Ofiarę nie sposób zalać miłością.
Nie sposób jej też "pomóc".
Sama siebie zatrzymuje na poziomie dziecka, nie pozwala sobie dojrzeć, skazuje na nieszczęście i zamyka we wzorcu biednej, żałosnej istoty.
W całkowitej bezradności, może rozpaczliwie szukać pomocy, prosić o pomoc Boga, anioły czy inne istoty i rozpaczać, że tak bardzo prosi, tak bardzo się stara i tyle się terapeutyzuje, a nic się nie zmienia.
Z czasem pojawia się żal do Boga, że jak to tak?
.
Tymczasem Miłość czeka, aż zmienisz się sam i aż sam się na nią/Siebie otworzysz.
Ona nigdy przenigdy NIE BĘDZIE SIĘ NAD TOBĄ LITOWAĆ, nie będzie Cię załować i pochylać się nad Tobą, bo... byłoby niedorzecznością traktować istotę tak piękną, potężną i wspaniałą w taki sposób, jakby była brzydka, słaba i beznadziejna.
Miłość nie bawi się w takie gierki tylko po to, by zadowolić Twoje małe, smutne ja i utwierdzić Cię w swojej żałości.
Ona nie będzie służyć Twojemu małemu ja ani utwierdzać Cię w iluzji Twojej małości.
Ona służy tylko i wyłącznie Twojej wspaniałości.
Twojej Prawdzie.
.
Dlaczego miłość miałaby cię pocieszać w twoich iluzjach na swój temat, skoro widzi, jak poprzez łachmany, w które się ubrałeś, prześwituje tak potężne i przepiękne światło?
.
Kochanie, przychodzi moment, że trzeba zostawić swoje rozżalenie i niespełnione oczekiwania tam, gdzie ich miejsce
- w dzieciństwie.
Uszanować, głęboko uhonorować swoją krzywdę, wypłakać to, co było i czego nie było, wykrzyczeć to, co tak długo dusiło w gardle....
i zacząć ... DORASTAĆ.
Do wspaniałości, piękna, mocy, światła i miłości swojego Istnienia.
.
Tak, zawsze możesz pogrążać się nadal w żalu, że nie dostajesz od innych tego, co byś chciał, że nigdy nie dostałeś.
Miłość Ci na to pozwoli.
Będzie patrzyła, jak jęczysz i kwilisz,
cały czas obejmując Cię gorąco i czule w swoich ramionach, których słodyczy nie będziesz mógł poczuć, dopóki nie zaczniesz wyrastać ze swojego przywiązania do własnej małości.
.
Ludzie, od których oczekujesz miłości i wsparcia często nie są w stanie kochać samych siebie, obdarzyć siebie samych ciepłem.
Może też tak być, że ich czas się skończył i teraz nie chcą lub zwyczajnie nie mogą Cię już wspierać, Tobie towarzyszyć.
Poza tym nie jest niczyją rolą wspieranie Cię, pomaganie Ci, ratowanie Cię itd.
Nawet kochanie Ciebie nie jest niczyją rolą.
Jeśli miłość od drugiej istoty nie płynie samoistnie, nie wymusisz przepływu wedle swojego widzimisię. A nawet jak płynie, to nie zawsze będzie płynęła dokładnie tak, jak chcesz, zadowalając Twoje niespełnione oczekiwania i kojąc Twoje lęki.
.
Złoszcząc się na innych i użalając, że nie dają Ci tego, co byś chciał, zachowujesz się tak, jakbyś się wkurzał na to, że kot miauczy, a pies szczeka.
Jakże ta osoba miałaby zachowywać się inaczej, skoro jest właśnie taka, jaka jest?
Jaki ma sens zamykanie siebie w śmiesznych małych żądaniach , których druga istota nie jest w stanie spełnić?
Co Ci to daje?... ,
Czy to rzeczywiście się sprawdza, czy to ma sens?
Czy taka postawa przynosi korzyści komukolwiek?.
.
Nie miej żadnych złudzeń.
