poniedziałek, 20 czerwca 2016

Żywokost jako sposób na ból i nie tylko.

 

Jestem pod wielkim wrażeniem maści, którą zrobiłam z silnej konieczności złagodzenia bólu stopy. Prawdopodobnie mocno naciągnęłam ścięgno. Ból stał się tak duży, że od stopy promieniował do uda i całkowicie mnie unieruchomił. Oczywiście wiedziałam, że pomoże mi żywokost, ale jak go zdobyć, kiedy nie można się ruszać?

W domu niestety nie miałam zapasów, a wysłannicy nie znaleźli byliny z fioletowymi kwiatkami. Zastosowałam więc maść topolową, ulżyło na tyle, że rano podjechaliśmy na łąki, gdzie jest mocno wilgotno i rośnie żywokost. Przy pomocy męża wykopaliśmy już zidentyfikowany korzeń i wróciliśmy, by rozpocząć dalszą część operacji zwanej ratowaniem stopy.
.

Opatrunek żywokostowy – ratunek.

Oczywiście żywokost zbiera się jesienią, ale w razie silnej potrzeby można go i teraz podkopać. Jest pełen śluzów, które wraz z alantoiną uratowały moją stopę dosłownie w przeciągu kilku godzin. W celach ratunkowych starłam korzeń na tarce, pokropiłam wódką 40%, żeby związki bardziej się uaktywniły, zostawiłam na 15 minut i po tym czasie roztarłam w moździerzu z gliceryną.
Taką papkę przyłożyłam na stopę, przykryłam ręcznikiem papierowym, obwinęłam nogę bandażem i ubrałam starą skarpętę. Żywokost mocno brudzi, więc jeśli zastosujesz to na noc, to pamiętaj o ochronie prześcieradła i pościeli, chyba że ból jest tak duży, że ci obojętne. Mój był taki duży, dzięki czemu już mam „stare” prześcieradło. Taki okład wystarczyło zastosować 2 razy i ból zniknął. Jak dla mnie – rewelacja, w końcu znowu mogłam się poruszać, a już byłam bliska zawitania do przychodni. :)
Od tej pory myślę tylko o przerabianiu żywokostu, który już na stałe wpisał się na listę mocarnych ziół obok mniszka, pokrzywy, czarnego bzu – witaj żywokoście!

I teraz najważniejsze – co zrobiłam z żywokostu?

  • Krem do twarzy 
  • Maść na bazie tłuszczu gęsiego/masła shea
  • Tonik do twarzy
  • Ocet z mieszanką innych ziół
  • Gnojówka
  • Olej i sporo wiedzy o żywokoście 
.

Maść na bazie tłuszczu gęsiego lub innego.

Tłuszcz gęsi jest naturalnym wspomagaczem działania wszelkich maści ze względu na jego doskonały skład, który umożliwia głębokie wnikania związków czynnych w skórę i  właściwości rozgrzewające. Jeśli chcemy uniknąć tłuszczu gęsiego, to zastosujmy jako bazę masło shea lub po prostu maść kamforową kupioną w aptece, która też będzie miała właściwości rozgrzewające – ale nie stosuj jej w obrębie błon śluzowych i u dzieci do 6 r. ż. (wg producenta).
Tłuszcz gęsi umieszczamy w garnku wraz z rozdrobnionym żywokostem (ja zrobiłam to w termomixie, można zetrzeć na tarce) na kuchence lub w kąpieli wodnej. Jeśli mamy kuchenkę, to zastosujmy stopień 1, jeśli nie, to roztopmy tłuszcz w kąpieli wodnej i utrzymujmy temperaturę około 60 st. C przez pół godziny. Potem odstawiamy, zostawiamy przykryte na noc. Następnego dnia znowu podgrzewamy przez pół godziny, odstawiamy na kilka godzin. Trzeci raz podgrzewamy przez pół godziny i przecedzamy najpierw przez sitko, potem przez gazę. Do chłodnej maści dolewamy 0,5 % maceratu alkoholowego garbnikowego, mieszamy, odstawiamy do lodówki. Jeśli chodzi o proporcje, to można zrobić maść w stosunku 1:3 ( 1 część żywokostu, 3 części tłuszczu), można 1:2. Ja się lekko wystraszyłam i zrobiłam w proporcji 1:2. Dodałam też liści babki jajowatej i liści wrotycza, dlatego moja maść ma kolor zielony.
Maść na bazie masła shea robimy w taki sam sposób, tylko żeby zachować cenne składniki masła shea, powinniśmy uważać na temperaturę, nie powinna przekraczać 40 st. C.
Maść przechowuję w lodówce, ma długą trwałość, do roku czasu. Sam żywokost ma też sporo garbników w swoim składzie i będzie dbał o czystość mikrobiologiczną maści.
.

