Mój Bóg jest moim Przyjacielem.
Ufam Mu, a on każdego dnia wybiera dla mnie wszystko, co najlepsze. Z każdym dniem ufam Mu coraz bardziej i bardziej.
Mój Bóg troszczy się o mnie, a ja pozwalam Mu o siebie zadbać.
Mój Bóg, z którym żyję, uwalnia mnie od problemów i zmartwień.
Każdego dnia składam zamówienie, a mój Bóg je realizuje we współpracy ze mną .
Z radością i głęboką wdzięcznością przyjmuję całą dobroć i obfitości Boga.
Wiem, po co tu jestem.
Wiem, czego chcę.
Uwielbiam tu być.
Mój Bóg troszczy się o to, by żyło mi się lekko i wygodnie.
Ja mogę nie wiedzieć, ale mój Bóg wie, jak o mnie zadbać, a ja z radością Mu na to pozwalam.
Wiem, że Bóg jest po mojej stronie i wszystko w moim życiu idzie jak należy, choć czasem mogę tego nie rozumieć i nie widzieć.
Wszystko, co pojawia się każdego dnia w moim życiu jest dla mnie dobre i korzystne.
Spotykam życzliwych i przyjaznych ludzi, a wszystkie sytuacje i zdarzenia przybliżają mnie do spełnienia moich celów i marzeń.
Mój Bóg strzeże mnie i z każdym dniem umacnia we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Dzięki temu, że Bóg jest moim Przyjacielem, wiem, że poradzę sobie ze wszystkim, co pojawia się w moim życiu.
Z każdą chwilą wypełnia mnie coraz większa wdzięczność za wszystko,
co mnie do tej pory spotkało. Wiem, że są to zawsze najlepsze dla mnie
dary. Dary, które otrzymałem od Przyjaciela.
We wszystkim, co wydarza się w moim życiu, skupiam się na dobrych
stronach, na korzyściach, sukcesach i możliwości zdobycia nowej
umiejętności, nowej wiedzy, odkryciu nowych pozytywnych stron
otaczającej mnie rzeczywistości.
Z każdym dniem coraz bardziej kocham moje życie, kocham mój świat, w
którym żyję, kocham wszystko, co daje mi możliwość rozwijania skrzydeł
moich możliwości, pasji i pragnień.
Ufam i wiem, że wszystko, czego teraz doświadczam, jest takie, jakie
powinno być. Z każdym dniem dostrzegam to coraz bardziej i bardziej.
Akceptuję swoją obecną sytuacją taką, jaka jest w tej chwili.
Wybieram zadowolenie i wdzięczność wobec wszystkiego, dosłownie
wszystkiego, co było, jest i co pojawi się w moim życiu i co stanie się
moim udziałem.
Strony
▼
wtorek, 29 marca 2016
poniedziałek, 28 marca 2016
Co dajesz, to otrzymujesz z powrotem.
Mały Filip i jego mama mieszkali wysoko w górach. Pewnego dnia chłopiec był bardzo niegrzeczny i dlatego matka go ukarała. To tak bardzo zasmuciło malca, że pobiegł nad brzeg przepaści i stamtąd zawołał do swojej matki: "Już Cię nie lubię! Już nigdy więcej nie będę Cię lubił!" Góry odpowiedziały echem: "Już Cię nie lubię! Już nigdy więcej nie będę Cię lubił!" To przeraziło małego Filipa, który pobiegł z płaczem do matki. "Kim jest ten zły mężczyzna, który mnie nie lubi?" - dopytywał się przestraszony. Mama wzięła syna za rękę, poprowadziła go znowu nad brzeg przepaści i powiedziała do niego: "Zawołaj jeszcze raz: Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać!" A kiedy Filip posłuchał i to zrobił, echo powróciło do niego jasne i pojednawcze. "Widzisz, moje dziecko" - wyjaśniła mu matka - "takie jest życie. Co dajesz, to otrzymujesz z powrotem". Pozdrawiam Was serdecznie. Agnieszka www.dotykzycia.pl
piątek, 25 marca 2016
Cuda się zdarzają, zwłaszcza gdy nie stajemy im na drodze!
Prawda jest taka, że wszystko, co robisz, ma z cudami wiele wspólnego.
Czemu więc pozwalasz Wszechświatowi robić za ciebie niektóre rzeczy, a innym samemu próbujesz stawić czoła, zaciskając zęby, poświęcając wiele wysiłku i krytykując przy tym samego siebie?
Dlaczego powierzasz Wszechświatowi tylko rozwój swojego organizmu, funkcje życiowe, bicie serca czy mówienie? Przecież może ci on również pomóc żyć w dostatku, znaleźć miłość i spokój, i osiągnąć cele. A my - nie wiadomo dlaczego - i tak uważamy, że musimy się sami tym zająć.
Zatem określ swoje cele i uwierz, gdzieś tam dzieje się o wiele więcej, niż możesz sobie wyobrazić.Wizualizuj, nie oglądaj się za siebie, ufaj i pozwól, by Wszechświat zajął się resztą. Chyba łatwiej już być nie może?
Cuda się zdarzają, zwłaszcza gdy nie stajemy im na drodze!
Mike Dooley
Myśli stają się rzeczami
http://epokamilosciserca.blogspot.com/2016/03/cuda-sie-zdarzaja-zwaszcza-gdy-nie.html
środa, 23 marca 2016
Energia słońca i ziemia pachnąca to moc uzdrawiająca.
Energia Słońca
Energia słońca jest dla nas bardzo ważna. Słońce, gwiazda bez której nie byłoby życia na Ziemi ostatnimi laty zostaje przedstawiona wyłącznie w sensie negatywnym. Myślę, że tu jak zwykle chodzi o kasę aby producenci kremików z filtrami /i nie tylko/ mogli spokojnie sobie ją trzepać. Dziura ozonowa jest kontrowersyjnym tematem. Nie wiadomo jak to naprawdę z nią jest i czy w ogóle istnieje. Mitem jest również powiązanie wzrostu zachorowalności na raka skóry czy inne nowotwory ze słońcem. To leniwy tryb życia, nałogi, niezdrowe odżywianie rafinowanymi i przetworzonymi produktami, pseudoleczenie farmaceutykami każdej pierdoły są przyczyną takiego stanu rzeczy. O tym się jednak już tak głośno nie mówi bo wiodące koncerny straciłyby zbyt wiele. Łatwiej obwinić słońce, które głosu nie ma. Nóż mi się otwiera w kieszeni jak myślę ilu ludzi zrobiono i nadal robi się w balona. Z drugiej jednak strony każdy ma wybór i może się przynajmniej postarać zmienić coś w swoim życiu tak aby było zdrowiej.Dzień się wydłuża, więc będziemy mieli dość okazji aby zaczerpnąć ożywczych promieni słońca. W naszej szerokości geograficznej niedobory witaminy D3 są nagminne. W miesiącach jesienno-zimowych jeśli nie zgromadziliśmy jej wystarczająco dużo latem, i mamy stwierdzone niedobory jedyną słuszną droga zostaje jej suplementacja. Jednak nie o suplementacji chcę tu pisać a o naturalnym, najprzyjemniejszym i najskuteczniejszym sposobie pozyskiwania witaminy D3 przez organizm ludzki a mianowicie poprzez ekspozycję na słońce. Wiem, że wielu zaraz mnie zbeszta, że rak skóry, że czerniak, że słońce to samo ZUO itp. itd… jednak to od pewnego czasu już do mnie nie przemawia.
Uodporniłam się na natłok rozbieżnych informacji i słucham siebie, swoich reakcji i śmiało mogę stwierdzić, że słoneczko /jeśli z nim nie przesadzamy, bo przesada w czymkolwiek nie jest niczym dobrym dla naszego zdrowia/posiada cudowne właściwości.
- Leczy depresje i stany melancholii, podkręca metabolizm
Najwspanialsze jest słońce po zimie. To tak jakby wybudzało człowieka z zimowego letargu. Właśnie wówczas najbardziej lubię się na nim wygrzewać. Jego promienie jeszcze nie parzą a cudownie ogrzewają a uśmiech samoistnie pojawia się na twarzy. Jeszcze jak dookoła śpiewają ptaki a pierwsze wiosenne kwiaty zachwycają swoimi barwami na tle nieulistnionych póki co drzew, to nie ma lepszej terapii na świecie . Polecam gorąco takie spotkania z wiosennym słońcem w otoczeniu natury, to istny zastrzyk energii a nie jakaś tam kontrowersyjna kawa sztucznie podnosząca poziom kortyzolu.
Energia słońca może być zbawieniem dla osób z nadwaga gdyż wyśmienicie podkręca metabolizm. Z reguły takie osoby unikają słońca jak ognia co jest ewidentnym błędem, gdyż umiarkowany ruch w słonecznych promieniach to cudowna terapia odchudzająca.
- umiejętnie dawkowane promienie słoneczne leczą niektóre choroby skóry
Co prawda nadmierna ekspozycja na słońce powoduje odwrotne skutki i to również należy mieć na uwadze jednak odpowiednie dawkowanie może wiele pomóc. Osoby z kruchymi naczynkami również muszą uważać i nie leżeć plackiem wystawiając twarz do słońca tylko najlepiej chwytać jego promienie w ruchu. Przed zbyt mocnymi promieniami można się chronić kapeluszami z szerokim rondem czy tudzież podobnymi czapkami. Niektóre oleje z powodzeniem mogą spełniać rolę naturalnych filtrów np. olejek z rokitnika ze względu na obecność karotenoidów czy masło shea.
Osobiście od lat nie używam żadnych drogeryjnych kremów z filtrami, więcej szkodziły mojej skórze niż robiły dobrego. Jednak ja nie lubię opalać się w klasyczny sposób tzn. leżąc plackiem kilka godzin, więcej czasu spędzam w ruchu więc i oparzenia mi nie grożą. Z resztą kwestia słońca w upalne lato a teraz wiosną to dwie różne sprawy. Pamiętam jednak zawsze o nakryciu głowy Nie namawiam oczywiście nikogo do zaprzestania używania preparatów z filtrami, używajcie na własną odpowiedzialność, ale myślę, że są one zupełnie zbędne a nawet szkodliwe. Ja to zrobiłam i nic złego się nie dzieje wręcz przeciwnie. Trzeba wiedzieć ile możemy bezpiecznie przebywać na słońcu. Uwielbiam słońce i nigdy nie zrobiło mi ono krzywdy jeśli przestrzegałam pewnych reguł. Jak przesadziłam to owszem problemy się pojawiały ale związane one były z moją niefrasobliwością.
Energia ziemi
Energia słońca to jedno, druga ważna dla nas to energia ziemi. Człowiek to taka bateria z plusem na górze i minusem na dole i aby cieszył się w pełni zdrowiem musi być naładowany na obu przeciwstawnych biegunach. Energię dodatnią pozyskujemy z kosmosu poprzez kontakt ze słońcem, powietrzem, wodą – natomiast energię ujemną poprzez tzw. uziemianie.Najlepszym sposobem ładowania się ujemną energią ziemi jest chodzenie boso po ziemi, piasku, śniegu a najlepiej po wilgotnej murawie i to nie tylko latem. Dodatkowo jest to wspaniała akupresura stóp i przy okazji hartowanie organizmu. Lepiej jednak nie porywać się z motyką na słońce i nie zaczynać hartowania od biegania boso po śniegu. Warto przyzwyczajać się stopniowo no i oczywiście na czystym terenie a nie na osiedlowym trawniku pełnym psich i kocich odchodów.
Codzienny kontakt z energią ziemi pozwoli pozbyć się problemów z układem krążenia, ochroni przed bólami kręgosłupa, nóg czy ramion. Energia ziemi potrafi również skutecznie likwidować wszelkie stany zapalne, które mogą prowadzić do poważniejszych schorzeń choćby do artretyzmu czy dny moczanowej.
Nie ma w sumie w tym nic dziwnego. Natura nie wyposażyła nas w kopyta za to ten obecnie znienawidzony twardy naskórek stóp chronił naszych przodków przed urazami i marznięciem. Zdaję sobie sprawę że w dzisiejszych czasach raczej trudno byłoby się pokazywać z takimi stopami i wcale bym tego nie chciała ale wszystko można pogodzić. Dbając o stopy choćby sposobami zaczerpniętymi z tego artykułu można zapanować na twardym i pękającym naskórkiem w zupełnie naturalny sposób bez uciekania się do złuszczających chemicznych skarpetek.
Jako dziecko po domu zawsze chodziłam boso, wszelkie kapcie kurzyły się pod łóżkiem, jednak z dojrzewaniem przejmowałam mentalność dorosłych i zaczęłam wkładać te kapcie. Teraz wracam do czasów dzieciństwa i często śmigam boso po domu i jeśli jestem w ogrodzie to również, a wiosną i latem chodzę praktycznie cały czas boso na zewnątrz. Świetnie się wówczas czuję, mam pełno sił, energii i werwy.
Trochę ciężko było mi się przekonać do latania boso po mokrej trawie bo nie lubiłam tego uczucia ale sprawa jest warta przetrawienia. Lekkość, niwelowanie wszelakich opuchnięć, obrzęków to jeden z licznych powodów. Przeciętny człowiek większość swojego życia spędza w butach i ma niewiele okazji do prawdziwego uziemiania.
Dlatego też w ten pierwszy dzień wiosny przy pierwszych promieniach słońca zrzućmy buty i boso stąpajmy po ziemi. Doda to energii, pozbawi zahamowań i pozwoli z innej perspektywy spojrzeć na otaczający świat, którego człowiek jest zaledwie cząsteczką i to wcale nie tą najważniejszą…
I niech to zadomowi się w naszym życiu na dobre, nie tylko od święta..
http://rytmynatury.pl/energia-slonca-ziemia-pachnaca/
wtorek, 22 marca 2016
15-latek wychodzi do lasu, zbiera zioła, a potem...produkuje z nich maści, mydła.
Przepisy na swoje wyroby Kubia Wiśnik bierze ze starych książek zielarskich, szczególnie z tych z lat 80.
I raczej nie mieści się w nim bieganie całymi dniami po lesie,
chociaż to jeszcze od biedy można zrozumieć. Bo to wiek buntu, chęć
wyrwania się z domu, spotkania z kumplami, koleżanką i ostatecznie do
lasu też się piętnastolatek zapuści... Ale żeby zaraz zbierać zioła,
mieszać je ze sobą, przyrządzać z nich bulgoczące mikstury, eliksiry,
przerabiać na kosmetyki, lecznicze maści, kremy, niczym nie
przymierzając, młody Panoramix, czyli mag z popularnej kreskówki o
Asteriksie i Obeliksie? A potem jeszcze opisywać poetycko na swoim
blogu?
W tej roli przeciętnego piętnastolatka wyobrazić sobie trudno. A taką właśnie pasję ma Kuba Wiśnik, uczeń z Gimnazjum nr 1 w Lęborku. Niczym wspomniany mag z wioski Galów czaruje coraz szerszą grupę ludzi, urzeka swoimi produktami, a na blogu podpowiada, jak wykraść lasowi jego tajemnice zamknąć w butelkach, by później korzystać z jego dobrodziejstw. To, co produkuje w zaciszu swojego domu - z tego, co zbierze w lesie - nie mieści się w głowie nie tylko piętnastolatków. Nie mieści się w głowach wszystkim, którzy obserwują nietypową fascynację Kuby.
W lesie jak we własnych myślach
Las jest sporym kawałkiem życia Kuby. Chłopak pochodzi z podlęborskich Ługów, w pobliżu leży Jezioro Lubowi- dzkie. Lasy tu są naprawdę konkretne. Właściwie wchodzi się do nich bezpośrednio z Lęborka i można wybrać się z miasta na grzyby. Nadleśnictwo obejmuje obszar 53 tysięcy hektarów. Nie brakuje różnorodnej flory i fauny, rzadkich roślin i zwierząt. To idealna baza wypadowa dla zielarza. Tu Kuba spędza wolne dni. Później przetwarza to, co zebrał.
autor - Robert Gębuś, "Dziennik Bałtycki"
WIĘCEJ O PASJI KUBY :
http://www.strefaagro.dziennikbaltycki.pl/artykul/15-latek-wychodzi-do-lasu-zbiera-ziola-potemprodukuje-z-nich-masci-mydla
poniedziałek, 21 marca 2016
Skuteczna modlitwa... Tajemnica zagubionej modlitwy.
Oczami
duszy zobacz to, czego pragniesz i stwórz to, czego potrzebujesz. Jeśli
przekażesz światu „namalowane" w Twoim umyśle obrazy – staną się one Twoją rzeczywistością.
"Pewnego dnia David, znajomy tubylec, zaprosił mnie na wyprawę do starożytnego kamiennego kręgu, żeby tam wymodlić deszcz. Nie padało już od wielu tygodni i na wielkich obszarach Nowego Meksyku panowała skrajna susza.
– Sam krąg nie ma żadnej mocy. Służy jedynie za miejsce skupienia dla tego, kto zanosi modlitwy – wyjaśnił mi, gdy przybyliśmy na miejsce.
Uważnie przyglądałem się, jak David zdjął buty, wszedł do kręgu i pozdrawił cztery kierunki świata i wszystkich swoich przodków. Potem złożył dłonie jak do modlitwy, zamknął oczy i znieruchomiał. Spowolnił oddech, który stał się ledwo zauważalny, a następnie, po kilku chwilach, odetchnął głęboko. Otworzył oczy, spojrzał na mnie i powiedział:
– Chodźmy, sprawa załatwiona. (...)
– Już? – spytałem. – Myślałem, że miałeś zamiar modlić się o deszcz.
– Nie – odparł. – Powiedziałem, że wymodlę deszcz. Gdybym modlił się o deszcz, mógłby nigdy nie zacząć padać... "
Powyższy fragment pochodzi z książki Gregga Bradena „Tajemnice zagubionej modlitwy", która od kilku lat podbija serca ludzi na całym świecie. I to bez względu na ich wyznanie, gdyż – jak twierdzi autor – religii jest wiele, ale wiara jedna. Czy jest to wiara w Boga osobowego, w Boski Umysł, wyższą inteligencję czy siłę sprawczą wszechświata, każda forma duchowych poszukiwań posługuje się jakąś formą modlitwy, odwołania się do kogoś lub czegoś większego niż my.
Czasem jednak modlitwa nie działa. Dlaczego tak się dzieje?
Gregg Braden, chyba najciekawszy dziś badacz duchowych tradycji wielu kultur i pradawnej wiedzy ludzkości, szukał odpowiedzi na to pytanie niemal na wszystkich kontynentach. Od najstarszych klasztorów tybetańskich w Himalajach, przez hinduskie świątynie w Nepalu i zagubione górskie wioski Peru i Boliwii, po biblioteki chroniące najstarsze pisma chrześcijańskie.
Esencją tego, co odkrył, jest stwierdzenie, że same słowa modlitwy jeszcze nią nie są. Są nią dopiero uczucia, które zdołamy w sobie wywołać.
Ta „zagubiona" w dzisiejszym świecie modlitwa, zawsze skuteczna i niezawodnie sprowadzająca do naszego życia pożądane wydarzenia, w całości opiera się na uczuciach.
„Gdybym modlił się o deszcz, mógłby nigdy nie zacząć padać" – powiedział David. Co zatem robił, stojąc w kamiennym kręgu?
„Wywołałem w sobie uczucie, jakie wywołuje padający deszcz. Poczułem, jak spływa po moim ciele i co czuję, stojąc na placu w mojej wiosce z bosymi stopami zanurzonymi w błocie powstałym od obfitych opadów. Poczułem zapach deszczu na glinianych ścianach domów i doświadczyłem uczucia jak podczas spaceru przez pola kukurydzy, która sięga mi aż po pierś, bo bujnie wyrosła dzięki rzęsistemu deszczowi. Najważniejsze w modlitwie jest to, by nie prosić o coś, lecz poczuć, że to już się stało. Gdy prosimy, by coś się zdarzyło, przyznajemy, że tego nie mamy. I dajemy temu moc. Ciągłe prośby zasilają jedynie to, czego nam brak. Modlitwy o uzdrowienie wzmacniają chorobę. Modlitwy o deszcz wzmacniają suszę.
Odpowiedź Davida była kluczem, który wielu osobom pomógł zrozumieć ten rodzaj modlitwy" – pisze Braden.
Porzucił intratną posadę i podróżuje po świecie, poszukując duchowej wiedzy i mądrości naszych przodków. I interpretuje ją z punktu widzenia ustaleń współczesnej nauki, zwłaszcza fizyki kwantowej. Dzięki treściom, jakie przekazuje w swych książkach i podczas wygłaszanych wykładów, uważany jest dziś za światowego pioniera łączenia nauki z duchowością.
Odkąd fizycy kwantowi potwierdzili eksperymentalnie, że jesteśmy otoczeni polem energii, łączącym nas wszystkich z tym, co dzieje się w świecie, praktyki medytacyjne i inne formy rozwoju duchowego nabrały nowego znaczenia. Jeszcze w XX wieku fizyka zaczęła potwierdzać realność rozmaitych zjawisk, na przykład telepatii czy uzdrawiania na odległość – do niedawna wrzucanych do wspólnego worka z paranormalnymi czy metafizycznymi.
Choć pole energii jest różnie nazywane – Kwantowym Hologramem, Boskim Umysłem lub po prostu Polem – wszyscy badacze zgadzają się co do jednego. Jak zwał, tak zwał, ale jest to „coś", co przenika wszelką materię i wszelkie stworzenie i stanowi plastyczną esencję, która odzwierciedla nasze uczucia. Jest swego rodzaju lustrem które, niczego nie wartościując i niczego nie oceniając, po prostu odzwierciedla w realnym świecie to, czym staliśmy się w naszych myślach, uczuciach, emocjach i przekonaniach.
Jaki z tego wniosek?
Że to, co robimy w świecie zewnętrznym, jest mniej istotne od uczuć, jakie żywimy do tych czynności. Jeżeli chcemy doświadczyć czegoś w swoim życiu, najpierw musimy poczuć to, co chcemy stworzyć. Nie jedynie myśleć o tym, lecz naprawdę poczuć to w swoim sercu. Tak jak David, który stojąc w kamiennym kręgu, poczuł zapach deszczu i jego krople spływające po skórze.
Gregg Braden nie ma wątpliwości, że zarówno dzisiejsza nauka, jak i starożytne tradycje mówią to samo:
jeżeli chcemy doświadczyć czegoś w świecie zewnętrznym, najpierw musi to zrodzić się w nas samych. Fizycy udowodnili, że pole energetyczne przenosi przekonania i uczucia z naszego świata wewnętrznego do zewnętrznego.
Nowe tłumaczenie fragmentu Ewangelii św. Jana – podobno wierniejsze i pełniejsze niż to, które znaliśmy dotychczas – mówi: „Wszystko, o co prosicie wprost z głębi imienia mojego będzie wam dane. Proście bez ukrytych pobudek i otaczajcie się odpowiedzią na swoje modlitwy. Okryjcie się tym, czego pragniecie, aby radość wasza była pełna".
I jeszcze jeden fragment, który koryguje dotychczasowy błąd w tłumaczeniu:„Wszystko, o co prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście".
A zatem, co pozwala modlitwie się zrealizować?
Odpowiedź staje się prosta.
Nasza zdolność wywoływania w sobie uczucia, że ona już została wysłuchana, że to, czego chcemy, już się wydarzyło. Taka modlitwa wynika z przyjęcia innej perspektywy. Zamiast prosić, by została spełniona, uznajemy własny udział w jej tworzeniu i składamy podziękowanie za to, co stworzyliśmy.
„Zamiast poczucia bezsilności, skłaniającego nas do proszenia siły wyższej o pomoc, modlitwa w oparciu o uczucia potwierdza naszą zdolność porozumiewania się z inteligentną siłą, w którą wierzy 95 proc. ludzkości" – pisze Braden.
I tak właśnie postąpił David, który przybył wymodlić deszcz. Nie zamierzał prosić o wysłuchanie jego modlitwy, lecz zaakceptował własną moc stworzenia efektu, na którym mu zależało. Odchodził z kręgu w przekonaniu, że już został wysłuchany.
Na tym właśnie polega tajemnica zagubionej modlitwy – na spoglądaniu na życie poprzez poczucie, że „cud" już się wydarzył i że zostaliśmy wysłuchani.
Skuteczna modlitwa to modlitwa dziękczynna – za to, co już istnieje.
Ta forma modlitwy nie wymaga słów ani żadnego zewnętrznego wyrazu. Jej wyrazem jest wyłącznie uczucie.
A ponieważ zawsze coś czujemy, właściwie nieustannie znajdujemy się w stanie modlitwy. Bez przerwy wysyłamy do energetycznego pola jakiś obraz, sprowadzając w życie właśnie to, czym nasycamy swoje wnętrze. Miłość, uzdrowienie, szacunek, pokój lub chorobę, wojnę i brak harmonii w relacjach z bliskimi. To, co nam się wydarza, jest tym, co Pole, Boski Umysł lub Kwantowy Hologram odsyła nam w odpowiedzi na nasze uczucia, czyli na nasze modlitwy.
http://kochanezdrowie.blogspot.com/2016/03/skuteczna-modlitwa-tajemnica-zagubionej.html
Tajemnica zagubionej modlitwy
"Pewnego dnia David, znajomy tubylec, zaprosił mnie na wyprawę do starożytnego kamiennego kręgu, żeby tam wymodlić deszcz. Nie padało już od wielu tygodni i na wielkich obszarach Nowego Meksyku panowała skrajna susza.
– Sam krąg nie ma żadnej mocy. Służy jedynie za miejsce skupienia dla tego, kto zanosi modlitwy – wyjaśnił mi, gdy przybyliśmy na miejsce.