Miłość nie będzie Cię wspierać tak, jakbyś był smutnym, małym żebrakiem. Nie tak. Da Ci wszystko czego tylko potrzebujesz, ale nie zawsze będzie to zgodne z tym, co byś chciał z poziomu swojej małości.
Ona ciągle jest z Tobą, ciągle Ci towarzyszy, gotowa rozlać się w Tobie bez reszty, ale widząc Twoje przywiązanie do twojej żałosnej małości i słysząc Twoje błagania o pomoc może jedynie Cię objąć i zapytać:
"Ależ chwileczkę kochanie, dlaczego miałabym Cię ratować? Dlaczego miałabym Cię żałować i litować się nad Tobą? Cóż to za śmieszny pomysł? Przecież jesteś silny, mocny, a ja ciągle jestem z Tobą. Zawsze wspieram Cię w przebudzaniu do własnej Prawdy, uhonorowując wszystko, co przechodzisz".
.
Nie mówię jednak, żeby o nic nigdy nie prosić
(chociaż osobiście wolę dziękować i łączyć się w ten sposób z wewnętrzną nieograniczoną obfitością, która nie zawsze będzie się przejawiać na zewnątrz tak jak "chcę", ale zawsze tak, jak tego potrzebuję.)
Są takie momenty, w których jedna mocna inwokacja typu: "Proszę, zalej mnie miłością, zalej mnie światłem tam, gdzie ciemność, nakarm mnie tam, gdzie głód, napełnij, obejmij..." skierowana ku naszemu Duchowi, Wszechświata, Miłości czyni cuda w naszym wnętrzu i życiu.
Nie ma nic złego w tym, że robimy to z totalną pokorą, rzuceni na kolana, drżący.
Ale bądźmy świadomi, że kochająca energia wszechświata nie odpowie na takie wołanie dlatego, że jesteśmy słabi i żałośni i w końcu postanowiła się nad nami zlitować, ale dlatego, że oto oddajemy zupełnie swoje śmieszne małe wyobrażenia na temat tego, kim jesteśmy i w tym akcie ostatecznego oddania, przywołujemy samych Siebie, przywołujemy moc swojego Ducha.
Nie sposób jej też "pomóc".
Sama siebie zatrzymuje na poziomie dziecka, nie pozwala sobie dojrzeć, skazuje na nieszczęście i zamyka we wzorcu biednej, żałosnej istoty.
W całkowitej bezradności, może rozpaczliwie szukać pomocy, prosić o pomoc Boga, anioły czy inne istoty i rozpaczać, że tak bardzo prosi, tak bardzo się stara i tyle się terapeutyzuje, a nic się nie zmienia.
Z czasem pojawia się żal do Boga, że jak to tak?
.
Tymczasem Miłość czeka, aż zmienisz się sam i aż sam się na nią/Siebie otworzysz.
Ona nigdy przenigdy NIE BĘDZIE SIĘ NAD TOBĄ LITOWAĆ, nie będzie Cię załować i pochylać się nad Tobą, bo... byłoby niedorzecznością traktować istotę tak piękną, potężną i wspaniałą w taki sposób, jakby była brzydka, słaba i beznadziejna.
Miłość nie bawi się w takie gierki tylko po to, by zadowolić Twoje małe, smutne ja i utwierdzić Cię w swojej żałości.
Ona nie będzie służyć Twojemu małemu ja ani utwierdzać Cię w iluzji Twojej małości.
Ona służy tylko i wyłącznie Twojej wspaniałości.
Twojej Prawdzie.
.
Dlaczego miłość miałaby cię pocieszać w twoich iluzjach na swój temat, skoro widzi, jak poprzez łachmany, w które się ubrałeś, prześwituje tak potężne i przepiękne światło?
.
Kochanie, przychodzi moment, że trzeba zostawić swoje rozżalenie i niespełnione oczekiwania tam, gdzie ich miejsce
- w dzieciństwie.
Uszanować, głęboko uhonorować swoją krzywdę, wypłakać to, co było i czego nie było, wykrzyczeć to, co tak długo dusiło w gardle....
i zacząć ... DORASTAĆ.
Do wspaniałości, piękna, mocy, światła i miłości swojego Istnienia.
