Strony
▼
niedziela, 29 maja 2016
Prawdziwa akceptacja.
Za każdym razem, kiedy prawdziwie akceptujesz ten moment takim jaki jest – niezależnie od tego jaką przybierze formę – jesteś w CISZY, jesteś w stanie pojednania.
„Cisza przemawia”
Im częściej to robię, tym większego doświadczam spokoju. Jeśli jednak ktoś myśli, że to proste, niech spróbuje. Zwłaszcza wtedy, gdy coś idzie nie po jego myśli. Wtedy jest najtrudniej.
Nie chodzi w tym wszystkim o czysto słowną akceptację, ale o to, co zwie się prawdziwa akceptacja – na poziomie umysłu i serca. Zgadzam się na to, co jest. Ufam, że jest to dla mnie dobre, bo otrzymuję to od życia, a ono daje mi zawsze tylko dobre dary.
Prawdziwa akceptacja jest jak ćwiczenie swojego ciała. Na początku nie przychodzi łatwo, dlatego cieszę się z każdej chwili, każdego razu, o którym mówi Eckhart Tolle. Wiem jednak, że warto, bo w zamian otrzymuję spokój, a ten jest bramą do mojego wnętrza – do Źródła wszelkich pomysłów, mądrości, możliwości, olśnień i życiowych odkryć.
E.Tolle
sobota, 28 maja 2016
Uwolnić się od przeszłości.
To, co się zdarzyło w przeszłości, było i wciąż jest DLA NAS takim, jakim to widzieliśmy, odczuwaliśmy, przeżywaliśmy, doświadczaliśmy. Takim,jakim postrzegaliśmy wszystko przez filtry naszych przekonań.
Nie ma czegoś takiego, jak czysty obiektywizm. Wystarczą dwie osoby, by się przekonać, iż to samo zdarzenie, będzie postrzegane inaczej.
Przeszłość może nas uskrzydlać, albo być kulą u nogi, spowalniającą nas w drodze do celu.
Częściej – niestety – jest tym drugim, ale nie znaczy to, że nie można tego zmienić. Wszystko można zmienić, bo wszystko to dzieje się w naszej głowie, w naszym umyśle, w naszym sercu. W przeszłości nic się już nie dzieje. Nic się w niej już nie wydarzy. Może się to stać jedynie w nas.
To my decydujemy, JAK postrzegamy wszystko, co było naszym udziałem kiedyś, nawet wczoraj. Możemy wciąż tym żyć , rozdrapywać stare rany, przeżywać na nowo to, co uznaliśmy za porażkę, obwiniać rodzinę, że wtedy zachowała się tak, jak wg nas nie powinna.
Rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, ile energii idzie na podtrzymywanie tych wszystkich przeżyć; jak wiele naszych zachowań, decyzji, słów, relacji, działań przesiąkniętych jest tą ściągającą w dół energią żalu, poczucia winy, bezsilności, złego mniemania o sobie, braku miłości i akceptacji, nienawiści do siebie i innych…
Trzymając się kurczowo przeszłości i żyjąc nią, największą krzywdę wyrządzamy sobie. Każdego dnia na nowo. Marnujemy czas, marnujemy energię, marnujemy potęgę naszego umysłu na podtrzymywanie trupa w sobie. Nasączamy trupim jadem wszystko, czego doświadczamy w kolejnym nowym dniu. Zatruwamy zdarzenia, relacje, pracę, marzenia. Bo kiedyś zdarzyło się coś, z czym nie mogę się pogodzić, czego nie potrafię sobie wybaczyć, co wciąż rozpala we mnie żal, złość… prowadząc do śmierci za życia.
Dziś to do mnie dotarło. Tak właśnie żyję. Nie wykorzystując pełni swoich możliwości, talentów, zdolności, umiejętności, doświadczenia i wrodzonych darów, krzywdzę siebie i swoich bliskich. Wszystko przez to, że nie umiałem do tej pory zaakceptować przeszłości, która pełna była zawirowań i działań, co do których jestem bardzo negatywnie nastawiony. Chciałbym je zmienić, podjąć inne decyzje, albo zrobić to w zupełnie inny sposób, ale wiem, że to niemożliwe. Są też decyzje z przeszłości, których nigdy bym nie zmienił i które sprawiły, że moje życie nabrało nowego wymiaru, zaczęło jaśnieć nowym blaskiem. Decyzje, co do których byłem i jestem pewien, że było idealne. Jednak wciąż jest coś, co przeszkadza mi się nimi cieszyć; co sprawia, że brnę przez życie, zamiast biec.
I tym czymś jest moja przeszłość we mnie. Moje myśli o przeszłości i o mnie w przeszłości. Moja ucieczka od przeszłości, która jak na złość, goni mnie jeszcze szybciej, niż ja zdołam przemieszczać się do przodu. Cóż. Sam ją do siebie przywiązałem najgrubszymi łańcuchami i linami w głowie i sercu. Nikt inny tylko ja.
Dziś nad ranem, dotarła do mnie jeszcze jedna cenna myśl: zawsze, gdy złoszczę się na innych, czy nie zgadzam się na to, co się dzieje, mówiąc swojemu życiu NIE – wyrządzam krzywdę sobie. Każdy atak najwięcej krzywdy wyrządza mnie. Jaki więc sens jest w złości na innych, czy też na to, co przynosi mi życie?
Żaden, tak samo jak mówienie NIE swojej przeszłości i temu, co się w niej wydarzyło.
Akceptacja przeszłości takiej, jaką ją widzieliśmy i przeżywaliśmy i zgoda na to, że taka była – to klucz do wolności.
Akceptacja teraźniejszości i wszystkiego, co wydarza się w danej chwili, łącznie ze sobą i ludźmi – to klucz do wolności.
Mówienie swojemu życiu TAK w każdym jego wymiarze – to klucz do wolności.
Przeszłości nie mogę zmienić i tak naprawdę nie chcę, bo kiedy przyglądam się jej w spokoju i ciszy, wiem, że dzięki temu, co się w niej wydarzyło i co przeżyłem, dziś jestem właśnie takim człowiekiem, jakim jestem. Mogę jednak przepracować swoje spojrzenie na zdarzenia z przeszłości, które nie należały do najprzyjemniejszych. Mogę spojrzeć na nie jak na doświadczenie, które warto wykorzystać dziś i w przyszłości. Coś, co ustrzeże mnie przed błędami, pomyłkami i działaniem na swoją niekorzyść.
Zgoda na przeszłość taką, jaką była, czy raczej, jaką ją postrzegaliśmy i jaka utrwaliła się w naszym umyśle – to proces. Ten jednak nie rozpocznie się od jasnej, rzetelnej i konkretnej deklaracji z naszej strony:
Zostawiam przeszłość i wkraczam w nowe. Dziś i każdego dnia, zamierzam tworzyć taką teraźniejszość, która stając się przeszłością, napełniać mnie będzie dumą, radością i poczuciem szczęścia.
Czas więc wziąć do ręki klucze i przekroczyć drzwi prowadzące do prawdziwej wolności.
http://jasnastronazycia.pl/niecodziennik/uwolnic-sie-od-przeszlosci/
czwartek, 26 maja 2016
Grzybek tybetański.
O grzybku tybetańskim z pewnością wielu z was słyszało. Małe
białe kalafiorowe kuleczki, które wytwarzają z mleka zdrowy kefir. Ja bardzo
lubię jogurty i kefiry to z tego kefiru robię koktajle, jogurty ze świeżych
owoców dla siebie jak i dla dzieci. Można też zrobić twarożek. Przepis podam
poniżej.
Właściwości grzybka
tybetańskiego.
W kefirze z grzybka tybetańskiego znajdują się bakterie
(Lactobacillus bulgaricus i Streptococcus lactis) odpowiedzialne za fermentację
mlekową, a także żywe kultury grzybów (drożdży).
Regularne picie kefiru z
grzybka tybetańskiego:
- poprawia przemianę materii
- oczyszcza i odtruwa organizm, sprzyja detoksykacji
- łagodzi wrzody żołądka i inne choroby przewodu pokarmowego
- zapobiega powstawaniu miażdżycy
- wpływa pozytywnie na układ sercowo-naczyniowy
- pobudza działanie układu odpornościowego
- łagodzi objawy alergii
- oczyszcza układ moczowy, poprawia pracę nerek
- poprawia libido
- pomaga walczyć z bezsennością, wyczerpaniem i stresem
- dostarcza wielu witamin
- poprawia wygląd skóry, paznokci i włosów
- dodatkowo … hamuje starzenie komórek ;)
Przeciwwskazania
- nietolerancja produktów mlecznych (nietolerancja laktozy)
- nadużywanie alkoholu
- stosowanie leków (zwłaszcza antybiotyków)
- osoby cierpiące na cukrzycę, stosujące preparaty insuliny (ryzyko hipoglikemii)
- ciąża – nie ma przeciwwskazań, ALE stosowanie kefiru lepiej skonsultować z lekarzem!
Kefir z grzybka tybetańskiego pomógł
mi na sprawy kobiece.
Uwaga:
Kefir z grzybka tybetańskiego mogą pić osoby z nietolerancją laktozy.
Grzybek tybetański się rozmnaża. Można potem się z nim
podzielić.
Uwaga:
Twarożek z grzybka
tybetańskiego
Bardzo smaczny i słodkawy biały twarożek o wielu
zastosowaniach. Ja lubię go jeść ze szczypiorkiem i świeżymi rzodkiewkami. Ale
może też z niego robić fajne potrawy. Receptura jest bardzo prosta.
Potrzebujemy do tego :
1,5 litra mleka UHT w kartonie
Szklankę (lub nawet 300 ml) kefiru z grzybka tybetańskiego.
Do garnka wlewamy mleko UHT. Gotujemy go do temperatury 90
st. C. Ja sprawdzam termometrem. To jest temperatura tuż przed wrzeniem mleka.
Nie należy doprowadzać do wrzenia. Następnie przerywamy gotowanie i wlewamy
kefir z grzybka do garnka z gorącym mlekiem. Mieszamy łyżką tak aż zacznie się
oddzielać serwatka. Będzie widać gołym okiem białe frędzle i żółtawego koloru
serwatkę. Odczekamy ok. 5 minut. I następnie przez gazę lub sito z małymi
otworami przecedzamy tą miksturę z garnka. Oczywiście w miarę możliwości
staramy się serwatkę wycisnąć do końca. To co pozostanie na gazie lub na sicie
zbieramy do osobnego naczynia . To jest już gotowy twarożek, który możemy
przyrządzać na wiele sposobów. Z kubka ok. 300 ml kefiru wychodzi mi ok. 30 dkg
twarożku.
Hodowla grzybka tybetańskiego
Uwaga:
Nie używać metalowych przedmiotów – jedynie
plastikowe, drewniane i szklane
- Wziąć szklany słoik, włożyć do niego starter grzybka.
- Zalać 1 szklanką zwykłego, nieprzegotowanego mleka (1 łyżeczka grzybka = 100 ml mleka). Nie może to być mleko UHT, jedynie świeże sprzedawane w butelkach lub woreczkach 2 % lub 3,2%.
- Przykryć gazą, zabezpieczyć słoik gumką recepturką.
- Odstawić słoik na 24 h w temperaturze pokojowej (18-24 stopnie Celsjusza).
- Po tym czasie kefir przemieszać i grzybka odcedzić na sitku.
- Grzybka opłukać letnią wodą, ponownie umieścić w słoiku.
- Cykl powtórzyć.
Może tak się zdarzyć, że przy pierwszym cyklu ( pierwszym
dniu) grzybek może potrzebować nieco więcej czasu. Wtedy cykl tworzenia kefiru
może potrwać do 36 godzin. Niektórzy rozchodowują grzybka na mleku krowim. Jak
sama zauważyłam na mleku krowim proces tworzenia kefiru trwa nieco dłużej-
nawet do półtora dnia.
Nadmiar grzybka tybetańskiego można zamrozić. W ten sposób
można go przechowywać.
http://trendydom.blogspot.com/2016/05/grzybek-tybetanski.html
http://trendydom.blogspot.com/2016/05/grzybek-tybetanski.html
środa, 25 maja 2016
Energia z ziemi.
Kiedy spacerujesz boso brzegiem plaży, czy
dotykasz stopami trawy nieświadomie pobierasz energię ziemi, która ma
ogromny wpływ na funkcjonowanie twojego systemu odpornościowego i
organizmu. Jesteśmy istotami elektrycznymi i generujemy dodatnie ładunki
elektryczne w organizmie, nadmiar tych ładunków sprawia, że nasze
komórki organizmu giną a to powoduje zaburzenie funkcjonowania
organizmu. Ziemia jest źródłem elektronów (naładowanych ujemnie) a jej
powierzchnia jest przewodnikiem elektrycznym… W momencie kiedy dotykasz
ziemi stopą absorbujesz z niej wolne elektrony i uzupełniasz ich braki w
organizmie. Ziemia posiada nieograniczoną ilość przeciwutleniaczy a
kontakt z nią daje nam korzyści takie jak działanie przeciwzapalne, czy
antyoksydacyjne, czyli usuwa z organizmu człowieka nadmiar wolnych
rodników. Człowiek notorycznie ma do czynienia z naładowaniem wiązkami
elektromagnetycznymi, weźmy chociażby fale radiowe, telefoniczne, Wi-fi,
fale podczerwone w pilotach itp. To tylko namiastka, a lekarstwo jest
tak blisko… Pod stopami, ciało matki ziemi. Warto dbać o swoje zdrowie i
(tak rekreacyjnie) przejść się boso po zielonej łące…
Pamiętaj, że spacerowanie boso po trawie czy ziemi przyczynia się do zwiększenia naszego poziomu energii, pobudza nasz układ odpornościowy, reguluje nasz rytm biologiczny, pomaga w leczeniu reumatyzmu, leczy stany zapalne, jak również reguluje ciśnienie krwi.
Natura wie co robi…
http://www.lancuchzycia.pl/zdrowie/energia-z-ziemi/
Pamiętaj, że spacerowanie boso po trawie czy ziemi przyczynia się do zwiększenia naszego poziomu energii, pobudza nasz układ odpornościowy, reguluje nasz rytm biologiczny, pomaga w leczeniu reumatyzmu, leczy stany zapalne, jak również reguluje ciśnienie krwi.
Natura wie co robi…
http://www.lancuchzycia.pl/zdrowie/energia-z-ziemi/
poniedziałek, 23 maja 2016
wtorek, 17 maja 2016
Chcę, czy pragnę?
Jaka jest różnica między stwierdzeniem CHCĘ a PRAGNĘ?
Wbrew pozorom spora, choć mało kto się nad tym zastanawia i naprawdę niewielu ludzi widzi sens w tym rozróżnieniu. A jednak okazuje się, że to istotne, jeśli oczywiście jesteśmy zainteresowani tworzeniem swojego życia wg najlepszych scenariuszy i spełnianiem marzeń.Jedna z 4 zasad zachowania równowagi zamiaru wg Zelanda Vadima głosi, by „Chcieć – nie pragnąc”.
Jeśli nie zagłębiałeś się jeszcze w Transerfing rzeczywistości, to stwierdzenie niewiele mówi. Trudno w pierwszej chwili wychwycić jakąkolwiek różnicę. Chcenie, pragnienie, ja chcę, ja pragnę. Zwykle częściej używamy tego pierwszego ze stwierdzenie. Mówimy: chcę to, chcę tamto, nie chcę tego, nie chcę tamtego.
Słowo „pragnę” jest dużo rzadziej używane, ale do rzadkości należy, byśmy robili to świadomie, nie znając prawdziwej różnicy między tymi dwoma zwrotami.
Pragnienie wynika z poczucia braku. Już samo znaczenie tego słowa w odniesieniu do wody wskazuje na ten brak: pragnę – to znaczy brakuje mi wody, potrzebuję jej, bo jeśli jej nie dostanę to… w ostateczności umrę.
Gdy mówimy: chcę się napić, chcę pójść do kina, chcę się z tobą umówić, chcę być bogaty, chcę być wysportowany, chcę wyjechać, chcę podróżować itd. Waga tego stwierdzenia jest dużo mniejsza i nie łączy się z potrzebą, bez której nasze życie będzie niekompletne, albo w ogóle się rozsypie.
Pragnienie łączy się z potrzebą, a potrzeba wynika z braku. Potrzebuję tego, bo nie mam. Jeśli taka, czy inna potrzeba nie zostanie zaspokojona, nie będę w pełni szczęśliwy.
Pragnę – znaczy tęsknię za tym, czego nie mam, za osobą, rzeczą, miejsce, statusem społecznym czy materialnym.
By dostrzec tę różnicę, trzeba się na chwilę zatrzymać i zastanowić na tymi dwoma zwrotami w kontekście swojego życia: do czego pasuje słowo „chcę”, a do czego słowo „pragnę”. Wtedy z każdą nową chwilą wszystko zacznie stawać się jaśniejsze.
Gdy nasze cele czynimy zbyt ważnymi, świat zaczyna reagować w celu zrównoważenie sił – napotykamy na przeciwności, spore utrudnienia, mało co idzie gładko i naturalnie wypływa jedno z drugiego. Trzeba się sporo napracować, by zdobyć to, na czym BARDZO nam zależy i od uzyskania czego uzależniamy wiele, gdy chodzi o nasze życie, szczęście, satysfakcję.
Im większe napięcie w drodze do celu podczas zdobywanie tego, czego pragniemy, tym mniejsza radość z samej drogi. Nie chodzi o to, że zmniejszając to napięcie i poczucie ważności, uwalniamy się od wysiłku i pracy. Po prostu inaczej odczuwamy cały proces, praca sama w sobie nas nie męczy. Mimo często zmęczenia fizycznego, emocjonalnie i psychicznie jesteśmy uskrzydleni i wolni od zmęczenia na tej płaszczyźnie.
Chcę tego, ale świat się nie zawali, jeśli tego nie zdobędę, nie osiągnę, nie posiądę. Wychodzę z założenia, że dając z siebie 100% podczas zmierzania do celu, nie mam się czego obawiać, bo jeśli to mój cel, to go osiągnę. Jeśli jednak mi się nie uda, to widać tak miało być i zakładam, że jest to dużo lepsze od tego, wcześniej wydawało mi się takim być.
Całość wynika z czegoś głębszego: z zaufania do życia, do świata, do Boga, do Istnienia.
Gdy uwolnimy nasze cele – będą jak ptaki. Mogą wzbić się wysoko i dolecieć tam, gdzie znajdą spełnienie. Trzymane w klatce naszej ważności i lęku przed stratą – skazane są na wegetację.
Gdy potrzeba przestaje być potrzebą – zostaje zaspokojona.
Często, gdy odpuszczamy sobie walkę i usilne starania, wszystko zaczyna układać się z korzyścią dla nas. Czemu tak się dzieje? Bo życie pisze najlepsze scenariusze, pod warunkiem, że mu na to pozwolimy.
Moc w drzewach.
Drzewa szumią i leczą. Uzdrawiają dusze, wywołują emocje, uspokajają,
mają moc uzdrawiania. Najprostszym sposobem czerpania energii z drzew
jest spacer po lesie, głębokie oddychanie. Tulenie drzew, rozmowa z
nimi. Podam rodzaje drzew i ich właściwości.
AKACJA - DLA OSŁABIONYCH
Likwiduje zdenerwowanie, stres i wzmacnia organizm. Najsilniej wpływa akacja młoda niezbyt wysoka.
BRZOZA - DRZEWO KOJĄCE
Jak głosi nasza tradycja brzoza to drzewo p/bólowe, działa rozluźniająco
i rozkurczowo, obniża ciśnienie krwi. Brzoza także neutralizuje
niekorzystne promieniowanie cieków wodnych.
BUK - OSTOJA INTELIGENCJI
Promieniuje energią na odległość kilkunastu metrów. Sprzyja
koncentracji, jasności myślenia. Gdy Cię boli głowa przyłóż bukowy liśc
do czoła.
DĄB - DUCH OPIEKUŃCZY
Pomaga odzyskać spokój, nadzieje, moc i wiarę we własne siły. Wzmacnia
witalność. Warto tulić się do niego by rozwiązać trudny problem.
JAŁOWIEC - PULMUNOLOG
Leczy choroby płuc. Wpływa pobudzająco na ukł. nerwowy, poprawiając
pamięć. Jagody jałowca żute w ustach hamują rozwój próchnicy i
odświeżają oddech.
JARZĘBINA - DLA SERCOWCÓW
Rozluźnia. Mobilizuje do działania dodaje pewności siebie. Odwar a jej
owoców wzmacnia serce, przeciwdziała miażdżycy, usprawnia prace wątroby.
JODŁA - DRZEWO ZAKOCHANYCH
Olejki eteryczne, które wydzielają jodły są doskonałym afrodyzjakiem. Pod jadłą mija znużenie.
LESZCZYNA - DLA WĄTROBOWCÓW
Drzewo oczyszcza organizm, działa kojąco na wątrobę i mięśnie gładkie.
LIPA - PRZEKAŹNIK ENERGII
Pomogą odzyskać pozytywny stosunek do ludzi, przywraca spokój, dostarcza
energii, odświeża umysł. Pomaga w odblokowaniu czakr, ośrodków energii,
szczególnie pomaga na czakrę serca i 3 oka.
MODRZEW-- MUZA ARTYSTÓW
Wspomaga twórcze myślenie. Leczy choroby ukł. oddechowego. Przyspiesza gojenie stłuczeń i urazów.
SOSNA - SZYBKA REGENERACJA
Usuwa objawy przemęczenia. Olejki mają działanie bakteriobójcze dlatego jej zapach działa jak inhalator przy przeziębieniu.
ŚWIERK - IGLAK SZCZĘŚCIA
Otacza nas opieką i ochroną. Przynosi pomyślność tym, którzy posadzili
go przy domu. Pomaga w dążeniach do celu. Działa na krtań i struny
głosowe, leczy stawy.
WIĄZ - DRZEWO PRZEBACZANIA
Pomaga zapomnieć krzywdy leczy urazy duszy i serca, promieniuje przyjaźnią.
WIERZBA - OPIEKUNKA KOBIET
Jest usposobieniem żywotności i opiekuńczości, wspomaga leczenie zaburzeń miesiączkowych.
http://bukwica.blogspot.de/2012/08/drzewa-i-ich-moc.html
poniedziałek, 16 maja 2016
Dogoń swój pociąg.
Jeśli wiesz, że tego dnia odjedzie pociąg ku światłu…
Czasem zdarza się, że nie zdążysz kupić biletu. Czasami z jakichś nieokreślonych powodów rezygnujesz i opuszczasz kolejkę. Może to strach? … Zdarza się, że inni Cię z niej wypychają, bo oni „bardziej musza”… Przynajmniej tak im się wydaje. Co wtedy możesz zrobić? Wrócić do domu, żeby zapłakać, stanąć przy torach i pomachać tym, którym się udało, lub rzucić się w pogoń za odjeżdżającym ku światłu pociągiem?
Jeśli jesteś pewien ze to właśnie TEN POCIĄG, to biegnij ile sił w nogach, dogoń go i walcz. (O tym, żeby walczyć piszę bardzo nieczęsto, więc skoro napisałam, że warto ścigać pociąg, który jedzie ku światłu, to znaczy, że dokładnie to przemyślałam :) - żeby dojechać tam, gdzie Twoja dusza znajdzie prawdziwe szczęście!!
Niech Wam się szczęści i niech Wam sprzyjają wszystkie drogi!
wróżka drzew
P.C-Szept
Czasem zdarza się, że nie zdążysz kupić biletu. Czasami z jakichś nieokreślonych powodów rezygnujesz i opuszczasz kolejkę. Może to strach? … Zdarza się, że inni Cię z niej wypychają, bo oni „bardziej musza”… Przynajmniej tak im się wydaje. Co wtedy możesz zrobić? Wrócić do domu, żeby zapłakać, stanąć przy torach i pomachać tym, którym się udało, lub rzucić się w pogoń za odjeżdżającym ku światłu pociągiem?
Jeśli jesteś pewien ze to właśnie TEN POCIĄG, to biegnij ile sił w nogach, dogoń go i walcz. (O tym, żeby walczyć piszę bardzo nieczęsto, więc skoro napisałam, że warto ścigać pociąg, który jedzie ku światłu, to znaczy, że dokładnie to przemyślałam :) - żeby dojechać tam, gdzie Twoja dusza znajdzie prawdziwe szczęście!!
Niech Wam się szczęści i niech Wam sprzyjają wszystkie drogi!
wróżka drzew
P.C-Szept
piątek, 13 maja 2016
Zapomniana skromność.
Nosi skromne sukienki. Gdy się uśmiecha to prosto od serca, gdy wyciąga rękę, to nie po to, by Ci coś odebrać. Gdy siedzi zamyślona, to chce być niewidoczna. Lubi przebywać w cieniu, bo nadmiar słońca jej mowę odbiera. Nie narzeka, że dostała za mało lub że ktoś znowu o niej zapomniał. Wybiera ciszę, w niej czuje się najlepiej.
Skromność, nie prosi o wiele. Nie mówi w nadmiarze. Jest, ale jakby jej nie było. Słucha, nie ocenia. Jest zapomniana przez ludzi lub żyje z łatką, że jest fałszywa. Wcale nie chce brać poprawki na siebie i udowadniać, że taka nie jest. Nie może i nie chce, bo nie ma to dla niej większego znaczenia. Choć posądzają ja o wiele i przypisują rzeczy, których nie zrobiła, woli pozostać sobą i nie martwić się tym, co inni sobie o niej pomyślą.
Wszystkiemu w życiu można nadać podwójne znaczenie, a każdy osądza według siebie. Skromność nie musi udowadniać niczego. Jest ponad to ludzkie gadanie, fałszywość w słowach, czynach i spojrzeniach. Może milczeć. I tak, jak łza jest czysta. Przyjaźni się z pokorą. Nie ulega ułudzie chwili, ma w sobie spokój i cierpliwość. Można ją zachwalać, nic to w niej nie zmieni. Zna swoją wartość, bo prawdziwą sztuką jest się jej nauczyć.
W tych krzykliwych czasach, gdzie każdy żeby istnieć, musi „błyszczeć”, żeby mieć, musi zapomnieć o sobie i swoich potrzebach. Skromność wciąż jeszcze istnieje. Nie jest atrakcyjna, mało kto ją wybiera. Lecz dzięki niej można dostrzec różnicę i złapać równowagę życia. Obejść się bez wielu rzeczy i nadal być szczęśliwym w całkiem innych kolorach.
Mniej nie znaczy gorzej. Skromnie, nie znaczy biednie. Piękno leży w prostocie, bo ta nie potrzebuje więcej niż podpowiada jej serce.
http://blizej-nieba.blog.onet.pl/2016/05/10/zapomniana-skromnosc/
wtorek, 10 maja 2016
Siedem sprawdzonych sposobów na podniesienie poziomu hormonów szczęścia w mózgu.
Szczęście jest tak niesamowitym uczuciem, że wielu z nas walczy o jego utrzymanie. Fakt, że w ogóle żyjemy jest błogosławieństwem samym w sobie. Jednakże, zamiast cieszyć się z tego każdego dnia, czasami dajemy się przytłoczyć przeszkodami, jakie niesie ze sobą życie. Trzeba przyznać, że przychodzi to z łatwością, ale czyż nie byłoby wspaniale gdybyśmy mogli być szczęśliwi przez cały czas? Cóż, badania naukowe pokazują, że rzeczywiście możemy zwiększyć poziom hormonów szczęścia w mózgu. Poziom szczęścia w naszym życiu jest kontrolowany przez ilość „szczęśliwych” substancji chemicznych i hormonów, które produkuje nasz mózg. Na szczęście istnieje wiele naturalnych sposobów, aby zwiększyć ilość tych substancji chemicznych w swoim mózgu.
Czy wiesz, że na samą myśl o byciu szczęśliwym można zmienić strukturę chemiczną swojego mózgu? Ludzki mózg jest niesamowity. Neurolodzy uważają, iż w rzeczywistości jest on najbardziej potężnym narzędziem na naszej planecie. Ponieważ prawdą jest, że ludzki mózg jest odpowiedzialny za wspaniałe dzieła, dlaczego nie mielibyśmy kreować naszego własnego szczęścia? Cóż, jest to możliwe, ale niewiele osób wie jak we właściwy sposób to robić.
Poniżej przedstawionych zostało 7 sprawdzonych sposobów na zwiększenie poziomu szczęścia w mózgu:
7. Zwiększ ilość dobrych bakterii jelitowych
Naukowcy odkryli niedawno, że zdrowy poziom dobrych bakterii jelitowych może faktycznie zmniejszyć niepokój. Eksperci uważają, że probiotyki, które możemy znaleźć w sfermentowanej żywności są bogate w pożyteczne bakterie jelitowe. Zażywanie codziennej dawki probiotyków w postaci suplementu diety może być także pomocne.
6. Przytulaj się
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się dlaczego niemowlęta powinno się tak dużo tulić? Nic nie uspokaja płaczącego dziecka tak jak dotyk matki, ale dlaczego tak jest? Cóż, ciepły uścisk powoduje w rzeczywistości wzrost oksytocyny w mózgu. Jest to tak zwany hormon wiążący, który zapewnia znajome uczucie szczęścia. Następnym razem kiedy będziesz czuć się źle, spróbuj objąć kogoś w długim i gorącym uścisku. Niemal natychmiast powinieneś odczuć ulgę.
5. Wychodź na słońce
Słońce jest jednym z naszych najmocniejszych sojuszników. Oprócz tego, że dostarcza ciepła, daje także życie drzewom, roślinom i zwierzętom. Bez słońca nasz planeta byłaby całkowicie zamarznięta. Życie jakie znamy przestałoby istnieć. Podobnie, bez słońca trudno także utrzymać poziom szczęścia. Ludzie i prawie każda inna istota żyjąca na tej planecie potrzebują słońca, aby przetrwać. Jest to ważniejsze niż wydaje się większości ludziom. Spacer na powietrzu w słoneczny dzień jest doskonałym sposobem na zwiększenie poziomu serotoniny. Co więcej, światło słoneczne zwiększa wytwarzanie melatoniny czyli hormonu snu. Regularna ekspozycja na działanie promieni słonecznych nie tylko poprawi ci humor, ale także będziesz spać o wiele lepiej.
4. Zapisuj cele związane z podnoszeniem poziomu szczęścia
Nauczono nas, aby przez całe swoje życie spisywać nasze cele i dążenia. Niestety, niewielu z nas rzeczywiście to robi. Jednak zapisywanie swoich celów związanych z osiągnięciem szczęścia będzie te cele urzeczywistniać. Ponadto, w ten sposób uspokoimy swoje ciało migdałowate co spowoduje, że będziemy odczuwać mniej lęku.
„Kiedy zaprzeczamy naszym historiom, one nas definiują. Kiedy posiadamy nasze historie, możemy napisać ich zakończenie.” – Brene Brown
3. Oddychaj głęboko
Praktykowanie techniki głębokiego oddychania jest korzystne z wielu różnych powodów. Z jednej strony, głębokie oddychanie spowalnia tętno, a z drugiej aktywuje także układ przywspółczulny. Aby praktykować głębokie oddychanie, należy najpierw usiąść w wygodnej pozycji. Twoje otoczenie musi być ciche i spokojne. Następnie należy wdychać powietrze przez 5 do 7 sekund i wydychać je powoli. Praktykowanie tej metody oddychania powtarzane w kółko będzie wywoływać produkcję szczęśliwych substancji chemicznych.
2. Śmiej się i uśmiechaj
Zawsze bądź pozytywnie nastawiony, nikt nie lubi ludzi w złym humorze! Czy wiedziałeś, że śmianie i uśmiechanie się to dwie z najlepszych rzeczy jakie możesz zrobić, aby zwiększyć poziom własnego szczęścia? Nawet jeśli twój śmiech jest fałszywy lub wymuszony to wciąż prowokuje to twój mózg do wytwarzania substancji o pozytywnych wibracjach. Kiedy się uśmiechasz, twój mózg uwalnia szczęśliwe związki chemiczne, które mogą sprawić, że od razu poczujesz się lepiej. Nie wierzysz nam? Po prostu spójrz w lustro i uśmiechnij się. Gwarantujemy, że nie będziesz w stanie powstrzymać uśmiechu, ale to akurat dobra wiadomość!
Naukowcy uważają, że śmianie się jest związane z uwalnianiem endorfin czyli hormonów szczęścia. Śmiech zwiększa w naszym mózgu także poziom substancji odpowiedzialnych za dobre samopoczucie. Śmiech daje również przyjemność i redukuje ból. Jeśli nie możesz się śmiać to po prostu udawaj, że to robisz. Śmiech jest bardzo ważny jeśli chodzi o zwiększenie poziomu twojego szczęścia.
1. Wysypiaj się
Jedną z najgorszych rzeczy jaka może negatywnie wpłynąć na poziom naszego szczęścia jest niewystarczająca ilość odpoczynku. Ponadto, niedostateczna ilość snu może być w rzeczywistości bardzo szkodliwa dla naszego zdrowia. Według National Sleep Foundation, 7 godzin snu dziennie to zalecany czas, niezbędny do tego, aby organizm mógł się w pełni zregenerować. Niestety, prawie 50% ludzi śpi na co dzień mniej niż 7 godzin.
Złe nawyki związane z brakiem snu mogą wywoływać poważne skutki uboczne takie jak bezsenność, stres i niepokój. Hormony odpowiedzialne za dobre samopoczucie takie jak serotonina są produkowane w mózgu podczas snu. Ponadto, substancje chemiczne znajdujące się w mózgu, które są powiązane ze szczęściem ulegają całkowitemu zniszczeniu bez odpowiedniej ilości snu.
Aby rozwiązać ten problem, należy wdrożyć rutynę zdrowszego snu. Dobrym pomysłem jest kładzenie się spać każdej nocy o tej samej porze i mądrym wyborem jest także uprawiać często sport. Aktywność fizyczna zmęczy ciało i znacznie łatwiej będzie zapaść w sen. Picie przed snem szklanki ciepłego mleka lub zażywanie melatoniny w postaci suplementu także może pomóc.
http://dobrewiadomosci.net.pl/11093-siedem-sprawdzonych-sposobow-na-podniesienie-poziomu-hormonow-szczescia-w-mozgu/
niedziela, 8 maja 2016
„Bez nich nie wyobrażam sobie życia” – historia adopcji Mikiego i Fidka.
Miki został adoptowany w grudniu 2014 – pamiętam to jak dziś. Była niedziela, jak zawsze w weekend odwiedziliśmy schronisko w celu wyprowadzenia naszych podopiecznych na spacer. Nic nie zapowiadało, że jakiś psiak trafi do naszego domu.
Po wejściu na sektor suk i wyprowadzeniu naszych podopiecznych na spacer wracając do boksu mąż mnie zawołał. Powiedział „Aga zobacz jakie maleństwa tu siedzą”! Okazało się, że są to pisaki zabrane z pseudohodowli z bardzo złych warunków.
Po wejściu do boksu zapadła decyzja zabieramy „białego”! Ja nie byłam nastawiona na adopcję ponieważ w domu mieliśmy wtedy także kota, Marcin ma alergię, pracujemy całymi dniami, jak to wszystko pogodzimy?
Miki był najbiedniejszy w tym całym towarzystwie: brak zębów, wyleniała sierść, wiek oszacowany na 10 albo i więcej lat. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Opuściliśmy boks…
Postanowiliśmy przemyśleć decyzję (bardziej ja bo Marcin chciał go zabrać od razu). Po wyjściu ze schroniska w głowie mieliśmy jedną myśl – gdzie on będzie miał lepiej niż u nas? Nie możemy go tam zostawić, jest zimno, a on taki mały w wilgotnym boksie. Bez zębów nie poradzi sobie w towarzystwie innych większych od siebie czworonogów.
W tej sytuacji serce wzięło górę nad rozumem, więc wróciliśmy do schroniska po Mikiego. Klamka zapadła – adoptujemy go!
Była to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęliśmy w naszym życiu. Po przyjeździe do domu nasz kot Czester przyjął nowego członka rodziny bardzo ciepło. Dość szybko się zaprzyjaźnili, a Mikuś w jego towarzystwie czuł się bardzo dobrze. Traktował go jak starszego brata.
Początki nie były łatwe. Po pierwszej wizycie u weterynarza okazało się że Miki ma poważną wadę serca, rokowania nie były za dobre… Całe szczęście trafiliśmy na dobrego specjalistę, który zastosował odpowiednie leczenie i Miki jest już z nami ponad rok.
Przez ten czas między Mikim, a mną nawiązała się niesamowita więź. Jesteśmy niemal nierozłączni. Miki obdarzył mnie tak dużym zaufaniem, że po prostu nie mogę go już nigdy zawieść! Dzisiaj nie wyobrażam sobie że mogło by go zabraknąć w naszym życiu. Pomimo swojego wieku Miki jest bardzo pogodnym i radosnym psem.
Razem bardzo dużo przeszliśmy w czerwcu 2015 roku. Odszedł od nas nagle nasz kochany kot – Czester. Był to ogromy cios. Miki stracił swojego najlepszego kumpla, a my ukochanego przyjaciela.
Ten okres był dla nas bardzo trudny. Brak Czestera bardzo doskwierał. Po jego śmierci rozważaliśmy adopcję kota, jednak nikt nie brał pod uwagę drugiego psa. Z racji tego, że jesteśmy wolontariuszami i w schronisku bywamy dość często szanse na nie przyniesienie kolejnego zwierzaka do domu były marne.
Ten dzień też dobrze zapamiętałam. Tym razem była to sobota, a dokładnie 15 sierpnia 2015.
Będąc na spacerze ze swoim podopiecznym spotkałam wolontariuszkę z uroczym staruszkiem o imieniu Norek. Jak zobaczyłam tą uroczą bezzębna, kudłatą kulkę od razu się zauroczyłam. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marcina. Powiedziałam mu, że musi pilnie przyjechać do schroniska żeby poznać jednego psiaka.
Po przyjeździe Marcina zabraliśmy Norka na spacer. A, że Norek to złodziej, więc skradł serce także jemu. Marcin oczywiście podjął męską decyzję – zabieram go! Ty masz Mikiego, a to będzie mój pies. Ja oczywiście jako królowa zamieszania spanikowałam. Drugi pies, nie ogarniemy tego… Nie, jednak nie możemy go zabrać. Smutni zaprowadziliśmy go z powrotem do boksu, w którym mieszkał.
Ogarnęliśmy resztę naszych psów, a po skończonej pracy poszliśmy się przebrać. Marcin powiedział, żeby przed wyjściem do niego jeszcze zajrzeć. Kiedy spojrzeliśmy do jego boksu zaniemówiliśmy. Stał przy metalowych drzwiach, wlepiając w nas swoje okrągłe oczy. Jakby chciał powiedzieć – zabierzcie mnie stąd.
Wtedy Marcin otworzył boks i powiedział – idziesz z nami! I tak oto staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami dwóch przecudownych psich seniorów. Miki i Fido od pierwszych chwil spodobali się sobie.
Adopcja Fidka była również najlepszą decyzją jaką mogliśmy podjąć. Dzięki niemu Miki stał się bardziej odważny, pewny siebie i jeszcze bardziej wesoły. Dzięki Fidowi poprawiły się relacje Mikiego i Marcina, którego się bał i do końca mu nie ufał.
Kochamy ich najbardziej na świecie i nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Na co dzień dają nam tyle radości, że życie bez nich byłoby bardzo smutne.
Po wejściu na sektor suk i wyprowadzeniu naszych podopiecznych na spacer wracając do boksu mąż mnie zawołał. Powiedział „Aga zobacz jakie maleństwa tu siedzą”! Okazało się, że są to pisaki zabrane z pseudohodowli z bardzo złych warunków.
Po wejściu do boksu zapadła decyzja zabieramy „białego”! Ja nie byłam nastawiona na adopcję ponieważ w domu mieliśmy wtedy także kota, Marcin ma alergię, pracujemy całymi dniami, jak to wszystko pogodzimy?
Miki był najbiedniejszy w tym całym towarzystwie: brak zębów, wyleniała sierść, wiek oszacowany na 10 albo i więcej lat. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. Opuściliśmy boks…
Postanowiliśmy przemyśleć decyzję (bardziej ja bo Marcin chciał go zabrać od razu). Po wyjściu ze schroniska w głowie mieliśmy jedną myśl – gdzie on będzie miał lepiej niż u nas? Nie możemy go tam zostawić, jest zimno, a on taki mały w wilgotnym boksie. Bez zębów nie poradzi sobie w towarzystwie innych większych od siebie czworonogów.
W tej sytuacji serce wzięło górę nad rozumem, więc wróciliśmy do schroniska po Mikiego. Klamka zapadła – adoptujemy go!
Była to jedna z najlepszych decyzji jakie podjęliśmy w naszym życiu. Po przyjeździe do domu nasz kot Czester przyjął nowego członka rodziny bardzo ciepło. Dość szybko się zaprzyjaźnili, a Mikuś w jego towarzystwie czuł się bardzo dobrze. Traktował go jak starszego brata.
Początki nie były łatwe. Po pierwszej wizycie u weterynarza okazało się że Miki ma poważną wadę serca, rokowania nie były za dobre… Całe szczęście trafiliśmy na dobrego specjalistę, który zastosował odpowiednie leczenie i Miki jest już z nami ponad rok.
Przez ten czas między Mikim, a mną nawiązała się niesamowita więź. Jesteśmy niemal nierozłączni. Miki obdarzył mnie tak dużym zaufaniem, że po prostu nie mogę go już nigdy zawieść! Dzisiaj nie wyobrażam sobie że mogło by go zabraknąć w naszym życiu. Pomimo swojego wieku Miki jest bardzo pogodnym i radosnym psem.
Razem bardzo dużo przeszliśmy w czerwcu 2015 roku. Odszedł od nas nagle nasz kochany kot – Czester. Był to ogromy cios. Miki stracił swojego najlepszego kumpla, a my ukochanego przyjaciela.
Ten okres był dla nas bardzo trudny. Brak Czestera bardzo doskwierał. Po jego śmierci rozważaliśmy adopcję kota, jednak nikt nie brał pod uwagę drugiego psa. Z racji tego, że jesteśmy wolontariuszami i w schronisku bywamy dość często szanse na nie przyniesienie kolejnego zwierzaka do domu były marne.
Ten dzień też dobrze zapamiętałam. Tym razem była to sobota, a dokładnie 15 sierpnia 2015.
Będąc na spacerze ze swoim podopiecznym spotkałam wolontariuszkę z uroczym staruszkiem o imieniu Norek. Jak zobaczyłam tą uroczą bezzębna, kudłatą kulkę od razu się zauroczyłam. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marcina. Powiedziałam mu, że musi pilnie przyjechać do schroniska żeby poznać jednego psiaka.
Po przyjeździe Marcina zabraliśmy Norka na spacer. A, że Norek to złodziej, więc skradł serce także jemu. Marcin oczywiście podjął męską decyzję – zabieram go! Ty masz Mikiego, a to będzie mój pies. Ja oczywiście jako królowa zamieszania spanikowałam. Drugi pies, nie ogarniemy tego… Nie, jednak nie możemy go zabrać. Smutni zaprowadziliśmy go z powrotem do boksu, w którym mieszkał.
Ogarnęliśmy resztę naszych psów, a po skończonej pracy poszliśmy się przebrać. Marcin powiedział, żeby przed wyjściem do niego jeszcze zajrzeć. Kiedy spojrzeliśmy do jego boksu zaniemówiliśmy. Stał przy metalowych drzwiach, wlepiając w nas swoje okrągłe oczy. Jakby chciał powiedzieć – zabierzcie mnie stąd.
Wtedy Marcin otworzył boks i powiedział – idziesz z nami! I tak oto staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami dwóch przecudownych psich seniorów. Miki i Fido od pierwszych chwil spodobali się sobie.
Adopcja Fidka była również najlepszą decyzją jaką mogliśmy podjąć. Dzięki niemu Miki stał się bardziej odważny, pewny siebie i jeszcze bardziej wesoły. Dzięki Fidowi poprawiły się relacje Mikiego i Marcina, którego się bał i do końca mu nie ufał.
Kochamy ich najbardziej na świecie i nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Na co dzień dają nam tyle radości, że życie bez nich byłoby bardzo smutne.
Z całego serca polecamy adopcję psich seniorów,
Aga, Marcin, Miki i Fido.
http://blog.karmimypsiaki.pl/2577-2/
piątek, 6 maja 2016
10 rzeczy, które robią ludzie mający silne poczucie własnej wartości.
1. Opierają się na faktach
Nie na opiniach, nie na osądach, ale na prawdzie. Ich punktem odniesienia są mierzalne fakty, a nie własne ukryte interesy czy próba manipulacji innymi. Podejmując decyzję, zadawaj sobie pytanie: czy to opiera się na faktach?2. Mają dobry kontakt z rzeczywistością
Obserwują świat: innych, rodzinę, konkurencję, ludzi, otoczenie. Dzięki empatii, rozumieniu trendów, świadomości otoczenia są w stanie podejmować lepsze decyzje i zdają sobie sprawę, że stanowią część tych systemów. Dlatego pytaj się: co się dzieje w rzeczywistości, w której aktualnie się znajduję?3. Pozostają wierni sobie
To, co czują, myślą, sądzą, co podpowiada im intuicja, jest punktem odniesienia przy podejmowaniu decyzji. Ludzie z wysokim poczuciem własnej wartości nie wybierają innych zamiast siebie, by zdobyć pozorną akceptację, ale są wierni sobie. Operacyjne pytanie: co czuję i myślę na ten temat.4. Racjonalnie podchodzą do emocji
Każda emocja zniekształca postrzeganie i niezależnie od tego, czy ma pozytywny, czy negatywny charakter, i tak powoduje, że postrzegasz świat przez pryzmat tej emocji – jeśli np. jesteś smutny, mózg będzie bardziej zwracał uwagę na fakt stania w korku czy dłuższy dzień w pracy; te same doświadczenia w stanie radości zostaną inaczej zinterpretowane („hurra, wracam do domu”) lub pominięte. Dlatego nie podejmuj decyzji pod wpływem emocji i nie identyfikuj się z nimi. Zamiast tego obserwuj je i nie oceniaj ich.5. Podejmują samodzielne decyzje
Ponieważ nie ma nikogo, kto byłby bardziej kompetentny od Ciebie w przypadku decyzji, które Cię dotyczą, kluczowe staje się samodzielne ich podejmowanie. Wówczas sukces buduje własne poczucie wartości, a za porażki bierze się odpowiedzialność i wyciąga z nich wnioski. Obie kwestie dają sprawczość i prowadzą do bycia kowalem swego losu.6. Robią rzeczy dla innych
Każdy ludzki problem funkcjonuje w zakresie skali i niezależnie od kultury, płci czy wieku jest empirycznie identyczny. Odrzucenie tak samo boli Brazylijczyka, jak i Polaka, zdrada tak samo boli kobietę i mężczyznę. Jedyne różnice to świadomość tego, na jaką skalę chcesz ten problem rozwiązać. Jeśli sobie sam z tym poradzisz, będziesz potencjalnie jedynym klientem tego emocjonalnego zysku; jeśli podzielisz się nim z innymi, oszczędzisz im problemów; a jeśli poinformujesz o tym świat (makroskala), Twoich odbiorców będzie więcej. Pytanie: jak mogę rozwiązać problem miliarda ludzi.7. Myślą dużymi kategoriami
Im większy problem, tym więcej nauki; nie uczymy się z sukcesów (te informują tylko, że idziemy w dobrym kierunku), ale z porażek. Dlatego branie na siebie dużych problemów oznacza największy rozwój: konfrontacja z lękami daje siłę, motywacja buduje wolę, wyciągane wnioski są wartością dla innych, którzy zaczynają Cię wybierać na lidera, bo możesz zrobić rzeczy, których oni sami nie umieją, a których potrzebują. Na jakie problemy cierpią Polacy?8. Nie żyją życiem innych
Nie hejtują, nie zajmują się tym, co inni o nich myślą, nie porównują się do innych (ale czerpią z nich inspirację), nie tracą czasu na kłótnie i udowadnianie racji, nie uciekają od życia, nie interesują ich plotki ani puste emocje. Skupiają się na sobie, bo własnym rozwojem są w stanie przysłużyć się innym. Kierują się pytaniami: Co chcę osiągnąć? Jak mogę zmienić świat? Co czuję?9. Ciągle się uczą
Bo świat się zmienia, a oni są inteligentniejsi niż kiedyś. Bo to, co kiedyś działało, dziś już nie wystarcza. Bo to, co było dobre wcześniej, teraz nie jest. Bo zmieniają się, by realizować swój potencjał, zamiast stać w miejscu i walczyć z nieuniknioną koniecznością porzucania. Bo trzymanie się tego, co się zna, ogranicza, wszak mądrość czeka w innym spojrzeniu na rzeczywistość niż dotychczasowe.10. Tworzą siebie
Bo to jedyna droga do samorealizacji. Wychodzą ponad świat kulturowych ograniczeń, odpępawiają się jako dorośli i kreują swe własne życia. Uczą się zasad systemów, w których funkcjonują, i korzystają z nich, by budować siebie i stawać się kowalem własnego losu. Jedyne przeznaczenie to ich własne plany, karmę mają taką, jak odniosą się do rzeczywistości, wyroki Boga to ich własna wola, definiują sytuacje, które ich spotykają. Ludzie mający poczucie własnej wartości ciągle się pytają, kim muszą się stać, by realizować sens własnego życia.http://mateuszgrzesiak.pl/10-rzeczy-ktore-robia-ludzie-majacy-silne-poczucie-wlasnej-wartosci/
czwartek, 5 maja 2016
Dziecko, które przebywa w towarzystwie rozluźnionego dorosłego, nie jest w stanie być „niegrzeczne”.
Autor: Dorora Hołówka dla magazynu „Sens”
Czego możemy nauczyć się od dziecka?
Dzieci pokazują nam to, co wyparliśmy w procesie uspołeczniania. Najczęściej jest to złość, ale też smutek, żal, poczucie winy, spontaniczność.Dlatego warto potraktować je jako naszych najlepszych nauczycieli.
Kiedy przychodzi do mnie matka, twierdząc, że ma problem z własnym dzieckiem, wówczas daję jej kilka zaleceń. Po pierwsze, napisz na kartce, jakich rad udzieliłabyś swojemu dziecku, co byś w nim zmieniła, a potem przeczytaj na głos, najlepiej przed lustrem. Następnie wprowadź te zmiany w swoje życie i obserwuj, jak dokonuje się cudowne uzdrowienie twojego dziecka. Po drugie, opowiedz komuś bliskiemu na głos, jak postrzegasz swoje dziecko, zrób to szczerze, opisz rzeczy, z których jesteś dumna, ale też zachowania lub cechy charakteru, które cię niepokoją. Kiedy będziesz opowiadała, bądź świadoma, że każde z wypowiedzianych zdań jest częścią ciebie.
Z moich długoletnich i wnikliwych obserwacji jasno wynika, że dzieci są papierkiem lakmusowym nas samych. Sposób, w jaki do nich mówimy, pokazuje tak naprawdę nasz wewnętrzny dialog, który z czasem staje się również dialogiem wewnętrznym naszych pociech. Ich zachowania odzwierciedlają wprost nasze emocje. Dlatego jeśli widzimy, że dziecko jest niespokojne, to zamiast je uspokajać, krzyczeć, upominać – warto skontaktować się z własnymi emocjami, bowiem dzieciaki stanowią swoiste odbicie tego, co dzieje się w nas samych. Kiedy my się wyciszymy, w efekcie dziecko zarezonuje spokojem.
To, czego nie chcemy widzieć.
Pewnego dnia przyszedł do mnie mężczyzna, który był bardzo zmartwiony negatywnym nastawieniem swojego dziecka. Zapytałam, kiedy ostatnio doświadczył trudnych emocji, i jak by je opisał. Nie potrafił powiedzieć. Stwierdził, że jeśli dzieje się w jego życiu coś trudnego, skupia się na rozwiązaniu problemu. Oczywiście w takim podejściu nie byłoby nic złego, gdyby nie fakt, że mężczyzna ten nauczony został całkowitego wypierania trudnych emocji. Niestety, to, co odtrącamy, zawsze upomina się o siebie i to właśnie najczęściej dzieci pokazują nam to, czego nie chcemy widzieć.
Mężczyzna wraz ze swoją żoną rozpoczął świadomą pracę nad zatrzymywaniem się na negatywnych emocjach – nie po to, aby rozpamiętywać to, co trudne, ale po to, żeby przyznać, że istnieją uczucia, które sprawiają dyskomfort i ból. Paradoksalnie przyznanie się do odczuwania trudnych emocji uwalnia nas od nich, i tym samym uwalnia nasze dzieci. Energię, którą poświęcaliśmy na utrzymywanie ich w nieświadomości, możemy spożytkować na kreowanie radosnego życia, w którym doświadczamy całego spektrum uczuć.
To przed czym bronimy się
Kiedy postanawiamy, że nie chcemy być więcej ofiarą, ponieważ w dzieciństwie doświadczyliśmy cierpienia, zaczynamy zwykle wchodzić w rolę kata, w konsekwencji nasze dziecko najczęściej przejmuje rolę ofiary, pokazując nam to, z czym nie chcemy się skonfrontować. I przeciwnie – kiedy sami zachowujemy się jak ofiara, nasze dziecko zaczyna przypominać kata. Zjawisko to można zaobserwować w przyrodzie. Wielu opiekunów drapieżnych zwierząt opisuje to niezwykłe doświadczenie, że gdy uciekasz przed tygrysem, to on cię goni, a kiedy zaczynasz biec w jego kierunku – ucieka. Natomiast kiedy się zatrzymujesz i kierujesz życzliwe emocje ku zwierzęciu, ono zaczyna bawić się z tobą i do momentu, w którym nie czujesz lęku, jesteś całkowicie bezpieczna, nawet jeśli tygrys jest głodny.
Podobnie jest z dzieckiem. Jeśli mamy kontakt z własnymi emocjami, wówczas maluch otwiera swoje serce nie tylko na nas, ale na wszystkie przejawy życia.
To, czego możemy się nauczyć
Zaobserwowałam, że nasze dzieci widzimy przez pryzmat nas samych, własnych nawyków, wzorców, które ukształtowała przeszłość. Wśród psychologów słynne jest powiedzenie, że jesteśmy sumą naszych przekonań. Kiedy rozwijamy się, zaczynamy proces podważania tego, co wydawało się wyrocznią. W niewytłumaczalny sposób dzieci zaczynają dostosowywać się do naszych nowych przekonań – tak jakbyśmy naszymi myślami tworzyli dziecko. Oczywiście, nie ma jednoznacznych badań naukowych potwierdzających to zjawisko. Jednak wnikliwy obserwator bez zbytecznych psychologicznych kwalifikacji może doświadczyć tego, o czym piszę, dlatego zachęcam do otwarcia się na to doświadczenie. Daje ono poczucie ogromnej sprawczości, które potem można z powodzeniem przełożyć na inne dziedziny życia.
Dzieci, oprócz tego, że pokazują nam to, czego nie akceptujemy w sobie, są skarbnicą wiedzy i dają nam odpowiedzi na trudne pytania. W związku z tym, że ich umysły nie są jeszcze przesiąknięte szkolną wiedzą, mają ogromny dostęp do intuicji. Wiedza szkolna wbrew pozorom w bardzo dużym stopniu ogranicza nasze horyzonty. Problem polega na tym, że dorośli nie biorą na poważnie dziecięcych rad. W związku z tym, że dzieci często posługują się metaforą, dorośli traktują ich słowa jako fantazję, a to wielki błąd. Dlatego zachęcam do uważnego słuchania naszych pociech i szacunku do ich mądrości, która pochodzi prosto z serca.
http://www.nowapsychologia.com/dziecko-ktore-przebywa-w-towarzystwie-rozluznionego-doroslego-nie-jest-w-stanie-byc-niegrzeczne/
Czego możemy nauczyć się od dziecka?
Dzieci pokazują nam to, co wyparliśmy w procesie uspołeczniania. Najczęściej jest to złość, ale też smutek, żal, poczucie winy, spontaniczność.Dlatego warto potraktować je jako naszych najlepszych nauczycieli.
Kiedy przychodzi do mnie matka, twierdząc, że ma problem z własnym dzieckiem, wówczas daję jej kilka zaleceń. Po pierwsze, napisz na kartce, jakich rad udzieliłabyś swojemu dziecku, co byś w nim zmieniła, a potem przeczytaj na głos, najlepiej przed lustrem. Następnie wprowadź te zmiany w swoje życie i obserwuj, jak dokonuje się cudowne uzdrowienie twojego dziecka. Po drugie, opowiedz komuś bliskiemu na głos, jak postrzegasz swoje dziecko, zrób to szczerze, opisz rzeczy, z których jesteś dumna, ale też zachowania lub cechy charakteru, które cię niepokoją. Kiedy będziesz opowiadała, bądź świadoma, że każde z wypowiedzianych zdań jest częścią ciebie.
Z moich długoletnich i wnikliwych obserwacji jasno wynika, że dzieci są papierkiem lakmusowym nas samych. Sposób, w jaki do nich mówimy, pokazuje tak naprawdę nasz wewnętrzny dialog, który z czasem staje się również dialogiem wewnętrznym naszych pociech. Ich zachowania odzwierciedlają wprost nasze emocje. Dlatego jeśli widzimy, że dziecko jest niespokojne, to zamiast je uspokajać, krzyczeć, upominać – warto skontaktować się z własnymi emocjami, bowiem dzieciaki stanowią swoiste odbicie tego, co dzieje się w nas samych. Kiedy my się wyciszymy, w efekcie dziecko zarezonuje spokojem.
To, czego nie chcemy widzieć.
Pewnego dnia przyszedł do mnie mężczyzna, który był bardzo zmartwiony negatywnym nastawieniem swojego dziecka. Zapytałam, kiedy ostatnio doświadczył trudnych emocji, i jak by je opisał. Nie potrafił powiedzieć. Stwierdził, że jeśli dzieje się w jego życiu coś trudnego, skupia się na rozwiązaniu problemu. Oczywiście w takim podejściu nie byłoby nic złego, gdyby nie fakt, że mężczyzna ten nauczony został całkowitego wypierania trudnych emocji. Niestety, to, co odtrącamy, zawsze upomina się o siebie i to właśnie najczęściej dzieci pokazują nam to, czego nie chcemy widzieć.
Mężczyzna wraz ze swoją żoną rozpoczął świadomą pracę nad zatrzymywaniem się na negatywnych emocjach – nie po to, aby rozpamiętywać to, co trudne, ale po to, żeby przyznać, że istnieją uczucia, które sprawiają dyskomfort i ból. Paradoksalnie przyznanie się do odczuwania trudnych emocji uwalnia nas od nich, i tym samym uwalnia nasze dzieci. Energię, którą poświęcaliśmy na utrzymywanie ich w nieświadomości, możemy spożytkować na kreowanie radosnego życia, w którym doświadczamy całego spektrum uczuć.
To przed czym bronimy się
Kiedy postanawiamy, że nie chcemy być więcej ofiarą, ponieważ w dzieciństwie doświadczyliśmy cierpienia, zaczynamy zwykle wchodzić w rolę kata, w konsekwencji nasze dziecko najczęściej przejmuje rolę ofiary, pokazując nam to, z czym nie chcemy się skonfrontować. I przeciwnie – kiedy sami zachowujemy się jak ofiara, nasze dziecko zaczyna przypominać kata. Zjawisko to można zaobserwować w przyrodzie. Wielu opiekunów drapieżnych zwierząt opisuje to niezwykłe doświadczenie, że gdy uciekasz przed tygrysem, to on cię goni, a kiedy zaczynasz biec w jego kierunku – ucieka. Natomiast kiedy się zatrzymujesz i kierujesz życzliwe emocje ku zwierzęciu, ono zaczyna bawić się z tobą i do momentu, w którym nie czujesz lęku, jesteś całkowicie bezpieczna, nawet jeśli tygrys jest głodny.
Podobnie jest z dzieckiem. Jeśli mamy kontakt z własnymi emocjami, wówczas maluch otwiera swoje serce nie tylko na nas, ale na wszystkie przejawy życia.
To, czego możemy się nauczyć
Zaobserwowałam, że nasze dzieci widzimy przez pryzmat nas samych, własnych nawyków, wzorców, które ukształtowała przeszłość. Wśród psychologów słynne jest powiedzenie, że jesteśmy sumą naszych przekonań. Kiedy rozwijamy się, zaczynamy proces podważania tego, co wydawało się wyrocznią. W niewytłumaczalny sposób dzieci zaczynają dostosowywać się do naszych nowych przekonań – tak jakbyśmy naszymi myślami tworzyli dziecko. Oczywiście, nie ma jednoznacznych badań naukowych potwierdzających to zjawisko. Jednak wnikliwy obserwator bez zbytecznych psychologicznych kwalifikacji może doświadczyć tego, o czym piszę, dlatego zachęcam do otwarcia się na to doświadczenie. Daje ono poczucie ogromnej sprawczości, które potem można z powodzeniem przełożyć na inne dziedziny życia.
Dzieci, oprócz tego, że pokazują nam to, czego nie akceptujemy w sobie, są skarbnicą wiedzy i dają nam odpowiedzi na trudne pytania. W związku z tym, że ich umysły nie są jeszcze przesiąknięte szkolną wiedzą, mają ogromny dostęp do intuicji. Wiedza szkolna wbrew pozorom w bardzo dużym stopniu ogranicza nasze horyzonty. Problem polega na tym, że dorośli nie biorą na poważnie dziecięcych rad. W związku z tym, że dzieci często posługują się metaforą, dorośli traktują ich słowa jako fantazję, a to wielki błąd. Dlatego zachęcam do uważnego słuchania naszych pociech i szacunku do ich mądrości, która pochodzi prosto z serca.
http://www.nowapsychologia.com/dziecko-ktore-przebywa-w-towarzystwie-rozluznionego-doroslego-nie-jest-w-stanie-byc-niegrzeczne/
środa, 4 maja 2016
7 sposobów, w jakie zwierzęta pozytywnie wpływają na nasze życie.
Powita Cię w progu, przytuli się i cierpliwie „wysłucha”. Pies,
kot, kanarek, chomik lub inny futrzasty lub pierzasty zwierzak
zaakceptuje Cię bezwarunkowo i obdarzy szczerą miłością. Dzięki nim
poprawisz jakość swojego życia, łatwiej poradzisz sobie ze stresem i
nawiążesz nowe znajomości. Poznaj 7 sposobów, w jakie zwierzęta
pozytywnie wpływają na nasze życie.
Kiedy wracasz do domu, do merdającego ogona, do mruczenia lub pogodnych ptasich treli, po stresującym dniu czujesz nagły przypływ spokoju. To nie tylko wrażanie! Badania naukowe sugerują, że zwierzęta faktycznie wywierają pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Fizyczne i psychiczne.
Zwierzęta poprawiają jakość życia
Popularne przekonania, głoszą, że ludzie często decydują się na zwierzęta, bo chcą w ten sposób walczyć z samotnością, zastąpić sobie bliskich lub dzieci. Tymczasem badania pokazują, że właściciele zwierząt są typowo bardziej towarzyscy i mają bogatsze życie społeczne, niż osoby zwierząt nie posiadające. Są też bardziej aktywni fizycznie i pewni siebie. Badania pokazują nawet, że kontakt lub opieka nad zwierzętami znacząco poprawia jakość naszego życia. Popularne przekonania o powodach, dla których ludzie decydują się na zwierzęta, można zatem włożyć między bajki .
Zwierzęta uspokajają i łagodzą stres
Miękkie futro, zapach, mruczenie czy mokry język na twarzy. Nawet śpiew kanarka ukoi nasze nerwy! Przebywanie w tym samym pomieszczeniu co zwierzę, uspokaja nas. Oksytocyna, która wytwarza się w organizmie na widok pupila, przynosi uczucie szczęścia. Co więcej, następuje obniżenie poziomu kortyzolu, czyli hormonu stresu. Uspakajające i relaksujące oddziaływanie zwierząt zachodzi na wielu polach. Nawet jeśli nie masz w domu zwierzaka, odpocząć psychicznie pomoże Ci wolontariat i spacer z psem ze schroniska. Czasem starczy zwykły spacer do lasu i ptasie trele, które otoczą Cię ze wszystkich stron.
Zwierzęta pomagają w leczeniu depresji
Zwierzęta wspierają nas emocjonalnie w ciężkich chwilach lub obniżeniach nastroju. Zwłaszcza psy wspomagają samopoczucie, obniżają poziom stresu i podwyższają samoocenę. Dzięki zwierzęciu skupiamy się na nim, zamiast na negatywnych myślach, które zazwyczaj ma osoba z depresją. Czasem opieka nad psem lub kotem jest tym, co motywuje nas do wstania z łóżka. Nakarmić, wyjść na spacer, przytulić – lista potrzeb zwierzaka może być długa. A kiedy zwierzę zwraca na Ciebie uwagę, daje Ci bezwarunkową miłość i akceptację.
Zwierzęta poprawiają kondycję
Pies to najlepszy towarzysz podczas spaceru. Zazwyczaj cieszy się na myśl o każdym wyjściu na dwór i nie marudzi w niepogodę. Osoby wyprowadzające psa na spacer mają lepszą kondycję niż te, które chodzą na spacery z innymi osobami, bez psów. Naukowcy obliczyli, że właściciele psów spacerują prawie dwa razy dłużej w ciągu tygodnia niż osoby, które nie posiadają psa. Zwierzaki motywują do ruchu!
Zwierzęta obniżają ryzyko chorób krążenia
Niższe poziomy cholesterolu, stresu i ciśnienia oraz poprawiona kondycja, oznaczają obniżone ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia. Tę teorię potwierdzają badania naukowe, według których opiekunowie zwierząt, zwłaszcza psów, wykazują mniejszą liczbę zachorowań. Jak to działa? Jeśli masz psa, codzienne spacery i ruch obniżają poziom cholesterolu i trójglicerydów. Zwierzęta obniżają także wzrost poziomu złego cholesterolu i ciśnienie krwi. Głaskanie psa, kota, chomika czy szczurka to zatem sytuacja korzystna dla obu stron: zwierzę jest zadowolone, a nam spada ciśnienie.
Zwierzęta zapobiegają dziecięcym alergiom
Jeśli Twoje dziecko ma okazję przebywać pod jednym dachem ze zwierzęciem, masz szczęście! Dzieci, które miały kontakt ze zwierzętami przed 6 miesiącem życia, wykazują mniejsze prawdopodobieństwo alergii, kataru siennego czy egzemy w późniejszym wieku. Co więcej, dzieci, które mają kontakt z psami czy kotami, zazwyczaj mają też silniejszy układ odpornościowy.
Zwierzęta łagodzą przewlekły ból
Kontakt ze zwierzętami odwraca również uwagę od chronicznego bólu. Głaskanie psa lub kota, przytulanie się, sprawia, że w organizmie wytwarzane są endorfiny, które łagodzą ból. Okazuje się, że osoby po operacji wymiany stawu biorą mniej leków przeciwbólowych, kiedy decydują się na terapię z udziałem zwierząt, na przykład dogoterapię (terapię z udziałem psów) lub felinoterapię (terapię z udziałem kotów).
Kto z Was funduje sobie dogoterapię lub felinoterapię na co dzień? A może jesteście szczęśliwymi opiekunami innych zwierząt?
http://ulicaekologiczna.pl/umysl-i-cialo/7-sposobow-zwierzeta-pozytywnie-wplywaja-zycie/
Kiedy wracasz do domu, do merdającego ogona, do mruczenia lub pogodnych ptasich treli, po stresującym dniu czujesz nagły przypływ spokoju. To nie tylko wrażanie! Badania naukowe sugerują, że zwierzęta faktycznie wywierają pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Fizyczne i psychiczne.
Zwierzęta poprawiają jakość życia
Popularne przekonania, głoszą, że ludzie często decydują się na zwierzęta, bo chcą w ten sposób walczyć z samotnością, zastąpić sobie bliskich lub dzieci. Tymczasem badania pokazują, że właściciele zwierząt są typowo bardziej towarzyscy i mają bogatsze życie społeczne, niż osoby zwierząt nie posiadające. Są też bardziej aktywni fizycznie i pewni siebie. Badania pokazują nawet, że kontakt lub opieka nad zwierzętami znacząco poprawia jakość naszego życia. Popularne przekonania o powodach, dla których ludzie decydują się na zwierzęta, można zatem włożyć między bajki .
Zwierzęta uspokajają i łagodzą stres
Miękkie futro, zapach, mruczenie czy mokry język na twarzy. Nawet śpiew kanarka ukoi nasze nerwy! Przebywanie w tym samym pomieszczeniu co zwierzę, uspokaja nas. Oksytocyna, która wytwarza się w organizmie na widok pupila, przynosi uczucie szczęścia. Co więcej, następuje obniżenie poziomu kortyzolu, czyli hormonu stresu. Uspakajające i relaksujące oddziaływanie zwierząt zachodzi na wielu polach. Nawet jeśli nie masz w domu zwierzaka, odpocząć psychicznie pomoże Ci wolontariat i spacer z psem ze schroniska. Czasem starczy zwykły spacer do lasu i ptasie trele, które otoczą Cię ze wszystkich stron.
Zwierzęta pomagają w leczeniu depresji
Zwierzęta wspierają nas emocjonalnie w ciężkich chwilach lub obniżeniach nastroju. Zwłaszcza psy wspomagają samopoczucie, obniżają poziom stresu i podwyższają samoocenę. Dzięki zwierzęciu skupiamy się na nim, zamiast na negatywnych myślach, które zazwyczaj ma osoba z depresją. Czasem opieka nad psem lub kotem jest tym, co motywuje nas do wstania z łóżka. Nakarmić, wyjść na spacer, przytulić – lista potrzeb zwierzaka może być długa. A kiedy zwierzę zwraca na Ciebie uwagę, daje Ci bezwarunkową miłość i akceptację.
Zwierzęta poprawiają kondycję
Pies to najlepszy towarzysz podczas spaceru. Zazwyczaj cieszy się na myśl o każdym wyjściu na dwór i nie marudzi w niepogodę. Osoby wyprowadzające psa na spacer mają lepszą kondycję niż te, które chodzą na spacery z innymi osobami, bez psów. Naukowcy obliczyli, że właściciele psów spacerują prawie dwa razy dłużej w ciągu tygodnia niż osoby, które nie posiadają psa. Zwierzaki motywują do ruchu!
Zwierzęta obniżają ryzyko chorób krążenia
Niższe poziomy cholesterolu, stresu i ciśnienia oraz poprawiona kondycja, oznaczają obniżone ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia. Tę teorię potwierdzają badania naukowe, według których opiekunowie zwierząt, zwłaszcza psów, wykazują mniejszą liczbę zachorowań. Jak to działa? Jeśli masz psa, codzienne spacery i ruch obniżają poziom cholesterolu i trójglicerydów. Zwierzęta obniżają także wzrost poziomu złego cholesterolu i ciśnienie krwi. Głaskanie psa, kota, chomika czy szczurka to zatem sytuacja korzystna dla obu stron: zwierzę jest zadowolone, a nam spada ciśnienie.
Zwierzęta zapobiegają dziecięcym alergiom
Jeśli Twoje dziecko ma okazję przebywać pod jednym dachem ze zwierzęciem, masz szczęście! Dzieci, które miały kontakt ze zwierzętami przed 6 miesiącem życia, wykazują mniejsze prawdopodobieństwo alergii, kataru siennego czy egzemy w późniejszym wieku. Co więcej, dzieci, które mają kontakt z psami czy kotami, zazwyczaj mają też silniejszy układ odpornościowy.
Zwierzęta łagodzą przewlekły ból
Kontakt ze zwierzętami odwraca również uwagę od chronicznego bólu. Głaskanie psa lub kota, przytulanie się, sprawia, że w organizmie wytwarzane są endorfiny, które łagodzą ból. Okazuje się, że osoby po operacji wymiany stawu biorą mniej leków przeciwbólowych, kiedy decydują się na terapię z udziałem zwierząt, na przykład dogoterapię (terapię z udziałem psów) lub felinoterapię (terapię z udziałem kotów).
Kto z Was funduje sobie dogoterapię lub felinoterapię na co dzień? A może jesteście szczęśliwymi opiekunami innych zwierząt?
http://ulicaekologiczna.pl/umysl-i-cialo/7-sposobow-zwierzeta-pozytywnie-wplywaja-zycie/
Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
Wiele osób używa sformułowania „proza życia”. Są to osoby,
które przegapiają życie. Każdego dnia, obok nas zdarzają się cuda. Życie jest
cudem, my jesteśmy cudem. Nie dostrzegamy tego, ponieważ nie ma nas tam, gdzie
powinniśmy być – w tu i teraz. Nie kontrolujemy naszych myśli. To one przejęły
władzę nad nami. Nie zwracamy uwagi na treści, których dotyczą nasze myśli.
Stale się czymś martwimy, co przenosi nas w przyszłość. Ciągle czegoś żałujemy,
co sprawia, że wracamy do przeszłości. Kiedy już uda nam się skupić uwagę na
chwili obecnej, to zazwyczaj dotyczy ona kwestii materialnych.
Budząca się do życia natura, śpiew ptaków, kołyszące się na
wietrze drzewa, wschodzące każdego ranka słońce nie są prozą. To poezja w
najczystszym wydaniu. Pełna i absolutna harmonia. Wszystko jest ze sobą
idealnie zsynchronizowane. Wszystko czemuś służy. Nie ma mowy o jakiejkolwiek
przypadkowości. Tylko i wyłącznie od nas zależy, czego chcemy doświadczać. Jeżeli
nieustannie będziemy powtarzać, że „przygniata nas proza życia”, to wkrótce
rzeczywiście tak się stanie. Wszechświat obdarzy nas tym, o co prosimy. Jeśli
spojrzymy na nasze życie jak na cud, ono będzie cudem. Kiedy tylko dostrzeżemy
poezję wokół nas i otworzymy się na nią, ona stanie się naszą rzeczywistością.
Świat jest taki, jaki myślimy, że jest. Myśli, które są pełne obaw, strachu,
troski i gniewu wpędzają nas w choroby i negatywnie wpływają na nasze
samopoczucie. Myśli przepełnione miłością, wdzięcznością, współczuciem,
ufnością i przebaczeniem uzdrawiają nas i podnoszą naszą witalność. Nasze myśli
przyciągają swoje odpowiedniki, tworzą naszą rzeczywistość. Wszystko o czym
myślimy, wcześniej czy później, zamanifestuje się w naszym życiu. Sami kreujemy
nasze własne doświadczenia. Innymi słowy, pozytywnymi myślami przyciągamy
pozytywne zdarzenia i ludzi, natomiast negatywnymi myślami przyciągamy
negatywne zdarzenia i ludzi. Zatem, jeśli chcemy zmienić nasz świat, najpierw
musimy zmienić nasze myśli.
Większość rzeczy wykonuje za nas podświadomość. Działamy jak roboty. Przez lwią część dnia funkcjonujemy na autopilocie. Nie angażujemy się w stu procentach na czynnościach, które wykonujemy. Robiąc jedną rzecz, myślimy już o następnej. W taki oto sposób popadamy w monotonię, rutynę. Dosięgnęła nas proza życia.
http://pawelchomik.blogspot.com/2016/05/swiat-jest-taki-jaki-myslisz-ze-jest.html
wtorek, 3 maja 2016
Pokrzywa – Winko wzmacniające i oczyszczające z pokrzywą.
Wiosna to cudowna pora, kiedy w przyrodzie pojawiają się wspaniałe, cenne roślinki.
Warto wtedy zwrócić szczególną uwagę na pokrzywę, która jest znakomitym produktem kulinarnym, ale również leczniczym.
Oprócz herbatek czy syropów z pokrzywy możemy zrobić winko, które na organizm podziała silniej i głębiej.
Winko takie pomaga w wielu schorzeniach, ale głównie działa na organizm oczyszczająco i wzmacniająco.
Polecam je tym, którzy czują się wyczerpani, zmęczeni, zestresowani.
Winko takie zadziała na organizm odtruwająco, a jednocześnie pobudzi do życia i doda energii.
Pokrzywa działa krwiotwórczo, dlatego warto ją stosować jeśli pragniemy oczyścić krew i wzmocnić układ krwionośny, ale także pomoże przy kamieniach nerkowych i problemach z układem moczowym.
Zioło to działa na organizm żółciopędnie, poprawia przemianę materii, ale także reguluje i zmniejsza poziom cukru we krwi.
Herbatki, syropki czy winko z pokrzywą, ale również świeża pokrzywa dodawana do potraw to znakomite uzupełnienie witamin, gdyż roślina ta to naturalna odżywka dla ludzkiego organizmu, którą warto stosować w każdej postaci.
Winko wzmacniające i oczyszczające
z pokrzywą
świeża posiekana pokrzywa 8-10 garści
wino białe wytrawne 2 szt.
miód ok. 8-10 łyżek
domowy ocet jabłkowy ok. 1 szkl.
laska cynamonu 2 szt.
laska wanilii 1 szt.
listki laurowe 3 szt.
kardamon 1 łyżeczka
Wypłukaną, odsączoną i posiekaną pokrzywę wrzucamy do garnka.
Dodajemy rozkruszoną laskę cynamonu, przekrojoną na pół laskę wanilii, listki laurowe, kardamon i całość zalewamy winem.
Ogrzewamy na małym ogniu przez 15 minut.
Odstawiamy pod przykryciem do naciągnięcia na 30 minut.
Następnie przecedzamy na sitku, dodajemy miód, domowy ocet i stawiamy ponownie na małym ogniu.
Ogrzewamy przez 5 minut, po czym przelewamy do wyparzonych gorącą wodą szklanych butelek.
Polecam gorące butelki z winkiem włożyć do papierowego kartonika, owinąć dokładnie bardzo grubym kocem i pozostawić na następny dzień do wystudzenia.
https://ciasnakuchnia.com/2016/04/30/pokrzywa-winko-wzmacniajace-i-oczyszczajace-z-pokrzywa-2/
Tak przygotowane winko dodajemy 3-4 razy dziennie po 2-3 łyżki do ciepłej ziołowej herbatki.
-> Ocet jabłkowy własnej roboty
-> Syrop z pokrzywy
poniedziałek, 2 maja 2016
Dlaczego zapomnieliśmy o miedzianych naczyniach?
Ostatnio na każdym kroku słyszymy o bardzo modnym trendzie używania przedmiotów wykonanych z miedzi tj. biżuteria, naczynia, kubki, garnki, oświetlenia.
Nie ma prawie takiej dziedziny życia, w której nie miałaby jakiegoś zastosowania.
Czy to jest moda?
Czy jednak metal ma istotne znaczenia dla naszego zdrowia?
Miedź nie jest wymysłem obecnej cywilizacji
Przedmioty miedziane miały swoje zastosowanie w minionych wiekach. Jednak z jakieś przyczyny zostały zastąpione innymi wygodnymi, ale niekoniecznie zdrowymi materiałami.Miedź wykluczono z naszego życia.
Osobiście pamiętam miedziane garnki i patelnie będące nieodzownym elementem kuchni mojej babci.
Ludzie żyjący dziesiątki/setki lat temu wiedzieli o jej dobroczynnym oddziaływaniu na nasze zdrowie.
Woda przechowywana w miedzianych naczyniach nie psuła się, a wręcz oczyszczała.
Jak do tego dochodziło?
Jony miedzi przechodzą do wody, po kilku godzinach zabijają bakterie.
W jakich produktach występuje miedź?
Zarodki, otręby, orzechy, nasiona słonecznika i dyni, kakao, wątroba.W wodzie jej ilość zależna jest od jej kwasowości.
O czym może świadczyć jej niedobór?
Brak koncentracji, problemy z pamięcią, łamliwe kości, brak odporności, anemia.
W prawdzie nie można przedawkować miedzi w organizmie, niemniej należy uważać, bo jej nadmiar uszkadza narządy, w których się gromadzi jak: wątroba, mózg.
Jeżeli chcesz stosować preparaty z miedzi, to tylko po konsultacji z lekarzem i wykonaniu badania w celu ustalenia jego poziomu w organizmie.
Do czego potrzebna jest miedź?
W organizmie człowieka miedź występuje jako pierwiastek śladowy. Bierze udział w wielu procesach zachodzących w naszym organizmie.Obecna jest we wszystkich tkankach. Jej norma to: 75-100 mg.
Najwięcej miedzi znajduje się w takich organach jak: wątroba, mózg, serce, nerki. Najmniej w kościach i mięśniach.
Bierze udział w syntezie hemoglobiny, w transporcie tlenu do każdej komórki.
Od jej ilości zależy praca mózgu, nasze myślenie i zapamiętywanie.
Przeanalizujmy, dlaczego należy powrócić do miedzi:
- zabija szkodliwe bakterie, hamuje ich wzrost, przez co leczy stany zapalne żołądka jak: wrzody, niestrawność. Na te dolegliwości najlepsza jest szklanka wody wypita rano, z kubka miedzianego napełnionego wieczorem, a jeszcze lepsze mleko od krowy ręcznie dojonej.
- Oczyszcza nerki, wątrobę.
- Pomaga goić rany.
- Opóźnia starzenie komórek.
- Reguluje ciśnienie krwi.
- Jako przewodnik, stymuluje pracę mózgu i układu nerwowego.
- Jego odpowiedni poziom utrzymuje tarczycę w normie, ponieważ bierze czynny udział w prawidłowym jej funkcjonowaniu.
- Leczy stawy, ponieważ bierze udział w syntezie kolagenu i elastyny przez co działa przeciwzapalnie, przeciwbólowo.
- Niedobór miedzi w organizmie może prowadzić do siwienia włosów, rożnych skaz skórnych, ponieważ bierze on udział w powstawaniu melaniny, która aktywuje tyrozynazę.
- Miedz ma swój udział w syntezie hemoglobiny, przyswaja żelazo.
- Niedobory mikroelementów w tym miedzi, prowadzą do rozwoju choroby Alzheimera.
- Zwiększa odporność organizmu, chroni przed wolnymi rodnikami a tym samym zapobiega starzeniu się komórek.
Niech zapanuje w kuchni miedź
Oczywiście mówimy tu o naczyniach z miedzi i mamy na uwadze tylko czystą miedz. Na rynku dostępnych jest wiele przedmiotów częściowo pokrytych miedzią na zewnątrz, a w środku wypełnionych innymi substancjami. Nie ma mowy wtedy o ich walorach zdrowotnych. Musimy więc sprawdzać skład na etykietkach.Bardzo gorąco namawiam cię do przejścia na miedź. Musisz powyrzucać z kuchni plastik i inne dziwne tworzywa. Pozostaw szkło i miedź.
Jest fajny sposób na zdrową wodę, jeżeli nie masz dobrej jakości filtrów. Wystarczy zakupioną wodę przelewać do miedzianego lub szklanego dużego dzbanka. Od razu nie wypijesz go, dlatego samoistnie woda oczyszcza się z bakterii, stojąc w naturalnych naczyniach.
Woda pita z takiego naczynia powinna postać w nim przynajmniej parę godzin. Należy pamiętać, aby zawsze wieczorem napełniać dzbanek. Przez noc przefiltruje bakterie.
Jeżeli miedziany dzbanek zajdzie nalotem, to nie czyść go żrącymi środkami tylko naturalnymi, jak sok z cytryny.
Polecam również noszenie bransoletki lub innej biżuterii wykonanej z czystej miedzi. Ogranicza ona wpływ pola elektromagnetycznego, które wytwarza min. komórka lub inny sprzęt elektryczny.
Marta Brzoza
http://martabrzoza.pl/leczenie/dlaczego-zapomnielismy-o-miedzianych-naczyniach/