Uważnie przyglądałem się, jak David zdjął buty, wszedł do kręgu i pozdrawił cztery kierunki świata i wszystkich swoich przodków. Potem złożył dłonie jak do modlitwy, zamknął oczy i znieruchomiał. Spowolnił oddech, który stał się ledwo zauważalny, a następnie, po kilku chwilach, odetchnął głęboko. Otworzył oczy, spojrzał na mnie i powiedział:
– Chodźmy, sprawa załatwiona. (...)
– Już? – spytałem. – Myślałem, że miałeś zamiar modlić się o deszcz.
– Nie – odparł. – Powiedziałem, że wymodlę deszcz. Gdybym modlił się o deszcz, mógłby nigdy nie zacząć padać... "
Powyższy fragment pochodzi z książki Gregga Bradena „Tajemnice zagubionej modlitwy", która od kilku lat podbija serca ludzi na całym świecie. I to bez względu na ich wyznanie, gdyż – jak twierdzi autor – religii jest wiele, ale wiara jedna. Czy jest to wiara w Boga osobowego, w Boski Umysł, wyższą inteligencję czy siłę sprawczą wszechświata, każda forma duchowych poszukiwań posługuje się jakąś formą modlitwy, odwołania się do kogoś lub czegoś większego niż my.
Czasem jednak modlitwa nie działa. Dlaczego tak się dzieje?
Gregg Braden, chyba najciekawszy dziś badacz duchowych tradycji wielu kultur i pradawnej wiedzy ludzkości, szukał odpowiedzi na to pytanie niemal na wszystkich kontynentach. Od najstarszych klasztorów tybetańskich w Himalajach, przez hinduskie świątynie w Nepalu i zagubione górskie wioski Peru i Boliwii, po biblioteki chroniące najstarsze pisma chrześcijańskie.
Esencją tego, co odkrył, jest stwierdzenie, że same słowa modlitwy jeszcze nią nie są. Są nią dopiero uczucia, które zdołamy w sobie wywołać.
Ta „zagubiona" w dzisiejszym świecie modlitwa, zawsze skuteczna i niezawodnie sprowadzająca do naszego życia pożądane wydarzenia, w całości opiera się na uczuciach.
„Gdybym modlił się o deszcz, mógłby nigdy nie zacząć padać" – powiedział David. Co zatem robił, stojąc w kamiennym kręgu?
„Wywołałem w sobie uczucie, jakie wywołuje padający deszcz. Poczułem, jak spływa po moim ciele i co czuję, stojąc na placu w mojej wiosce z bosymi stopami zanurzonymi w błocie powstałym od obfitych opadów. Poczułem zapach deszczu na glinianych ścianach domów i doświadczyłem uczucia jak podczas spaceru przez pola kukurydzy, która sięga mi aż po pierś, bo bujnie wyrosła dzięki rzęsistemu deszczowi. Najważniejsze w modlitwie jest to, by nie prosić o coś, lecz poczuć, że to już się stało. Gdy prosimy, by coś się zdarzyło, przyznajemy, że tego nie mamy. I dajemy temu moc. Ciągłe prośby zasilają jedynie to, czego nam brak. Modlitwy o uzdrowienie wzmacniają chorobę. Modlitwy o deszcz wzmacniają suszę.
Odpowiedź Davida była kluczem, który wielu osobom pomógł zrozumieć ten rodzaj modlitwy" – pisze Braden.
Mariaż nauki z duchowością
A
kim jest sam Bradden? Dlaczego tak bardzo interesuje się modlitwą?
Gregg nie jest mistykiem. Nie jest też ambasadorem żadnej religii. Jest
twardo stąpającym po ziemi inżynierem geologiem i informatykiem, który
przez wiele lat projektował systemy komputerowe w międzynarodowej
korporacji. Porzucił intratną posadę i podróżuje po świecie, poszukując duchowej wiedzy i mądrości naszych przodków. I interpretuje ją z punktu widzenia ustaleń współczesnej nauki, zwłaszcza fizyki kwantowej. Dzięki treściom, jakie przekazuje w swych książkach i podczas wygłaszanych wykładów, uważany jest dziś za światowego pioniera łączenia nauki z duchowością.
Odkąd fizycy kwantowi potwierdzili eksperymentalnie, że jesteśmy otoczeni polem energii, łączącym nas wszystkich z tym, co dzieje się w świecie, praktyki medytacyjne i inne formy rozwoju duchowego nabrały nowego znaczenia. Jeszcze w XX wieku fizyka zaczęła potwierdzać realność rozmaitych zjawisk, na przykład telepatii czy uzdrawiania na odległość – do niedawna wrzucanych do wspólnego worka z paranormalnymi czy metafizycznymi.
Choć pole energii jest różnie nazywane – Kwantowym Hologramem, Boskim Umysłem lub po prostu Polem – wszyscy badacze zgadzają się co do jednego. Jak zwał, tak zwał, ale jest to „coś", co przenika wszelką materię i wszelkie stworzenie i stanowi plastyczną esencję, która odzwierciedla nasze uczucia. Jest swego rodzaju lustrem które, niczego nie wartościując i niczego nie oceniając, po prostu odzwierciedla w realnym świecie to, czym staliśmy się w naszych myślach, uczuciach, emocjach i przekonaniach.
Jaki z tego wniosek?
Że to, co robimy w świecie zewnętrznym, jest mniej istotne od uczuć, jakie żywimy do tych czynności. Jeżeli chcemy doświadczyć czegoś w swoim życiu, najpierw musimy poczuć to, co chcemy stworzyć. Nie jedynie myśleć o tym, lecz naprawdę poczuć to w swoim sercu. Tak jak David, który stojąc w kamiennym kręgu, poczuł zapach deszczu i jego krople spływające po skórze.
Okryjcie się tym, czego pragniecie
Gregg Braden nie ma wątpliwości, że zarówno dzisiejsza nauka, jak i starożytne tradycje mówią to samo:
jeżeli chcemy doświadczyć czegoś w świecie zewnętrznym, najpierw musi to zrodzić się w nas samych. Fizycy udowodnili, że pole energetyczne przenosi przekonania i uczucia z naszego świata wewnętrznego do zewnętrznego.
Nowe tłumaczenie fragmentu Ewangelii św. Jana – podobno wierniejsze i pełniejsze niż to, które znaliśmy dotychczas – mówi: „Wszystko, o co prosicie wprost z głębi imienia mojego będzie wam dane. Proście bez ukrytych pobudek i otaczajcie się odpowiedzią na swoje modlitwy. Okryjcie się tym, czego pragniecie, aby radość wasza była pełna".
I jeszcze jeden fragment, który koryguje dotychczasowy błąd w tłumaczeniu:„Wszystko, o co prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście".
A zatem, co pozwala modlitwie się zrealizować?
Odpowiedź staje się prosta.
Nasza zdolność wywoływania w sobie uczucia, że ona już została wysłuchana, że to, czego chcemy, już się wydarzyło. Taka modlitwa wynika z przyjęcia innej perspektywy. Zamiast prosić, by została spełniona, uznajemy własny udział w jej tworzeniu i składamy podziękowanie za to, co stworzyliśmy.
„Zamiast poczucia bezsilności, skłaniającego nas do proszenia siły wyższej o pomoc, modlitwa w oparciu o uczucia potwierdza naszą zdolność porozumiewania się z inteligentną siłą, w którą wierzy 95 proc. ludzkości" – pisze Braden.
I tak właśnie postąpił David, który przybył wymodlić deszcz. Nie zamierzał prosić o wysłuchanie jego modlitwy, lecz zaakceptował własną moc stworzenia efektu, na którym mu zależało. Odchodził z kręgu w przekonaniu, że już został wysłuchany.
Modlitwa to uczucie
I
z tego samego powodu modlitwa czasem nie działa. Skoro bowiem Pole
odwzorowuje dokładnie obraz, jaki utrzymujemy w naszym umyśle, nie
możemy oczekiwać, że otrzymamy uzdrowienie i spokój, odczuwając podczas
modlitwy cierpienie, złość czy lęk. Kiedy czegoś nie chcemy, emanujemy
emocją opartą na lęku. Skupiając się na tym niechcianym, paradoksalnie
wzmacniamy je – wtedy modlitwa przynosi odwrotny skutek, nie taki, jaki
zamierzaliśmy uzyskać.Na tym właśnie polega tajemnica zagubionej modlitwy – na spoglądaniu na życie poprzez poczucie, że „cud" już się wydarzył i że zostaliśmy wysłuchani.
Skuteczna modlitwa to modlitwa dziękczynna – za to, co już istnieje.
Ta forma modlitwy nie wymaga słów ani żadnego zewnętrznego wyrazu. Jej wyrazem jest wyłącznie uczucie.
A ponieważ zawsze coś czujemy, właściwie nieustannie znajdujemy się w stanie modlitwy. Bez przerwy wysyłamy do energetycznego pola jakiś obraz, sprowadzając w życie właśnie to, czym nasycamy swoje wnętrze. Miłość, uzdrowienie, szacunek, pokój lub chorobę, wojnę i brak harmonii w relacjach z bliskimi. To, co nam się wydarza, jest tym, co Pole, Boski Umysł lub Kwantowy Hologram odsyła nam w odpowiedzi na nasze uczucia, czyli na nasze modlitwy.
http://kochanezdrowie.blogspot.com/2016/03/skuteczna-modlitwa-tajemnica-zagubionej.html
niedziela, 20 marca 2016
Włosy zwiększają świadomość i czuciowiedzę.
ŚWIATŁY WARKOCZ – IM DŁUŻSZY ON BYŁ, TYM LEPIEJ
Dawniej żeńczynie zawsze nosiły długie włosy. I czym dłuższe one były, tym lepiej. Uważano, że energia włosów pomaga nie niszczyć się przy fizycznej bliskości z mężczyzną. I odnawiać swój wewnętrzny balans.
Długie, rozpuszczone włosy często nosiły kołdunie – wiedzące żeńczynie. Jedną z przyczyn rozpuszczenia włosów było łączenie się z energiami żywiołów. Wiedunia, czyli wiedząca, zakręcała włosami energetyczny lejek i tym samym podłączała się do siły Przyrody.
Dla współczesnych żeńczyń ważne jest nie po prostu poznawać się z rytuałami dawnymi, a umieć wykorzystać je dla korzyści i w naszych czasach, na przykład:
- Nie strzyc się przed ważnymi wydarzeniami, na które wy od dawna czekałyście, żeby nie przeszkadzać przebiegowi losu.
- Zawsze pilnować stanu włosów, codziennie je rozczesywać. I nie pośpiesznie, a z uczuciem, podczas rozczesywania mówiąc pozytywne zamowy, afirmacje.
- Od czasu do czasu zbierać włosy w ogon lub warkocz. Chociażby po to, żeby zachować swoją siłę. Pożytecznie nie rozpuszczać włosów, kiedy wyruszacie do miejsca z dużym skupiskiem ludzi – rynki, szpitale, centra handlowe.
- Włosy, ubrane w niski pęczek rozwijają w żeńczyni taką cechę jak łagodność. A „wysoki” ogon lub pęczek dodaje aktywności i dodaje sił.
- Jeśli włosy wypadają to jest ważne i potrzebne by pracować z Rodem. Dlatego zadaniem „kosmyków” [kosmos] jest i posilać nas energią rodową. Dla żeńczyni najczęściej wypadanie włosów oznacza problemy z mężczyznami i ojcem.
- Odnosić się do swoich włosów jak do bezcennego daru. Jeśli rozpuszczacie włosy przed lubym mężczyzną, to czyńcie to z odczuwaniem siebie jako bogini.
- Pamiętacie, że przywracając włosy i pielęgnując je, wy pomagacie dostatkowi przyjść do waszego domu.
- Jeśli was męczy stałe pogorszenia zdrowia i strata sił – zapuszczajcie włosy.
- Jeśli chcecie otrzymać odpowiedź na swoje pytanie czy znak, przed snem zaplećcie warkocz i połóżcie się spać. Rano rozplećcie włosy i zajmijcie się swoimi sprawami. Odpowiedź przyjdzie.
Włosy potrzebują stałej troski. Regularne rozczesywanie, najlepiej dwukrotnie w dzień, ma duże znaczenie. Rozdrażnienie nerwowych zakończeń w skórze przy rozczesywaniu ożywia krwiobieg i sprzyja wzrostowi i ochronie włosów.
Wielu uważa, że jeśli długo rozczesywać włosy szczotką, to nada im blask. W praktyce to prędzej będzie szkodziło włosom, a przy tłustych włosach doprowadzi do tego, że ze skóry na włosy popada dodatkowa ilość skórnego sadła i tłuszczu. Wzmocnione rozczesywanie nie polepszy suchych włosów, ponieważ suchość wynika z braku wilgoci, a nie tłuszczu.
Nie poleca się rozczesywać mokrych włosów: one zbyt łatwo rwą się nawet przy najtroskliwszym rozczesywaniu.
Długie włosy rozczesujcie, zaczynając od samych koniuszków i przytrzymując włosy w przybliżeniu na środku długości, żeby zmniejszyć wyskubywanie.