Macerat garbnikowy.

Wódkę 40% zalewam kupioną w sklepie zielarskim korą dębu w proporcji 1:2. Codziennie potrząsam, po 7 dniach mam gotowy macerat garbnikowy. Do zrobienia maceratu można wykorzystać też galasówki, czyli narośla na liściach dębu.
.

Tonik do twarzy.

Robię wywar z korzenia żywokostu, (można też z liści) tzn rozdrobniony korzeń wrzucam na wrzątek, zestawiam z ognia i zostawiam przykryty na noc. Śluzy będą spokojnie przechodziły do wody. Używam wody miękkiej, źródlanej. Na drugi dzień przecedzam przez gazę i dolewam do wywaru 200 ml 1 łyżkę octu jabłkowego. Wstawiam do lodówki, mogę go używać do przecierania twarzy przez tydzień.
Tonik świetnie nawilża skórę, czyni ją jaśniejszą i jeśli mamy problem z wypryskami – ułatwia ich pozbycie się. Alantoina działa mocno łagodząco na skórę, ułatwia jej leczenie, dlatego tonik będzie doskonały do skór z problemami, atopowymi.
Do wywaru można dorzucić innych ślazowych ziół: kwiat malwy, korzeń i liście prawoślazu, siemie lniane, babkę lancetowatą, liście podbiału, liście przywrotnika (te trzeba pogotować 5 minut, żeby uwolniła się krzemionka). Łatwo przyswajalną krzemionkę zawierają też liście żółtlicy, liście miodunki.
.

Ocet.

Świetny na stłuczenia, bolące, spuchnięte nogi, pocące się stopy. Ocet robię od podstaw, czyli nie zalewam ziół octem jabłkowym, tylko przygotowaną mieszankę ziół zalewam dobrze ciepłym syropem z wody i cukru. Na litr wody daję niepełną szklankę cukru. A teraz mieszanka ziół, którą wykorzystałam: liście i kwiaty żywokostu, liście wrotycza (jak zakwitnie, to związki czynne przejdą do kwiatów, teraz można korzystać z liści), liście babki jajowatej, arnikę.
Części zielonej jest 1/3 – reszta wody. Po 10 dniach zleję i przecedzę ocet, zamknę w ciemych butelkach, a gdy zakwitną dziurawce i wrotycz, to dorzucę do niego do maceracji jeszcze te piękne kwiaty. Już się nie mogę doczekać koloru. Chcę mieć mocno skoncentrowany ocet, dlatego zdecydowałam się na podwójną macerację.
.

Gnojówka.

Żal mi wyrzucać całej masy zielonej, która mi pozostała, dlatego też zalewam ją ciepłą wodą z kranu, zakręcam i wystawiam na słońce. Gnojówka z żywokostu dostarcza cennych związków dla roślin. Po 7-10 dniach (uwaga, nieładnie pachnie) możemy nią podlewać rośliny w rozcieńczeniu 1:10. Gnojówka z żywokostu dostarcza roślinom cennego potasu.
Wielka jest moja wdzięczność dla mocy leczenia żywokostu, stąd tyle pomysłów na jego użycie. Na razie koniec, ale coś na pewno jeszcze wymyślę. Niektóre korzenie wraz z łodyżkami wsadziłam w ziemię, która jest u mnie czasowo zalewana, urośnie na pewno – jest bardzo plenny. Będę mieć go pod ręką.

http://www.smakizpolski.com.pl/zywokost-jako-sposob-na-bol-i-nie-tylko/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz