen z ubiegłej nocy.
Istnieje sen i istnieje coś, co śni. Snem jest krótkotrwała gra form. Jest nim świat - względnie rzeczywisty, ale nie całkowicie. I mamy również coś, co śni, a więc absolutną rzeczywistość, w której pojawiają się i znikają formy. Śniącym nie jest osoba. Osoba to część snu. Śniącym jest podłoże, w którym sen się pojawia i które ten sen umożliwia. Jest to absolut ponad wszystkim, co względne; bezczasowość ponad czasem; świadomość znajdująca się w formie i ponad nią. Śniącym jest sama świadomość - którą ty jesteś.
Przebudzenie się ze snu to nasz obecny cel. Gdy się obudzimy, stworzony przez ego ziemski dramat dobiegnie końca i pojawi się sen o wiele bardziej dobroczynny i wspaniały, a jest nim nowa Ziemia.
Eckhart Tolle, Nowa Ziemia
Etykiety:
emocje,
forma,
miłość,
myśli,
nadzieja,
nowa ziemia,
opór,
rzeczywistość,
sen,
spokój,
świadomość,
Tolle,
tożsamość,
wakacje,
życie
czwartek, 6 lutego 2014
Charlie Chaplin -Szacunek do samego siebie.
Charles Chaplin
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie...
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.
Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie...
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.
Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!
Etykiety:
autentyczność,
Charlie Chaplin,
miłość,
nadzieja,
pewność,
przyjemność,
rozwój,
spokój,
szacunek,
transformacja,
zrozumienie,
życie
wtorek, 4 lutego 2014
sobota, 1 lutego 2014
Opowieści buddyjskie dla małych i dużych. Otwierając wrota Twojego serca - Ajahn Brahm
Oto przed Tobą wspaniały zbiór inspirujących legend. Opierają się
one na naukach Buddy i ukazują drogę do prawdziwego szczęścia.
Znajdziesz tu zarówno przypowieści o nadziei, miłości, przebaczeniu jak również o wolności od strachu i przezwyciężeniu bólu.
Napisana została przez australijskiego, buddyjskiego mnicha, który podczas wielu lat praktyki zebrał usłyszane opowieści i anegdoty w jedną całość przytaczając je na kartkach tej publikacji. Mimo, że u podstaw każdego z tych opowiadań leży tradycyjna filozofia buddyjska, Ajahn Brahm celowo przedstawił je w formie zabawnych historii. Opowiadane z dozą inteligentnego humoru, żartobliwie, bawią, a także skłaniają do refleksji i zadumy kojąc duszę „jak ciepły, letni deszcz”. Czytane dzieciom uczą nie tylko współczucia dla innych, ale rozwijają w nich dobroć, miłość oraz wzmacniają poczucie własnej wartości. Dorośli natomiast odnajdują w nich zrozumienie, spokój, jak również pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Większość historii, zamieszczonych w tej książce wywodzi się ze starych pism i przekazów buddyjskich mimo to ich treść idealnie dopasowuje się do aktualnej rzeczywistości. Znajdziesz tu także współczesne anegdoty, które wzbogacają głębię starożytnych opowieści.
Niech te legendy o prawdziwym szczęściu sprawią Ci mnóstwo radości, tak jak tym, którzy już je usłyszeli. Niech pomogą Ci zmienić życie na lepsze, tak samo, jak pomogły już wielu innym. Rozkoszuj się ich czytaniem i otwórz wrota swojego serca.
Wydane przez Wydawnictwo Studio Astropsychologii
Napisana została przez australijskiego, buddyjskiego mnicha, który podczas wielu lat praktyki zebrał usłyszane opowieści i anegdoty w jedną całość przytaczając je na kartkach tej publikacji. Mimo, że u podstaw każdego z tych opowiadań leży tradycyjna filozofia buddyjska, Ajahn Brahm celowo przedstawił je w formie zabawnych historii. Opowiadane z dozą inteligentnego humoru, żartobliwie, bawią, a także skłaniają do refleksji i zadumy kojąc duszę „jak ciepły, letni deszcz”. Czytane dzieciom uczą nie tylko współczucia dla innych, ale rozwijają w nich dobroć, miłość oraz wzmacniają poczucie własnej wartości. Dorośli natomiast odnajdują w nich zrozumienie, spokój, jak również pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Większość historii, zamieszczonych w tej książce wywodzi się ze starych pism i przekazów buddyjskich mimo to ich treść idealnie dopasowuje się do aktualnej rzeczywistości. Znajdziesz tu także współczesne anegdoty, które wzbogacają głębię starożytnych opowieści.
Niech te legendy o prawdziwym szczęściu sprawią Ci mnóstwo radości, tak jak tym, którzy już je usłyszeli. Niech pomogą Ci zmienić życie na lepsze, tak samo, jak pomogły już wielu innym. Rozkoszuj się ich czytaniem i otwórz wrota swojego serca.
Wydane przez Wydawnictwo Studio Astropsychologii
Etykiety:
anegdoty,
ból,
budda,
filozofia,
harmonia,
historia,
miłość,
mnich,
nadzieja,
opowiadanie,
przypowieści,
publikacja,
refleksja,
rzeczywistość,
serce,
strach,
szczęście,
wolność
Subskrybuj:
Posty (Atom)