Czasami zmieniajcie miejsce przedziałka, żeby włosy koło niego nie przerzedziły się.
Każdy człowiek musi mieć indywidualny grzebień i szczotkę. Przekazanie jej innym jest niedopuszczalne, ponieważ z nią mogą przedostawać się mikroby.
Bardzo pożytecznym dla zdrowych włosów jest codziennie masować szczotką przez kilka minut. Przy czym szczotka nie tylko wydala kurz i brud z włosów, ale i wzmacnia krwiobieg skóry głowy, polepsza odżywienie włosów i stymuluje ich wzrost. Zaczynać taki masaż trzeba od karku do czoła, potem we wszystkich kierunkach, starając się trzymać głowę swobodnie, nie naprężając się. Dzięki takiemu rozczesywaniu odchodzi znużenie i ból głowy. Jeśli włosy są bardzo łamliwe, z końcami strzępiącymi się, to rozczesywać ich należy nie szczotką, a grzebieniem.
Dawniej żeńczynie zawsze nosiły długie włosy. I czym dłuższe one były, tym lepiej. Uważano, że energia włosów pomaga nie niszczyć się przy fizycznej bliskości z mężczyzną. I odnawiać swój wewnętrzny balans.
Długie, rozpuszczone włosy często nosiły kołdunie – wiedzące żeńczynie. Jedną z przyczyn rozpuszczenia włosów było łączenie się z energiami żywiołów. Wiedunia, czyli wiedząca, zakręcała włosami energetyczny lejek i tym samym podłączała się do siły Przyrody.
Dla współczesnych żeńczyń ważne jest nie po prostu poznawać się z rytuałami dawnymi, a umieć wykorzystać je dla korzyści i w naszych czasach, na przykład:
- Nie strzyc się przed ważnymi wydarzeniami, na które wy od dawna czekałyście, żeby nie przeszkadzać przebiegowi losu.
- Zawsze pilnować stanu włosów, codziennie je rozczesywać. I nie pośpiesznie, a z uczuciem, podczas rozczesywania mówiąc pozytywne zamowy, afirmacje.
- Od czasu do czasu zbierać włosy w ogon lub warkocz. Chociażby po to, żeby zachować swoją siłę. Pożytecznie nie rozpuszczać włosów, kiedy wyruszacie do miejsca z dużym skupiskiem ludzi – rynki, szpitale, centra handlowe.
- Włosy, ubrane w niski pęczek rozwijają w żeńczyni taką cechę jak łagodność. A „wysoki” ogon lub pęczek dodaje aktywności i dodaje sił.
- Jeśli włosy wypadają to jest ważne i potrzebne by pracować z Rodem. Dlatego zadaniem „kosmyków” [kosmos] jest i posilać nas energią rodową. Dla żeńczyni najczęściej wypadanie włosów oznacza problemy z mężczyznami i ojcem.
- Odnosić się do swoich włosów jak do bezcennego daru. Jeśli rozpuszczacie włosy przed lubym mężczyzną, to czyńcie to z odczuwaniem siebie jako bogini.
- Pamiętacie, że przywracając włosy i pielęgnując je, wy pomagacie dostatkowi przyjść do waszego domu.
- Jeśli was męczy stałe pogorszenia zdrowia i strata sił – zapuszczajcie włosy.
- Jeśli chcecie otrzymać odpowiedź na swoje pytanie czy znak, przed snem zaplećcie warkocz i połóżcie się spać. Rano rozplećcie włosy i zajmijcie się swoimi sprawami. Odpowiedź przyjdzie.
Włosy potrzebują stałej troski. Regularne rozczesywanie, najlepiej dwukrotnie w dzień, ma duże znaczenie. Rozdrażnienie nerwowych zakończeń w skórze przy rozczesywaniu ożywia krwiobieg i sprzyja wzrostowi i ochronie włosów.
Wielu uważa, że jeśli długo rozczesywać włosy szczotką, to nada im blask. W praktyce to prędzej będzie szkodziło włosom, a przy tłustych włosach doprowadzi do tego, że ze skóry na włosy popada dodatkowa ilość skórnego sadła i tłuszczu. Wzmocnione rozczesywanie nie polepszy suchych włosów, ponieważ suchość wynika z braku wilgoci, a nie tłuszczu.
Nie poleca się rozczesywać mokrych włosów: one zbyt łatwo rwą się nawet przy najtroskliwszym rozczesywaniu.
Długie włosy rozczesujcie, zaczynając od samych koniuszków i przytrzymując włosy w przybliżeniu na środku długości, żeby zmniejszyć wyskubywanie.
Czasami zmieniajcie miejsce przedziałka, żeby włosy koło niego nie przerzedziły się.
Każdy człowiek musi mieć indywidualny grzebień i szczotkę. Przekazanie jej innym jest niedopuszczalne, ponieważ z nią mogą przedostawać się mikroby.
Bardzo pożytecznym dla zdrowych włosów jest codziennie masować szczotką przez kilka minut. Przy czym szczotka nie tylko wydala kurz i brud z włosów, ale i wzmacnia krwiobieg skóry głowy, polepsza odżywienie włosów i stymuluje ich wzrost. Zaczynać taki masaż trzeba od karku do czoła, potem we wszystkich kierunkach, starając się trzymać głowę swobodnie, nie naprężając się. Dzięki takiemu rozczesywaniu odchodzi znużenie i ból głowy. Jeśli włosy są bardzo łamliwe, z końcami strzępiącymi się, to rozczesywać ich należy nie szczotką, a grzebieniem.
Fragment z książki "WIEDZA SŁOWIAŃSKA NA TEMAT NATURY MĘSKIEJ I ŻEŃSKIEJ. Część 1".
Cykl "WIEDZA SŁOWIAŃSKA NA TEMAT NATURY MĘSKIEJ I ŻEŃSKIEJ" składa się z czterech części:
https://www.facebook.com/wiedzadrzewiej/photos/a.930891096981223.1073741828.930847686985564/954349501302049/?type=3&theater
Cykl "WIEDZA SŁOWIAŃSKA NA TEMAT NATURY MĘSKIEJ I ŻEŃSKIEJ" składa się z czterech części:
https://www.facebook.com/wiedzadrzewiej/photos/a.930891096981223.1073741828.930847686985564/954349501302049/?type=3&theater
sobota, 19 marca 2016
Jeśli na spacer to koniecznie do lasu.
Las oferuje to wszystko, czego w mieście nie sposób
zaznać: szelest liści, śpiew ptaków, zapach żywicy, przytłumione
światło, przyjemną dla oka zieleń, a czasem nawet szmer potoku. To
prawdziwy odpoczynek dla zmęczonych szybkim życiem zmysłów. W takim
spokoju łatwiej zebrać myśli, wyciszyć się, uspokoić. Ciśnienie krwi
może się momentalnie zmniejszyć, a odczucie stresu stać się nieco
mniejsze. Ulgi doznaje zarówno ciało, jak i duch. I na to żadnych badań
naukowych nie trzeba, „to się wie”.
Spacery w lesie to jeden z lepszych sposobów dbania o
higienę swojej psychiki. Są dostępne niemal dla każdego, nie wymagają
specjalistycznego sprzętu, nie wiążą się z większymi kosztami, możne je
uskuteczniać w pojedynkę, w duecie lub w grupie. Warto z ich
dobrodziejstw czerpać jak najczęściej.
Autorka tekstu – Paulina Owsińska
Oczywiście nie może w artykule o lesie zabraknąć wiedzy o zielarzach :)
Miło mi przedtawić mojego wpólpracownika Kubę Wiśnika :)
http://www.telewizjattm.pl/embed/id/37552.html
Oczywiście nie może w artykule o lesie zabraknąć wiedzy o zielarzach :)
Miło mi przedtawić mojego wpólpracownika Kubę Wiśnika :)
http://www.telewizjattm.pl/embed/id/37552.html
piątek, 11 marca 2016
INSTRUKCJA OBSŁUGI ŻYCIA.
1. Otrzymasz ciało.
Możesz je lubić albo nie, ale ono będzie Twoje przez życie.
Możesz je lubić albo nie, ale ono będzie Twoje przez życie.
2. Będziesz uczyć się lekcji.
Jesteś członkiem pełno czasowej nieformalnej szkoły zwanej życiem.
Każdego dnia w tej szkole będziesz mieć szansę, żeby uczyć się lekcji.
Możesz lubić te lekcje albo możesz myśleć, że lekcje są głupie i nie
mają z Tobą nic wspólnego.
3. Nie ma pomyłek, są tylko lekcje.
Wzrost jest procesem prób i błędów, eksperymentów. Nieudane
eksperymenty są tak samo częścią procesu jak eksperymenty, które się
udały.
4. Lekcja jest powtarzana dopóty, dopóki zostanie przyswojona.
Lekcja będzie prezentowana w wielu rożnych postaciach dopóki się jej
nie nauczysz. Wtedy jesteś gotowy żeby iść na kolejne lekcje.
5. Uczenie się nigdy się nie kończy.
Nie ma części życia, która nie zawierałaby lekcji. Jak długo żyjesz, tak długo są lekcje.
6. “Tam” nie ma nic lepszego niż “ tu i teraz”.
Kiedy twoje “tam” stanie się “tu i teraz” po prostu będziesz mieć
kolejne “tam”, które nadal będzie wyglądać lepiej niż “tu i teraz”.
7. Inni są tylko Twoim odbiciem.
Nie możesz kochać lub nienawidzić czegoś w innej osobie, chyba że
jest to dla Ciebie odbicie czegoś co kochasz, albo nienawidzisz w sobie
samym.
8. Co uczynisz ze swojego życia zależy od Ciebie.
Masz wszystkie narzędzia i możliwości, których potrzebujesz. Co z nimi robisz zależy od Ciebie. Wybór jest Twój.
9. Odpowiedzi znajdują się w Tobie.
Odpowiedzi na życiowe kwestie i pytania leżą w Tobie. Wszystko, co
potrzebujesz zrobić to zacząć patrzeć, słuchać i ufać. Szukaj a
znajdziesz.
10. Jeśli myślisz, że coś możesz lub nie możesz, w obu przypadkach masz rację.
Pomyśl o tym!
http://www.blog.czarymary.pl/2016/03/10/instrukcja-zycia/
http://www.blog.czarymary.pl/2016/03/10/instrukcja-zycia/
czwartek, 10 marca 2016
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat .
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat Las nie ma przed nim tajemnic, a dzięki pozyskanym na łonie natury surowcom, Kuba Wiśnik produkuje między innymi szampony, kremy, toniki oraz syropy na rozmaite dolegliwości. Zajmuje się tym już od kilku lat i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Kuba jest zaledwie gimnazjalistą. Zwykłe „bazie” to dla niego lek na przeziębienie. Naturalne źródło kwasu acetylosalicylowego, potocznie zwanego aspiryną, chłopak zrywa prosto z drzewa. Niemal wszystkie surowce pozyskuje z okolicznych lasów, a później produkuje zdrowotne specyfiki. Jego kremy nie tylko nawilżają, ale również pomagają na bóle stawów, reumatyzm, zakwasy i stany zapalne. Skąd się wzięło to nietypowe hobby? Zaczęło się od wspólnego wypadu z wujkiem do lasu. Później zacząłem czytać książki zielarskie i przeglądać fora internetowe. Dowiedziałem się, jak zbierać zioła i co z nich robić, następnie pomyślałem o kremach, teraz interesuje mnie medycyna galenowa. Chcę się zajmować ziołolecznictwem i kosmetyką naturalną – mówi 14-letni Kuba Wiśnik, mieszkaniec miejscowości Ługi (pow. lęborski). Młody zielarz poświęca swojej pasji każdą wolną chwilę. Jak na razie z jego wyrobów korzysta głównie rodzina, przyjaciele i znajomi, ale w przyszłości Kuba chciałby otworzyć własny biznes. Jak podkreśla, dostępne w sklepach preparaty często bywają szkodliwe. Właśnie w tym kierunku chcę iść, czyli kosmetologia i ziołolecznictwo. Jest to też zdecydowanie dobry czas na promowanie ekologii i kosmetyków bio. W ogóle, dla mnie ekologia jest na pierwszym miejscu – wyjaśnia Kuba. Nastolatek chce zarażać tą nietypową pasją swoich rówieśników, dlatego prowadzi specjalne warsztaty, podczas których pokazuje, jak postawić w zielarstwie pierwsze kroki. Od kilku miesięcy chłopak prowadzi również bloga, gdzie opisuje właściwości naturalnych surowców oraz samodzielnie wykonanych kremów. W najbliższym czasie planuje także stworzenie wielowątkowej strony internetowej, ale jak na razie musi ona poczekać, ponieważ bardziej pochłania go stworzenie receptury na kolejny wyjątkowy krem.
http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Z darów lasu tworzy
kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat
Las nie ma przed nim tajemnic, a dzięki pozyskanym na łonie natury
surowcom, Kuba Wiśnik produkuje między innymi szampony, kremy, toniki
oraz syropy na rozmaite dolegliwości. Zajmuje się tym już od kilku lat i
nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Kuba jest zaledwie
gimnazjalistą.
Zwykłe „bazie” to dla niego lek na przeziębienie. Naturalne źródło kwasu
acetylosalicylowego, potocznie zwanego aspiryną, chłopak zrywa prosto z
drzewa. Niemal wszystkie surowce pozyskuje z okolicznych lasów, a
później produkuje zdrowotne specyfiki. Jego kremy nie tylko nawilżają,
ale również pomagają na bóle stawów, reumatyzm, zakwasy i stany zapalne.
Skąd się wzięło to nietypowe hobby?
Zaczęło się od wspólnego wypadu z wujkiem do lasu. Później zacząłem
czytać książki zielarskie i przeglądać fora internetowe. Dowiedziałem
się, jak zbierać zioła i co z nich robić, następnie pomyślałem o
kremach, teraz interesuje mnie medycyna galenowa. Chcę się zajmować
ziołolecznictwem i kosmetyką naturalną – mówi 14-letni Kuba Wiśnik,
mieszkaniec miejscowości Ługi (pow. lęborski).
Młody zielarz poświęca swojej pasji każdą wolną chwilę. Jak na razie z
jego wyrobów korzysta głównie rodzina, przyjaciele i znajomi, ale w
przyszłości Kuba chciałby otworzyć własny biznes. Jak podkreśla,
dostępne w sklepach preparaty często bywają szkodliwe.
Właśnie w tym kierunku chcę iść, czyli kosmetologia i
ziołolecznictwo. Jest to też zdecydowanie dobry czas na promowanie
ekologii i kosmetyków bio. W ogóle, dla mnie ekologia jest na pierwszym
miejscu – wyjaśnia Kuba.
Nastolatek chce zarażać tą nietypową pasją swoich rówieśników, dlatego
prowadzi specjalne warsztaty, podczas których pokazuje, jak postawić w
zielarstwie pierwsze kroki.
Od kilku miesięcy chłopak prowadzi również bloga, gdzie opisuje
właściwości naturalnych surowców oraz samodzielnie wykonanych kremów. W
najbliższym czasie planuje także stworzenie wielowątkowej strony
internetowej, ale jak na razie musi ona poczekać, ponieważ bardziej
pochłania go stworzenie receptury na kolejny wyjątkowy krem.
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Wiadomości
Nadmorski24.pl > Wiadomości > Z darów lasu tworzy kremy i
szampony, a ma dopiero 14 lat
poprzedni artykuł
następny artykuł
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat
2016-03-09 08:40 Redakcja
podziel się:
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat
Las nie ma przed nim tajemnic, a dzięki pozyskanym na łonie natury
surowcom, Kuba Wiśnik produkuje między innymi szampony, kremy, toniki
oraz syropy na rozmaite dolegliwości. Zajmuje się tym już od kilku lat i
nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Kuba jest zaledwie
gimnazjalistą.
Zwykłe „bazie” to dla niego lek na przeziębienie. Naturalne źródło kwasu
acetylosalicylowego, potocznie zwanego aspiryną, chłopak zrywa prosto z
drzewa. Niemal wszystkie surowce pozyskuje z okolicznych lasów, a
później produkuje zdrowotne specyfiki. Jego kremy nie tylko nawilżają,
ale również pomagają na bóle stawów, reumatyzm, zakwasy i stany zapalne.
Skąd się wzięło to nietypowe hobby?
Zaczęło się od wspólnego wypadu z wujkiem do lasu. Później zacząłem
czytać książki zielarskie i przeglądać fora internetowe. Dowiedziałem
się, jak zbierać zioła i co z nich robić, następnie pomyślałem o
kremach, teraz interesuje mnie medycyna galenowa. Chcę się zajmować
ziołolecznictwem i kosmetyką naturalną – mówi 14-letni Kuba Wiśnik,
mieszkaniec miejscowości Ługi (pow. lęborski).
Młody zielarz poświęca swojej pasji każdą wolną chwilę. Jak na razie z
jego wyrobów korzysta głównie rodzina, przyjaciele i znajomi, ale w
przyszłości Kuba chciałby otworzyć własny biznes. Jak podkreśla,
dostępne w sklepach preparaty często bywają szkodliwe.
Właśnie w tym kierunku chcę iść, czyli kosmetologia i
ziołolecznictwo. Jest to też zdecydowanie dobry czas na promowanie
ekologii i kosmetyków bio. W ogóle, dla mnie ekologia jest na pierwszym
miejscu – wyjaśnia Kuba.
Nastolatek chce zarażać tą nietypową pasją swoich rówieśników, dlatego
prowadzi specjalne warsztaty, podczas których pokazuje, jak postawić w
zielarstwie pierwsze kroki.
Od kilku miesięcy chłopak prowadzi również bloga, gdzie opisuje
właściwości naturalnych surowców oraz samodzielnie wykonanych kremów. W
najbliższym czasie planuje także stworzenie wielowątkowej strony
internetowej, ale jak na razie musi ona poczekać, ponieważ bardziej
pochłania go stworzenie receptury na kolejny wyjątkowy krem.
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Wiadomości
Nadmorski24.pl > Wiadomości > Z darów lasu tworzy kremy i
szampony, a ma dopiero 14 lat
poprzedni artykuł
następny artykuł
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat
2016-03-09 08:40 Redakcja
podziel się:
Z darów lasu tworzy kremy i szampony, a ma dopiero 14 lat
Las nie ma przed nim tajemnic, a dzięki pozyskanym na łonie natury
surowcom, Kuba Wiśnik produkuje między innymi szampony, kremy, toniki
oraz syropy na rozmaite dolegliwości. Zajmuje się tym już od kilku lat i
nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Kuba jest zaledwie
gimnazjalistą.
Zwykłe „bazie” to dla niego lek na przeziębienie. Naturalne źródło kwasu
acetylosalicylowego, potocznie zwanego aspiryną, chłopak zrywa prosto z
drzewa. Niemal wszystkie surowce pozyskuje z okolicznych lasów, a
później produkuje zdrowotne specyfiki. Jego kremy nie tylko nawilżają,
ale również pomagają na bóle stawów, reumatyzm, zakwasy i stany zapalne.
Skąd się wzięło to nietypowe hobby?
Zaczęło się od wspólnego wypadu z wujkiem do lasu. Później zacząłem
czytać książki zielarskie i przeglądać fora internetowe. Dowiedziałem
się, jak zbierać zioła i co z nich robić, następnie pomyślałem o
kremach, teraz interesuje mnie medycyna galenowa. Chcę się zajmować
ziołolecznictwem i kosmetyką naturalną – mówi 14-letni Kuba Wiśnik,
mieszkaniec miejscowości Ługi (pow. lęborski).
Młody zielarz poświęca swojej pasji każdą wolną chwilę. Jak na razie z
jego wyrobów korzysta głównie rodzina, przyjaciele i znajomi, ale w
przyszłości Kuba chciałby otworzyć własny biznes. Jak podkreśla,
dostępne w sklepach preparaty często bywają szkodliwe.
Właśnie w tym kierunku chcę iść, czyli kosmetologia i
ziołolecznictwo. Jest to też zdecydowanie dobry czas na promowanie
ekologii i kosmetyków bio. W ogóle, dla mnie ekologia jest na pierwszym
miejscu – wyjaśnia Kuba.
Nastolatek chce zarażać tą nietypową pasją swoich rówieśników, dlatego
prowadzi specjalne warsztaty, podczas których pokazuje, jak postawić w
zielarstwie pierwsze kroki.
Od kilku miesięcy chłopak prowadzi również bloga, gdzie opisuje
właściwości naturalnych surowców oraz samodzielnie wykonanych kremów. W
najbliższym czasie planuje także stworzenie wielowątkowej strony
internetowej, ale jak na razie musi ona poczekać, ponieważ bardziej
pochłania go stworzenie receptury na kolejny wyjątkowy krem.
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
Czytaj więcej na: http://www.nadmorski24.pl/wiadomosci/27085-z-darow-lasu-tworzy-kremy-i-szampony-a-ma-dopiero-14-lat.html
środa, 9 marca 2016
Być Szczęśliwym To Proste. Wystarczy Zdecydować, Że Tak Chcesz Odczuwać.
Być szczęśliwym to proste. Wystarczy zdecydować, że tak chcesz odczuwać. Najczęściej jednak zapominasz, że to ty sam decydujesz o własnym nastawieniu do świata i o własnych myślach. Wydaje ci się, że potrzebujesz specjalnego zdarzenia: wygranej na loterii, wspaniałej randki, cudownej wycieczki. Tymczasem wszystko jest w nas w środku. Poczucie bycia szczęśliwym zadowolenie błogostan to tylko odczucie i przekonanie, które można samemu w sobie rozbudzić bez względu na okoliczności.
Oto wstaje kolejny dzień. Budzisz się, otwierasz oczy i za oknem widzisz szarugę. Deszcz monotonnie wystukuje swój rytm na parapecie okna, a ciemne chmury zabierają resztki światła. Jest buro i ponuro. Wzdychasz ciężko i mówisz sobie, że jest paskudnie, ale trzeba wstać i iść do pracy. Nie masz na nic ochoty i twoje ruchy są niezborne, zmęczone, smutne, jak ty sam. W złym humorze powłócząc nogami, idziesz do łazienki, strącając po drodze ulubiony kubek na podłogę. Naczynie pęka i rozsypuje się na drobne kawałki, a resztki wczorajszej herbaty rozlewają się po dywanie brudną plamą. Klniesz i pędzisz po ścierkę, mamrocząc pod nosem, że nieszczęścia chodzą parami, a przy okazji wpadasz w poślizg i łokciem rozbijasz lustro w łazience. No to teraz czeka cię siedem lat nieszczęścia…
Zacznijmy ten dzień jeszcze raz. Otwierasz oczy i widzisz, jak strugi deszczu wesoło spływają po szybie. Skrawki światła załamują się na kroplach wody i malują na ścianie cudowna tęczę. „Och, tęcza – to znak szczęścia” – myślisz pogodnie i wyskakujesz raźno z łóżka. Od razu nastawiasz ulubioną muzykę i w jej rytmie lekkim krokiem zmierzasz do łazienki. Rękawem zahaczasz o kubek po herbacie, ale w tanecznym pas zgrabnie chwytasz go w locie, zanim dotknie podłogi. Podśpiewując radośnie wpadasz w poślizg na mokrych kaflach, ale wesoły piruet powoduje, że bez szwanku chwytasz równowagę, opierając się o ścianę. Dostajesz ataku śmiechu na widok swojego odbicia w lustrze, które bez wahania obnaża skomplikowaną pozycję i stojące na sztorc włosy. Śmiejesz się z tego przez następne pół godziny, co ładuje cię pozytywna energia na cały piękny i szczęśliwy dzień…
Oto dwa scenariusze. To ty decydujesz, który wybierzesz. Nawet, jeśli początkowo będzie ci sprawiać trudność, by cieszyć się od rana nowym dniem, to po jakimś czasie nauczysz się i wyrobisz sobie nawyk bycia pogodnym i szczęśliwym. Te dwie jakości niezmiennie idą ze sobą w parze. Człowiek radosny jest szczęśliwy.
Poniżej podaję zupełnie przykładowe 100 sposobów na to, aby poprawić sobie nastrój. Możesz wybrać choćby jedną rzecz, która ci się spodoba. Możesz też wybrać sobie kilka i rozwijać w sobie radość. Stąd już prosta droga do tego, aby stale być pogodnym, a to jest najlepszy sposób na szczęście.
1. Śmiej się przez co najmniej 5 minut, jak tylko wstaniesz. Z czegokolwiek.
2. Słuchaj często ulubionej muzyki, wybierając taką, która poprawi ci nastrój.
3. Tańcz przy każdej okazji.
4. Oglądaj dobre i wesołe filmy.
5. Czytaj piękne książki i czasopisma.
6. Rozmawiaj z pogodnymi osobami – bezpośrednio lub przez telefon.
7. Doceniaj sztukę, czerp radość z czytania poezji, podziwiania malarstwa lub oglądania widowisk teatralnych.
8. Chodź na spacery i głęboko oddychaj, dotleniając cały organizm.
9. Przebywaj wśród zieleni, podziwiaj piękne widoki, pozwól naturze, aby działała na ciebie swoją harmonijną mocą.
10. Przytulaj się do drzew, korzystaj z ich dobroczynnej siły.
11. Pływaj często, pozwalając wodzie, aby wymywała z ciebie wszystkie smutki.
12. Uprawiaj sporty, doceniając pozytywny wpływ aktywności fizycznej na ciało i ducha.
13. Poświęcaj się swojemu hobby, ciesząc się każdą chwilą spędzoną na ulubionych zajęciach.
14. Miej pasje, które będą dodawały ci radosnej energii każdego dnia.
15. Hoduj koty i obserwuj ich wesołe zabawy. Przytulaj się do nich i pozwól, aby uzdrawiające mruczenie napełniało cię pozytywna energią.
16. Hoduj psy, baw się z nimi i czerp radość z ich przyjaznej obecności.
17. Spotykaj się z ludźmi, których lubisz, dużo rozmawiaj i śmiej się jak najczęściej.
18. Nie przejmuj się skomplikowanymi sprawami. Rozwiązuj problemy, ale bez niepotrzebnego zamartwiania się. Szukaj we wszystkim dobrych stron.
19. Opowiadaj żarty. Czytaj w internecie strony poświęcone humorystycznym tekstom.
20. Maluj obrazy. Pozwól sobie na odważne wyrażanie swojej twórczości.
21. Rób sobie relaksująca kąpiel w aromatycznej wodzie z dodatkiem płatków róż. Używaj pachnących balsamów i kremów. Rozpieszczaj swoje zmysły.
22. Jedz czekoladę – pomaga w produkcji endorfin, które odpowiadają za poczucie przyjemności. Podobnie działają banany.
23. Kochaj ludzi. Patrz na nich z życzliwością. Odwzajemnią się tym samym.
24. Kochaj siebie. Rób sobie prezenty i drobne przyjemności.
25. Myśl o sobie pozytywnie. Od czasu do czasu wypisz na kartce 30-60 swoich dobrych cech i odczytuj je.
26. Baw się z małymi dziećmi. Czerp radość z ich niepowtarzalnej zabawnej filozofii.
27. Chodź na randki i flirtuj. Jeśli jesteś w związku, flirtuj ze swoim partnerem.
28. Zakochaj się i podtrzymuj w sobie ten stan, ciesząc się każdym drobiazgiem w waszej relacji.
29. Bądź zawsze zakochany w życiu. Ciesz się słońcem i deszczem, i tęczą na niebie.
30. Zrób coś niezwykłego, co pozwoli ci uwierzyć w siebie, np. skocz ze spadochronem.
31. Zrób coś dobrego dla kogoś. Otocz opieką chorego, nakarm bezdomnych, pomóż fundacji, poczuj się potrzebnym i szlachetnym człowiekiem.
32. Medytuj.
33. Pracuj z energią Reiki.
34. Ćwicz Tai Chi.
35. Hoduj kwiaty lub sadź zioła – ciesz się ich pięknem i zapachem.
36. Bierz udział w warsztatach rozwojowych. Pracuj nad sobą.
37. Naucz się cieszyć chwilą. Doceniaj piękno TU i TERAZ.
38. Spotykaj się z osobami o podobnych zainteresowaniach i wspólnie wymieniajcie się doświadczeniami.
39. Uczestnicz w spotkaniach z duchowymi nauczycielami. Sama ich obecność pomaga podnieść energię.
40. Rozwijaj nowe umiejętności. Ucz się języków obcych lub malowania albo gry w szachy.
41. Stale szukaj zajęć, które mogą dać ci mnóstwo radości. Bądź świadomy, że wokół ciebie jest mnóstwo niepoznanej jeszcze przez ciebie magii.
42. Zadbaj o swój sen. Staraj się zawsze być wyspany i wypoczęty.
43. Jedz dobre rzeczy i rozkoszuj się zmysłem smaku.
44. Od czasu do czasu skorzystaj dobrodziejstwa SPA.
45. Poddaj się masażowi relaksacyjnemu i pozwól sobie na pełne odprężenie.
46. Rozkładaj Karty Aniołów. Rozmawiaj z Aniołami.
47. Czytaj książki o duchowej tematyce. Samo czytanie podniesie ci energię.
48. Powtarzaj sobie pozytywne afirmacje, najlepiej w formie wesołych wierszyków.
49. Śpiewaj w wannie i pod prysznicem. Śpiewaj wszędzie tam, gdzie nikomu to nie przeszkadza.
50. Od czasu do czasu stań lub połóż się w pełnym słońcu i pozwól, by jego ciepło wypełniło każdą komórkę twojego ciała uzdrawiającą energią.
51. Korzystaj z dobroczynnego działania aromaterapii. Otaczaj się pięknymi zapachami świec i olejków.
52. Zastosuj flakonik Aura Soma i ciesz się jego działaniem.
53. Wyjdź nocą przed dom lub na balkon i podziwiaj rozgwieżdżone niebo nad sobą.
54. Załóż Dziennik Wdzięczności i codziennie zapisuj w nim dobre rzeczy.
55. Zrób Mapę Marzeń i zaprogramuj sobie mnóstwo cudownych zdarzeń.
56. Zajmij się „newilizacją” – ze szczegółami opisuj w specjalnym zeszycie wszystko to, czego pragniesz.
57. Każdego dnia znajdź chociaż 5 minut na to, aby snuć piękne marzenia.
58. Oglądaj w Internecie piękne obrazy i zdjęcia, które szczególnie cie zachwycają. Napełniaj się pięknem przy każdej okazji.
59. Zorganizuj pomysłowy wieczór dla swojego przyjaciela. Wymyśl mu mnóstwo ciekawych i wesołych przyjemności.
60. Od czasu do czasu zmień swój wygląd, fryzurę i styl ubierania. Poczuj się zupełnie nową osobą.
61. Chodź w nowe miejsca, poznawaj nowych ludzi i nowe tematy. Niech każdy dzień będzie dla ciebie czymś innym i niezwykłym.
62. Znajdź swoją pracę życia. Rób zawodowo to, co sprawia ci przyjemność.
63. Rozwijaj się twórczo. Jeśli masz jakieś zdolności, miej również czas, aby je wykorzystać.
64. Jeśli masz talent, pokazuj go innym, naucz się autoekspresji i ciesz się podziwem przyjaciół. To podnosi twoja samoocenę.
65. Staraj się realizować marzenia: pływaj z delfinami, wydaj książkę, namaluj obraz…
66. Zrób czasem coś szalonego – zatańcz w deszczu, biegaj boso po kałużach…
67. Śmiej się z samego siebie, to utrąca ego. Śmiej się, gdy się potkniesz, upuścisz coś lub strzelisz gafę.
68. Zachwycaj się otwarcie każdym drobiazgiem. Wyrażaj swój podziw dla wszystkiego, co piękne.
69. Zmień optykę – dostrzegaj tęczę w kałuży i urok kropel rosy na trawie. Dostrzegaj piękno w chmurach i deszczu.
70. Baw się twórczo i wesoło. Latem buduj zamki z piasku, a zimą lep bałwana i rzucaj śnieżkami.
71. Szukaj w życiu dobra. Zwracaj uwagę na wszystko, co jest szczególnie pozytywne. Pokazuj innym, ile piękna ich otacza.
72. Pociesz kogoś, kto jest smutny. Spowoduj, że się uśmiechnie.
73. Każdego dnia powiedz komuś coś dobrego, pochwal kogoś.
74. Zamieniaj negatywne słowa na pozytywne. Mów tylko dobre rzeczy.
75. Naucz się akceptacji. Nie trać energii na krytykowanie ludzi, którzy robią coś, co ci się nie podoba.
76. Chociażby dzisiaj nie złość się na nikogo. Staraj się, aby takich dni było jak najwięcej.
77. Kolekcjonuj uśmiechy. Wymieniaj je z ludźmi, nawet tymi zupełnie nieznanymi.
78. Opowiadaj lub pisz piękne historie. Układaj bajki.
79. Zadbaj o swoje wewnętrzne dziecko. Okazuj mu wiele ciepła i czułości. Jeśli czujesz taka potrzebę – śpij z pluszowym misiem.
80. Pozwól sobie na odkrycie szczęśliwego dziecka w sobie. Kup zabawkę, o jakiej zawsze marzyłeś.
81. Często myśl o kimś, kogo kochasz.
82. Wybacz wszystkim, do których masz pretensje. Wybaczenie przynosi ulgę nieporównywalna z niczym innym.
83. Wybacz sobie, masz prawo do słabości, więc poczuj się doskonały taki, jaki jesteś.
84. 14 razy dziennie przytul kogoś bliskiego.
85. Proś ludzi o pomoc, jeśli jej potrzebujesz. To sprawia, że zaczynasz szanować siebie.
86. Ufaj ludziom i czuj się bezpieczny w nurcie życia. Twoje poczucie bezpieczeństwa buduje prawdziwe bezpieczeństwo.
87. Miej jak najwięcej przyjaciół. Znajduj dla nich czas i ciesz się ich życzliwą obecnością.
88. Podziwiaj wschody lub zachody słońca. Dostrzegaj przepiękne misterium natury.
89. Zrezygnuj z wiary w czarnego kota. Zobacz wszędzie tylko dobre zwiastuny i znaki przynoszące szczęście.
90. Odmawiaj mantry, módl się, afirmuj i wykonuj duchowe praktyki.
91. Zrezygnuj z pośpiechu. Zatrzymaj się, zwolnij, zobacz piękno świata…
92. Codziennie stań przed lustrem i powiedz do swojego odbicia, że dzisiaj wybierasz szczęście.
93. Wpisz sobie w komputerze powitanie: „Dzień dobry Szczęściarzu!”.
94. Zbieraj minerały i programuj je, aby przynosiły ci powodzenie.
95. Zastosuj Feng Shui i stwórz w swoim otoczeniu strefę wielkiej pomyślności.
96. Codziennie potwierdzaj doskonałość Wszechświata i uświadamiaj sobie, ze otacza cię pełna harmonia.
97. Wybieraj pozytywne myśli. Postrzegaj szklankę zawsze w połowie pełną.
98. Bądź dobry dla ludzi. Nie krytykuj, nie oceniaj, nie zrzędź. Im więcej dobra rozdajesz, tym więcej do ciebie wraca..
99. Podróżuj i poznawaj świat.
100. Proś Anioły pomoc w rozwiązywaniu trudnych sytuacji. Powierzaj kłopoty. Pozwól je sobie zdjąć z barków
To tylko początek listy. Ty możesz ją doskonale uzupełnić wieloma innymi sposobami. Zrób to jeszcze dzisiaj.
Jeśli chcesz być szczęśliwy – po prostu bądź szczęśliwy!
http://dobrewiadomosci.net.pl/177-byc-szczesliwym-to-proste-wystarczy-zdecydowac-ze-tak-chcesz-odczuwac/
wtorek, 8 marca 2016
Legenda o złotym drzewie.
Przez wiele wieków opowiadano w Karkonoszach o wielkim, złotym drzewie
rosnącym gdzieś wysoko w górach. Poszukiwało go wielu śmiałków, nikomu
jednak nie udało się znaleźć. Pewnego razu w drzewo to uderzył piorun i
rozbił je w drobny pył, który osiadł w karkonoskich potokach. W skałach
natomiast pozostał pień, od którego rozchodziły się złote korzenie.
Kiedy mieszkańcy Karkonoszy zorientowali się, że tutejsze rzeki i potoki zawierają złoty piasek, zajęli się jego wypłukiwaniem, zaprzestając poszukiwania legendarnego drzewa. Płukali tak intensywnie, że w końcu wypłukali całe złoto.
Kiedy mieszkańcy Karkonoszy zorientowali się, że tutejsze rzeki i potoki zawierają złoty piasek, zajęli się jego wypłukiwaniem, zaprzestając poszukiwania legendarnego drzewa. Płukali tak intensywnie, że w końcu wypłukali całe złoto.
Mieszkał jednak w górach biedny chłop, który nigdy nie przestał
poszukiwać złotego drzewa. Jego trud został nagrodzony, odkopał w Kotle
Jagniątkowskim jeden ze złotych korzeni, tak gruby jak wał koła
młyńskiego. Radość chłopa była wielka, ale krótka, ponieważ sam nie był w
stanie wydobyć całej żyły złota. Zgodnie z prawem wszystko, co było pod
ziemią, należało do właściciela ziemi, czyli hrabiego Schaffgotscha z
Sobieszowa. Udał się więc chłop do niego. Dziedzica, który akurat
narobił długów karcianych, ucieszyła opowieść poddanego. Przystał więc
na jego propozycję, że wskaże, gdzie znalazł złoto, ale pod warunkiem
powierzenia mu kierownictwa robót i zapewnienia odpowiedniego udziału w
zyskach.
Kiedy przybyli na miejsce i oczom wszystkich ukazał się wielki pień złotego drzewa, dziedzicowi aż dech zaparło. Pomyślał, że będzie najbogatszym człowiekiem w państwie, a z chłopem nie miał zamiaru się dzielić. Swoim sługom kazał go nawet pobić i wypędzić. Wykopanie złota powierzył pan swemu zaufanemu słudze, a sam wrócił do pałacu. Kiedy rano postanowił wybrać się z robotnikami na miejsce odkrycia, aby odkopać korzeń, nie mogli go odnaleźć. Przez tydzień bezskutecznie krążyli po lesie, gubili ścieżki, ale niczego nie znaleźli - korzeń zniknął.
Zniknął za sprawą oszukanego chłopa, który zaklął i zaczarował miejsce, w którym znajdował się złoty korzeń. Być może dlatego nikt już później nie mógł go odnaleźć. Do dziś więc w Czarnym Kotle złoty korzeń czeka na swojego odkrywcę.
Kiedy przybyli na miejsce i oczom wszystkich ukazał się wielki pień złotego drzewa, dziedzicowi aż dech zaparło. Pomyślał, że będzie najbogatszym człowiekiem w państwie, a z chłopem nie miał zamiaru się dzielić. Swoim sługom kazał go nawet pobić i wypędzić. Wykopanie złota powierzył pan swemu zaufanemu słudze, a sam wrócił do pałacu. Kiedy rano postanowił wybrać się z robotnikami na miejsce odkrycia, aby odkopać korzeń, nie mogli go odnaleźć. Przez tydzień bezskutecznie krążyli po lesie, gubili ścieżki, ale niczego nie znaleźli - korzeń zniknął.
Zniknął za sprawą oszukanego chłopa, który zaklął i zaczarował miejsce, w którym znajdował się złoty korzeń. Być może dlatego nikt już później nie mógł go odnaleźć. Do dziś więc w Czarnym Kotle złoty korzeń czeka na swojego odkrywcę.
sobota, 5 marca 2016
Wiedźmy były zagrożeniem dla… lekarzy.
W
czasach biblijnych nie było lekarzy w takim znaczeniu jak dziś. Byli
jednak uzdrowiciele, czyli ludzie uzdrawiający chorych. Propaganda
polegała na zlikwidowaniu uzdrowicieli i zajęciu ich miejsca.
Starożytnych uzdrowicieli zaczęto nazywać lekarzami a średniowiecznych
uzdrowicieli zaczęto traktować jak trucicieli.
Dawniej leczyły wiedźmy
Wśród
Słowian uzdrawianiem zajmowały się kobiety. Nazywano je wiedźmami, ale
słowo to znaczyło zupełnie co innego niż dziś. W obecnych czasach
pojmujemy to słowo stereotypowo przez okulary współczesnej propagandy i
wydaje nam się, że wiedźma to kobieta odprawiająca jakieś czary, a to
nie było do końca prawdą. Czarownic, czyli specjalistek, które by
zajmowały się tylko czarami w Polsce w ogóle nie było. One się pojawiły
razem z protestantami, którzy zapoczątkowali w Polsce na większą skalę
polowanie na czarownice. Ponieważ czarownic nie było, więc przerobiono
je w wiedźmy. Zaraz wyjaśnimy, kim naprawdę były wiedźmy.
Inkwizycja
katolicka z początku w ogóle nie chciała zajmować się czarownicami,
ponieważ duchowni nie wierzyli w czary. Opowieści o lataniu na miotle,
traktowali jako głupie zabobony. Inkwizycja została wmanewrowana w
procesy czarownic przez interwencję w Watykanie, gdzie naopowiadano
bajek o czarownicach. Swój haniebny udział w polowaniu na czarownice
mieli ci, których dziś nazywamy lekarzami. Ponieważ kobiety bardzo
często przyznawały się do czarów, więc tylko lekarz mógł ostatecznie
stwierdzić czy kobieta jest opętana czy zwyczajnie głupia. Dziś byśmy
łagodnie powiedzieli, że ma zaburzenia psychiczne. Jeśli lekarz
stwierdzał opętanie, to los kobiety był przesądzony. Jeśli lekarz
stwierdził chorobę psychiczną, to kobietę izolowano, ale nie robiono jej
krzywdy.
Dlaczego w Polsce było bardzo mało procesów o czary?
Ponieważ
w Polsce było mało protestantów. Choć w powszechnej opinii to katolicy
mieli polować na czarownice. Faktycznie było inaczej. Największa ilość
procesów o czary, a także największa liczba wyroków skazujących, była w
krajach protestanckich i nie w średniowieczu tylko w czasach rzekomego
„oświecenia”. Słowo „oświecenie” piszę w cudzysłowie, bo oczywiście
zapanowały wówczas prawdziwe ciemności, a to legendarne światło
pochodziło głównie z palących się stosów. Najwięcej procesów o czary
było w Niemczech a najmniej we Włoszech. Proponuję byś mi nie wierzył
tylko poszukał uczciwych statystyk. Na poziomie propagandy katolicyzm
jest odpowiedzialny za stosy, ale na poziomie faktów okazuje się, że
wina jest po obu stronach, z przewagą protestantów.
Skąd jednak w Polsce wzięły się czarownice?
U
nas w średniowieczu były wiedźmy, a to nie jest to samo. Wiedźma to była
kobieta, która miała wiedzę. Ta wiedza była wszechstronna, ale głównie
sprowadzała się do leczenia ludzi ziołami. Ponieważ ludzie wierzyli, że
choroby pochodzą z rzucanych uroków, więc kobiety te uznano, że potrafią
odczyniać uroki. One temu nie zaprzeczały tak samo, jak nie
zaprzeczały, że potrafią rzucać uroki. Cała otoczka tajemniczości była
dla nich nie tylko źródłem dochodów, ale także gwarancją bezpieczeństwa.
Nawet najwięksi bandyci szanowali wiedźmy raz, że czasem sami
potrzebowali ich pomocy a dwa że bali się im szkodzić. Wierzyli bowiem,
że w razie niebezpieczeństwa taka wiedźma może rzucić na nich
przekleństwo. Wiedźmy, więc chętnie korzystały z ochrony, jaką dawała im
opinia posiadających moc.
Wiedźmy to byli jedyni uzdrowiciele na ziemiach Słowian
Troszeczkę
wiedzy na ten temat mieli mnisi katoliccy, ale nie była to wiedza
uporządkowana. Pierwsi lekarze w chrześcijańskiej Europie to byli
faktycznie Żydzi szkoleni w arabskich akademiach medycznych. Wbrew
mitom, jakie dzisiaj rozpowszechnia się, Żydzi w średniowieczu mieli
swobodę poruszania się nie tylko wśród chrześcijan, ale także wśród
muzułmanów.
Przez
większą część średniowiecza Żydzi byli doradcami władców arabskich a
także finansowali ich wojny. Żydzi, więc gdy pojawili się na terenach
Polan, dzięki umiejętnością leczenia, mogli zdobyć wielkie wpływy, a
nawet mogli mieć wpływ na to, kto obecnie rządzi. Wystarczyło zadbać o
to by król nie wyzdrowiał lub by miał pecha do słabych kobiet, których
dzieci umierały zaraz po porodzie.
Problemem były kobiety mające wiedzę, czyli wiedźmy.
Trzeba
było się ich pozbyć, aby mieć monopol na uzdrawianie lub nie
uzdrawianie. W tym celu pozbyto się wiedźm, ale udało się to dopiero w
czasach „oświecenia”, gdy były już uniwersytety kształcące większą
liczbę lekarzy. Im było ich więcej tym mniej miejsca było dla kobiet
uzdrawiających. Wiedźmy zagrażały lekarzom. Stosy, które zapłonęły były
zwykłą eliminacją konkurencji. Zresztą większość lekarzy zajmowała się
też czarami. Wymyślono wówczas określenie „biała magia”. Prawie każdy
europejski król miał na swoim dworze jakiegoś czarownika. Oczywiście ich
polowanie na czarownice nie dotyczyło, ponieważ byli magami
licencjonowanymi, czyli skończyli jakąś uczelnię i byli uważani za
„naukowców”.
Zwróć uwagę na słowa, ponieważ ich prawdziwe znaczenie przeważnie nie kłamie.
- Wiedźma – wiedzę ma.
- Znachor – zna choroby.
- Uzdrowiciel – uzdrawia.
- Lekarz – leki karze brać.
Lekarze
to zwyczajni akwizytorzy leków, czyli dystrybutorzy współpracujący z
firmami farmaceutycznymi. Swoją drogę do monopolu rozpoczęli od
likwidacji konkurentów uzdrawiających naturalnymi ziołami. Dziś
zabraniają wszelkich innych sposobów uzdrawiania niż te, które oni
uznają za właściwe. Znane są przypadki kary więzienia za skuteczne
wyleczenie kogoś, o kim lekarze powiedzieli, że się nie da wyleczyć.
Dzisiaj Chrystus trafiłby do więzienia nie za uzdrawianie w sabat, ale za uzdrawianie bez posiadania pozwolenia.
Niestety
propaganda wychwalająca współczesną medycynę, straciła kontakt ze
zdrowym rozsądkiem. Jest tak powszechna, że nawet tłumacze Pisma
Świętego ulegają jej i zamiast słowa uzdrowiciel umieszczają w naszych
przekładach Pism słowo lekarz, co jest ukrytą reklamą. Mamy bardzo
głęboko zakorzeniony stereotyp, że uzdrowiciel jest zły a lekarz dobry. A
przecież same słowa i ich znaczenie wyjawiają jak jest naprawdę. Siła
stereotypowego pojmowania słów jest tak wielka, że czyni nas praktycznie
ludźmi pozbawionymi zdolności do rozumienia słów.
Poniższy
tekst wychwala uzdrowicieli a słowo lek jest w nim zarezerwowane dla
produktów pochodzących z ziemi, czyli z roślin. Zioła, jako leki
otrzymaliśmy od Boga taki jest sens słów:
„Doceń
uzdrowiciela należną zapłatą za jego usługi, albowiem i jego Pan
stworzył. Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie, a od Króla dar się
otrzymuje. Wiedza uzdrowiciela stawia go wysoko, nawet przy
możnowładcach będą go szanować. Pan stworzył z ziemi leki, a człowiek
mądry nie będzie nimi gardził.” Syracha 38:1-4„Pan stworzył z ziemi leki a człowiek mądry nie będzie nimi gardził.”Syracha 38:4
Niestety
tłumacze nie są w stanie zorientować się, że uczestniczą w propagandzie
podmieniając słowo uzdrowiciel na lekarz. Tłumacze są już tak bardzo
indoktrynowani, że nie widzą różnicy między uzdrowicielem a lekarzem.
Jest to oczywisty dowód zaślepienia. Należy opracować nowe przekłady
Pism Świętych, w których nie tylko wróci prawdziwe imię Pana Jeszu, ale
także wrócą na swoje miejsce takie słowa jak Pomazaniec, uzdrowiciel i
wiele innych.
.
Krzysztof Król
źródło: pomazancowy.blogspot.com
piątek, 4 marca 2016
… Wybaczyć matce …
To jak wygląda moje życie – to wina mojej matki, tego jak mnie wychowała. Nie kochała mnie zbyt mocno, była nadopiekuńcza, oschła, zbyt wylewna. Czasami bywała zbyt dobra – to też źle, bo nie nauczyła mnie jak walczyć o swoje. Wybaczyć jej? Niby dlaczego, po co? Żeby to ona się lepiej poczuła?
Nie będę taka jak moja matka
Joanna: „Moja mama rzadko spędzała ze mną czas. Dla niej ważne było, żeby mieszkanie lśniło, żeby był porządek. Pamiętam, że nawet mycie naczyń stawiała wyżej niż przeczytanie mi książki, kiedy prosiłam. Musiałam walczyć o jej uwagę z kurzem na meblach. Celowo miałam bałagan w swoim pokoju, bo tylko wtedy w ogóle mnie zauważała. Krzyczała, że jestem bałaganiarą, syfiarą, że jak można mieszkać w takim burdelu. Ktoś by powiedział – niby nic, ale ja do dziś mam problem z zabieganiem o uwagę innych, kiedy ktoś mnie ignoruje odbieram to jak duży cios, często w relacjach z ludźmi doprowadzam do sytuacji, żeby ktoś mnie porzucił, zostawił. Niczego tak bardzo nie pragnę, jak tego, by nie być jak moja mama. Nie chcę żyć jak ona i biegać z obiadkiem do stołu dla wiecznie niezadowolonego taty. Usługiwać mu, a resztę dnia spędzać na pucowaniu mieszkania….”
Dorota Hołówka (psycholog): Kontakt z matką to dla nas najważniejsza relacja. Matka jest dla nas wzorem kobiecości. Podziwiamy ją, gdy jesteśmy małe, ale rozczarowuje nas, gdy zostajemy nastolatkami. To wtedy właśnie rodzice przestają być dla nas autorytetem, widzimy, że nie zawsze mają rację, że ich poglądy mogą różnić się od naszych. Następuje takie swoiste załamanie wartości, bo świat zewnętrzny pokazuje nam zupełnie coś innego, niż to, czego nauczyli nas rodzice.
To wtedy rodzi się w nas bunt i powtarzamy „Nie będę jak moja matka”, a to niestety najlepsza droga do tego, by powtórzyć dokładnie takie samo zachowania, nawet takie samo życie. Mówiąc „nie będę” kreujemy w naszej podświadomości życie, jakie miała nasza matka, a którego my chciałybyśmy uniknąć. Skupienie się na tym, czego nie chcemy działa jak fatum, bo trudno by nasz mózg wykreował jakąś inną rzeczywistość, skoro myślimy tylko o tej jednej. Gdyby zamienić „nie będę jak moja matka”, na „będę szczęśliwa, czuła, czas spędzony z dziećmi to dla mnie jedna z najważniejszych wartości”, jeśli zmienimy rzeczywistość w naszej głowie, mentalności, emocjach, to wówczas mamy szansę osiągnąć życie inne od tego, którego nie chcemy.
Moja matka zniszczyła mi życie
Izabela: „Z moją siostrą bliźniaczką wychowałyśmy się w patologicznej rodzinie. Matka alkoholiczka, ojciec w więzieniu. Moje życie było koszmarem. Cierpiałam i płakałam w łazience. Już wtedy obiecałam sobie, że moje życie nigdy nie będzie wyglądać, tak jak teraz. Zamykałam oczy i widziałam siebie siedzącą w skórzanym fotelu”. Dziś Izabela jest prezesem dużej firmy, jest kobietą sukcesu, ma udane małżeństwo i fantastyczne dzieci. „Moja siostra jest alkoholiczką, nie chce dać sobie pomóc, zawsze powtarzała, że to matka zniszczyła jej życie, przez nią jest, kim jest. To niesamowite, że wychowałyśmy się w tej samej rodzinie, w tym samym czasie, a nasze życie potoczyło się zupełnie inaczej”.
Dorota Hołówka: Panuje powszechne przekonanie, że to dzieciństwo determinuje naszą przyszłość i wiele ludzi w to wierzy. Ja jednak zawsze podkreślam, że to nie dzieciństwo, a jego interpretacja nas determinuje. Możemy utknąć w pułapce, bo od tego w jaki sposób ja spojrzę na swoją przeszłość , będzie zależało jak wyglądać będzie moja przyszłość. Jeśli matka przysparzała nam w dzieciństwie cierpienia i bólu, to my mamy dwie drogi do wyboru. Albo spojrzeć na naszą przeszłość i z tego, co się wydarzyło uczynić naszą siłę, albo uznać za słabość i porażkę. To, którą drogę wybierzemy zadecyduje, jak nasze losy się potoczą.
Nigdy jej nie wybaczę
Ola: „Nie umiem wybaczyć mojej matce. Dzięki terapii zrozumiałam, że to ona podkopała moje poczucie wartości. To ona zawsze porównywała mnie z koleżankami, mówiła, że jestem egoistką, że za mało się staram. Nigdy od niej nie usłyszałam, że jest ze mnie dumna, że mnie kocha. Wiecznie stawiała mi wymagania, którym ja nie potrafiłam sprostać. W dorosłym życiu walczyłam z depresją, do której doprowadził mnie nadmierny perfekcjonizm. Chciałam być idealna, by moja matka mnie pokochała, a przypłaciłam to chorobą. Nie umiem jej wybaczyć”.
Dorota Hołówka: Powinniśmy pamiętać o jednym – my wybaczamy przede wszystkim dla siebie. Jeśli sytuacja sprzed 20 lat wywołuje teraz w nas ból, albo co gorsza – tego bólu nie czujemy, choć on w nas jest, to ten manifestuje się w naszych kontaktach z przyjaciółkami, koleżankami, w relacji z dzieckiem. My mamy wybaczyć dla siebie, z korzyścią dla nas samych. Jeśli nie możemy wybaczyć, to oznacza, że istnieje pewien rodzaj przywiązania do emocji, jaką wywołuje decyzja o nie wybaczeniu. Na przykład: kiedy myślę o tym – czuję złość, która pomaga mi wyrażać siebie, dlatego podświadomie będę potrzebowała tej sytuacji z przeszłości. Przykładowo: jeśli ktoś działa niezgodnie z moimi wartościami, a ja mam problem z asertywnością, będę potrzebowała skontaktować się ze złością, żeby obronić siebie, tak więc emocja ta będzie mnie w pewien sposób wspierała. Zawsze trzymamy się czegoś, co nam służy. Jeśli nie wybaczamy, to widocznie emocje, jakie w nas to wywołuje, są nam potrzebne w jakimś innym obszarze.
Mam takie poczucie, że brak wybaczenia to dostęp do złości lub innej ważnej emocji. W momencie kiedy zmieni się nasza świadomość do tego stopnia, że zaczniemy otwarcie i bez poczucia winy wyrażać siebie, zaczynamy być gotowi szczerze wybaczyć.
To wszystko przez moją matkę
Edyta: „To kim dziś jestem, to wina mojej matki. Zawsze chciałam być lekarzem, ale ona tłumiła te moje marzenia, mówiła, że to trudne, że może lepiej wybrać co innego. Wiadomo, że mama to autorytet, więc ja się jej słuchałam i dziś siedzę w jakimś durnym urzędzie, jako pracownik budżetówki i pluję sobie w brodę, jaka byłam głupia, że ją słuchałam. Była nadopiekuńcza i dziś ja nie umiem samodzielnie podjąć żadnej decyzji”.
Dorota Hołówka: To częste. Wchodzimy w rolę ofiary, biednej dziewczynki, skrzywdzonej – bo nasza relacja z matką była trudna. A gdyby tak przestać rozkładać na części pierwsze tego wszystkiego, a spojrzeć z inne strony: co dało mi to co się wydarzyło, jaką siłę mogę czerpać, co z tego pakietu nie zawsze pełnego miłości i troski mogę wziąć czyniąc siebie silniejszą? Łatwo nam zrzucić winę za swoje wybory na innych. Marzymy o wolności, a kiedy ona zostaje nam dana, to boimy się odpowiedzialności za podjęcie samodzielnych decyzji, wycofujemy się z różnych działań, a winą obarczamy – jeśli jest ku temu okazja, własną matkę, to jak nas wychowała.
Warto jednak pamiętać o przeszłości naszych rodziców, często pokolenia powojennego, kiedy nikt się nie zastanawiał, jak wychować dzieci. To jest pokolenie energii lękowej i uważam, że należy im się szacunek. Nasze matki mogły nam dać to, co same dostały od swoich rodziców. Piękne, co obserwuję podczas w pracy grupie, kiedy odkrywamy, że każda krytyka ze strony naszych rodziców: „co ty robisz”, „jak się zachowujesz”, „skąd ta dwója”, była wyrazem ich głębokiej troski o nas. Każda matka chce dla swojego dziecka jak najlepiej, na miarę swoich możliwości. Te wszystkie krytyczne komunikaty kierowane w naszą stronę niosą za sobą poczucie winy naszych matek i rodziców w ogóle, że nie są tacy doskonali jak chcieliby być. Że są wkurzeni na siebie i tę złość wyrażają krytykując nas.
Z tym, co się wydarzyło w naszym dzieciństwie, możemy zrobić co chcemy, ale gdy się zdecydujemy się temu przyjrzeć, zobaczyć, czy to ból, czy cierpienie, czy złość wówczas dajemy sobie możliwość transformacji, możemy coś dla siebie zrobić. Jeśli stanę oko w oko ze stanem, który wywołuje we mnie przeszłość, relacja z matką, to przestanę żyć jak marionetka. W przeciwnym razie to przeszłość ma nad nami władzę.
Dorota Hołówka nowapsychologia.com
środa, 2 marca 2016
CYNAMON i jego właściwości.
Pewnie zauważyliście, że większość moich przepisów na zdrowe słodkości zawiera w swoim składzie cynamon.
Chciałabym Wam opowiedzieć co nieco o tej przyprawie. Przekonacie się,
że warto jej używać nie tylko ze względu na walory smakowo-zapachowe,
ale również z powodów zdrowotnych. Tak więc do rzeczy…
Skład i właściwości
Wiele badań naukowych udowodniło właściwości lecznicze i przeciwzapalne cynamonu. Jest on jedną z najbogatszych w przeciwutleniacze przypraw. Zawiera: aldehyd cynamonowy, który wykazuje działanie przeciwgrzybicze, antybakteryjne, przeciwpasożytnicze, przeciwmutagenne i antynowotworowe, katechiny (więcej niż w zielonej herbacie), taniny, flawony, izoflawony, flawonole, eugenol, cenne kwasy (elagowy, ferulowy, chlorogenowy, kawowy) oraz znaczną ilość chromu, który zmniejsza apetyt na słodycze. Cynamon jest również dobrym źródłem błonnika, żelaza, manganu i wapnia.
Przyprawa ta jest zalecana w leczeniu i profilaktyce wielu schorzeń. Przykładowo, osoby cierpiące na artretyzm (dnę moczanową, podagrę) doświadczają ustąpienia bólu, gdy spożywają cynamon w swojej codziennej diecie. Chorym na cukrzycę typu II pomaga obniżyć poziom cukru we krwi, a co za tym idzie polepszyć samopoczucie. Pozwala również odnotować niższe wskazania frakcji LDL cholesterolu i triglicerydów u osób, które mają podniesiony poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi. Oprócz tego wpływa na poprawienie samopoczucia i złagodzenie objawów napięcia przedmiesiączkowego (PMS) u kobiet.
Zastosowanie
Warto wspomnieć o mieszance złożonej z jednej łyżeczki miodu i półtorej łyżeczki cynamonu, która roztarta na papkę pomaga, m.in.:
Jaki cynamon wybrać?
Na rynku dostępne są dwie odmiany cynamonu – cejloński oraz Cassia. Różnią się one m.in. zawartością kumaryn, czyli związków rozrzedzających krew i negatywnie oddziałujących na wątrobę. Cynamon cejloński – oryginalny – zawiera jedynie 0,04 % tej substancji, charakteryzuje się łagodnym, słodkim smakiem z lekką, cytrusową nutą, jego laski złożone są ze zwiniętych cienko listeczków, przypominających cygaro. Natomiast odmiana Cassia, zwana w krajach anglosaskich bękarcim cynamonem, ma w swoim składzie do 5 % kumaryn, jej smak jest ostry, piekący i drażniący, a laski są zwinięte z grubej, pojedynczej ścianki, którą bardzo ciężko jest zmielić. Dlatego też, czy dla przyjemności czy dla zdrowotności – tylko cynamon cejloński!
http://smacznadieta.blog.pl/2016/02/28/cynamon/#fp=blogpl
Skład i właściwości
Wiele badań naukowych udowodniło właściwości lecznicze i przeciwzapalne cynamonu. Jest on jedną z najbogatszych w przeciwutleniacze przypraw. Zawiera: aldehyd cynamonowy, który wykazuje działanie przeciwgrzybicze, antybakteryjne, przeciwpasożytnicze, przeciwmutagenne i antynowotworowe, katechiny (więcej niż w zielonej herbacie), taniny, flawony, izoflawony, flawonole, eugenol, cenne kwasy (elagowy, ferulowy, chlorogenowy, kawowy) oraz znaczną ilość chromu, który zmniejsza apetyt na słodycze. Cynamon jest również dobrym źródłem błonnika, żelaza, manganu i wapnia.
Przyprawa ta jest zalecana w leczeniu i profilaktyce wielu schorzeń. Przykładowo, osoby cierpiące na artretyzm (dnę moczanową, podagrę) doświadczają ustąpienia bólu, gdy spożywają cynamon w swojej codziennej diecie. Chorym na cukrzycę typu II pomaga obniżyć poziom cukru we krwi, a co za tym idzie polepszyć samopoczucie. Pozwala również odnotować niższe wskazania frakcji LDL cholesterolu i triglicerydów u osób, które mają podniesiony poziom cholesterolu i trójglicerydów we krwi. Oprócz tego wpływa na poprawienie samopoczucia i złagodzenie objawów napięcia przedmiesiączkowego (PMS) u kobiet.
Zastosowanie
Warto wspomnieć o mieszance złożonej z jednej łyżeczki miodu i półtorej łyżeczki cynamonu, która roztarta na papkę pomaga, m.in.:
- w stanach zapalnych górnych dróg oddechowych (przeziębienia, zatoki, gardło) – ze względu na słodki smak dzieci ją uwielbiają
- przy nadciśnieniu
- w nowotworach żołądka i kości
- przy wzdęciach
- w stanach stresu i przemęczenia – zaleca się spożywanie przez 3-4 tygodnie
- przy infekcjach skórnych (egzemy bakteryjne, grzybicowe, itp.) – należy stosować jak maść
- przy trądziku – ma zastosowanie jako maseczka, którą należy stosować codziennie przez 1 lub 2 tygodnie
Jaki cynamon wybrać?
Na rynku dostępne są dwie odmiany cynamonu – cejloński oraz Cassia. Różnią się one m.in. zawartością kumaryn, czyli związków rozrzedzających krew i negatywnie oddziałujących na wątrobę. Cynamon cejloński – oryginalny – zawiera jedynie 0,04 % tej substancji, charakteryzuje się łagodnym, słodkim smakiem z lekką, cytrusową nutą, jego laski złożone są ze zwiniętych cienko listeczków, przypominających cygaro. Natomiast odmiana Cassia, zwana w krajach anglosaskich bękarcim cynamonem, ma w swoim składzie do 5 % kumaryn, jej smak jest ostry, piekący i drażniący, a laski są zwinięte z grubej, pojedynczej ścianki, którą bardzo ciężko jest zmielić. Dlatego też, czy dla przyjemności czy dla zdrowotności – tylko cynamon cejloński!
http://smacznadieta.blog.pl/2016/02/28/cynamon/#fp=blogpl