.
Tak, zawsze możesz pogrążać się nadal w żalu, że nie dostajesz od innych tego, co byś chciał, że nigdy nie dostałeś.
Miłość Ci na to pozwoli.
Będzie patrzyła, jak jęczysz i kwilisz,
cały czas obejmując Cię gorąco i czule w swoich ramionach, których słodyczy nie będziesz mógł poczuć, dopóki nie zaczniesz wyrastać ze swojego przywiązania do własnej małości.
.
Ludzie, od których oczekujesz miłości i wsparcia często nie są w stanie kochać samych siebie, obdarzyć siebie samych ciepłem.
Może też tak być, że ich czas się skończył i teraz nie chcą lub zwyczajnie nie mogą Cię już wspierać, Tobie towarzyszyć.
Poza tym nie jest niczyją rolą wspieranie Cię, pomaganie Ci, ratowanie Cię itd.
Nawet kochanie Ciebie nie jest niczyją rolą.
Jeśli miłość od drugiej istoty nie płynie samoistnie, nie wymusisz przepływu wedle swojego widzimisię. A nawet jak płynie, to nie zawsze będzie płynęła dokładnie tak, jak chcesz, zadowalając Twoje niespełnione oczekiwania i kojąc Twoje lęki.
.
Złoszcząc się na innych i użalając, że nie dają Ci tego, co byś chciał, zachowujesz się tak, jakbyś się wkurzał na to, że kot miauczy, a pies szczeka.
Jakże ta osoba miałaby zachowywać się inaczej, skoro jest właśnie taka, jaka jest?
Jaki ma sens zamykanie siebie w śmiesznych małych żądaniach , których druga istota nie jest w stanie spełnić?
Co Ci to daje?... ,
Czy to rzeczywiście się sprawdza, czy to ma sens?
Czy taka postawa przynosi korzyści komukolwiek?.
.
Nie miej żadnych złudzeń.
Miłość nie będzie Cię wspierać tak, jakbyś był smutnym, małym żebrakiem. Nie tak. Da Ci wszystko czego tylko potrzebujesz, ale nie zawsze będzie to zgodne z tym, co byś chciał z poziomu swojej małości.
Ona ciągle jest z Tobą, ciągle Ci towarzyszy, gotowa rozlać się w Tobie bez reszty, ale widząc Twoje przywiązanie do twojej żałosnej małości i słysząc Twoje błagania o pomoc może jedynie Cię objąć i zapytać:
"Ależ chwileczkę kochanie, dlaczego miałabym Cię ratować? Dlaczego miałabym Cię żałować i litować się nad Tobą? Cóż to za śmieszny pomysł? Przecież jesteś silny, mocny, a ja ciągle jestem z Tobą. Zawsze wspieram Cię w przebudzaniu do własnej Prawdy, uhonorowując wszystko, co przechodzisz".
.
Nie mówię jednak, żeby o nic nigdy nie prosić
(chociaż osobiście wolę dziękować i łączyć się w ten sposób z wewnętrzną nieograniczoną obfitością, która nie zawsze będzie się przejawiać na zewnątrz tak jak "chcę", ale zawsze tak, jak tego potrzebuję.)
Są takie momenty, w których jedna mocna inwokacja typu: "Proszę, zalej mnie miłością, zalej mnie światłem tam, gdzie ciemność, nakarm mnie tam, gdzie głód, napełnij, obejmij..." skierowana ku naszemu Duchowi, Wszechświata, Miłości czyni cuda w naszym wnętrzu i życiu.
Nie ma nic złego w tym, że robimy to z totalną pokorą, rzuceni na kolana, drżący.
Ale bądźmy świadomi, że kochająca energia wszechświata nie odpowie na takie wołanie dlatego, że jesteśmy słabi i żałośni i w końcu postanowiła się nad nami zlitować, ale dlatego, że oto oddajemy zupełnie swoje śmieszne małe wyobrażenia na temat tego, kim jesteśmy i w tym akcie ostatecznego oddania, przywołujemy samych Siebie, przywołujemy moc swojego Ducha.
Karolina Bochenek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz