poniedziałek, 28 lipca 2014

Moja dobra przyjaciółka - Fitolizynka.

Gdy nadszedł mój emerytalny czas, (a było to sporo lat temu) cieszyłam się, że wreszcie będę spędzać moje dni bujając się na starym ulubionym folelu, słuchać śpiewu ptaszków, kontemplować, buszować po ogrodzie, a pewnego dnia,
jak ten mały ślimaczek, zapuszczę się w ten przepiękny ogród do ArtIrenki .



 i  ....  będę rozkoszować się tzw. wolnością.
Wolnością, ale od czego? sama nie wiem...

Okazało się, że ulubiony fotel stoi sobie nie zajety, a ja jestem ciągle zajęta. Dodatkowo Internet sprawił, że nie mam czasu się chociaż trochę ponudzić. Mogę przemieszczać się po całym świecie o każdej porze dnia i nocy,  odwiedzać rodzinkę rozsypaną po całym świecie, poznawać cudownych ludzi dzięki blogowaniu, korzystać z Encyklopedii i różnego rodzaju informacji jakich tylko potrzebuję, spiewać, tańczyć, a także podkarmiac duszę pięknymi wykładami.
Takie piękne czasy dla emerytów.

Czas pędzi do przodu jak szalony, w sumie moje blogowanie, które kiedyś polubiłam i bardzo przypadło mi do gustu, teraz zaniedbuję.... główny powód - chroniczny już brak czasu. 

Dzisiaj chcę się podzielić cudownym lekiem, naturalnym, ziołowym, z którym ostatnio jestem bardzo zaprzyjaźniona.   
Tak się złożyło, że jakimś cudem, nie wiadomo nawet kiedy nagromadziłam sobie trochę kamyczków, ale nie tych cennych, szlachetnych. Zwykłe, pospolite, ostre, nikomu nie potrzebne. Te pospolite kamyczki zagnieździły się w moim woreczku i w końcu zimową porą nieprzyjemnie mnie zaatakowały i wystraszyły.
Atak był ostry.... jak wygląda atak kamyczków, kto przeszedł, to wie, że to prawie jak koniec świata.

 Wizyta u lekarza, skierowanie na badania USG, które potwierdziły dużą ilość drobnych kamyczkow.
Dostałam skierowanie do chirurga.
Ponieważ atak minął zanim udałam się do chirurga, chirurg dał mi dwie alternatywy do wyboru.
Mogłam wybierać:
*albo zaraz operacja,
*albo poczekać z pół roku, starać się odpowiednio odżywiać, nie stresować, itp...  i jeśli dolegliwości nie powrócą to być może obejdzie się bez operacji.
Oczywiście z radością wybrałam drugą opcję.

Zaczęłam na własną rękę zażywać FITOLIZYNE.



Równocześnie stosowałam odpowiednią dietę.
Dzisiaj po paru miesiącach dobrej diety i regularnym zażywaniu Fitolizyny czuję się jak nowonarodzona.
Chce mi się ćwiczyć, chce mi się żyć, jednym słowem czuję się świetnie.
Zrobiłam sobie ostatnio badania, moja pani doktor była zachwycona bardzo dobrymi wynikami.
I jak tu nie kochać Fitolizyny?

Fitolizanę nadal zażywam z małymi przerwami.
Chociaż Fitolizyna głównie zalecana jest w zakażeniach i stanach zapalnych dróg moczowych, w kamicy dróg moczowych i piasku nerkowym, profilaktycznie w kamicy nerkowej, u mnie zadziałała również na moje drobne kamyczki w woreczku żółciowym. Oczywiście moje drogi moczowe też skorzystały. Czuję to po sprawniejszych stawach.

Fitolizyna to ziołowa pastą, w skład której wchodzą takie zioła jak: kłącza perzu, łuski cebuli, liście brzozy, nasiona kozieradki, korzeń pietruszki, ziele nawłoci, ziele skrzypu, korzeń lubczyka i ziele rdestu ptasiego.

http://maria-mojawizjazdrowia.blogspot.com/2014/04/moja-dobra-przyjacioka-fitolizynka.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz