Nick Vujicic ma sporo do powiedzenia w temacie motywacji do pokonywania przeszkód. 29-letni Australijczyk urodził się bez kończyn, jedynie z nie w pełni wykształconą stopą. Czy jest to kolejna smutna postać opowiadająca o swoim trudnym żywocie? Bynajmniej. Tytuł jego książki „Bez rąk, bez nóg, bez zmartwień” jest doskonałą ilustracją jego lekkiego podejścia do życia. – Gdy dzieci pytają mnie „co ci się stało?” odpowiadam im: PAPIEROSY!!! – cytuje swój ulubiony żart Nick. Ma dystans do swojego stanu, co nie oznacza, że nie wyciąga wniosków z tego, co nauczyło go życie bez kończyn. Jego doświadczenie obfituje w pouczające lekcje, a sam chętnie się nimi dzieli na spotkaniach z ludźmi, którzy potrzebują motywacji do przełamywania własnych barier.
Trywialne określenie, że kalectwo utrudnia życie, nie oddaje całego dramatu, z jakim co dzień zmaga się człowiek bez kończyn. Ale Nick głosi zupełnie odwrotną tezę: „No limbs – no limits” (brak kończyn – brak ograniczeń). Odważnie mówi „NIE” stwierdzeniu, że kalectwo jest synonimem ograniczenia. Dlaczego? Dla Nicka odpowiedź jest prosta. Za tym, co uważamy za klęskę czy sukces, ograniczenie czy możliwość, stoją takie czynniki, jak perspektywa, wizja i wybory, jakich dokonujemy w naszym życiu. Wszystkie one mają wspólny mianownik: opierają się na subiektywnej ocenie rzeczywistości. Oznacza to, że uznanie położenia takich osób, jak Nick za tragedię, to tylko kwestia tego, z jakiej perspektywy na to patrzymy, jaką wizję życia zakładamy i jakie kroki podejmujemy w swojej życiowej drodze.
Na jakież to ograniczenia może napotykać Nick w swoim życiu? – Ktoś taki jak ja nie może sam jeść, ani ubrać się. Gdy się urodziłem, lekarz powiedział, że nigdy nie będę w stanie stać, ani skakać – relacjonuje obiegowy punkt widzenia ostentacyjnie podskakując w miejscu na konferencyjnym podeście. Potrafi także samodzielnie golić się, odbierać telefon i pić ze szklanki. Okazuje się więc, że te subiektywne przekonania o ograniczeniach przybierają maskę obiektywnych faktów, dlatego tak chętnie są przyjmowane. Jeśli społeczeństwo mówi: „kaleka jest niesamodzielny”, to sami uznajemy to za oczywistość.
Przeszkody codziennego dnia to nie wszystko, są jeszcze wyższe osiągnięcia. Powszechnie poddaje się w wątpliwość, czy osoba niepełnosprawna da radę studiować, potem zajmować się inwestowaniem, organizować szkolenia, pisać książki, zakładać fundacje i budować szpitale. I to w wieku dwudziestu kilku lat. Obiektywnie jest to dla niej niewykonalne. Ktoś mógłby ewentualnie dodać nieśmiało, że osoba ta musiałby mieć dużo samozaparcia, motywacji... No właśnie. Nick pokazuje, że to właśnie subiektywna ocena tego, co jest, a co nie jest możliwe, jest istotna w przełamywaniu granic. To on sam uznał, że rzeczy te są w jego zasięgu i po prostu zaczął je realizować.
– To, jak widzisz swoje życie, to pierwsza kluczowa rzecz – oznajmia Nick. Jeśli z twojej perspektywy jest ono pełne przeszkód, nawet tych obiektywnych, rzeczywiście będziesz przez nie ograniczony. To rada dla każdego, by inaczej spojrzeć na swe możliwości. Ta lub inna praca może wydawać się nieosiągalna, jeśli nie myśli się o sobie, jako o kimś, kto może dosięgnąć takiego sukcesu. Ale można też zanegować to przekonanie i doskonalić się, by być zdolnym do wykonywania tej pracy. Owszem, na pewno nie będzie łatwo przesuwać swe granice: Nick zapewne potrzebował czasu i nie lada cierpliwości, aby nauczyć się samodzielnego picia ze szklanki.
Kolejny wniosek, jakim dzieli się Nick, mówi o tym, że każdy, kogo potencjał został określony jako ograniczony, musi stawić czoła tym wszystkim zdolnościom, które mu pozostały. Stawić czoła – czyli sprostać ich potencjałowi. Już nie ma wymówki – nie mogę tego, nie mogę tamtego. Jeśli nie jest się w stanie biegać, ale potrafi się myśleć, trzeba wykorzystać tę zdolność w 100%. – Brak nóg w tym nie przeszkadza, przeszkadza tylko twój umysł – podsumowuje Nick. Nie warto skupiać się na tym, czego się nie ma, a na tym, co rzeczywiście możemy wykorzystać w swoim życiu. Perspektywa możliwości od razu się wówczas rozszerza. Jeśli przełożyć to na realia zawodowe, można zgodzić się, że niektóre opcje są dla nas zamknięte – np. kariera zawodowego pianisty, jeśli nigdy nie uczyło się grać. Ale to, czego uczyliśmy się na studiach można wykorzystać tak, by odnieść sukces w swym wyuczonym zawodzie.
Do swojej dyspozycji mamy dzień dzisiejszy wraz z całą jego potencjalnością. Nie ma sensu skupiać się na tym, co przepadło, na niewykorzystanych szansach i na tym, co sprawia, że jest się w ten czy inny sposób ograniczonym. Stąd paradoksalna postawa Nicka: jak twierdzi, nie ma żalu do losu o to, że urodził się bez kończyn. Jest mu wręcz za to wdzięczny, bo dzięki temu robi masę rzeczy, o których nie pomyślałby jako wartych zainteresowania będąc w pełni sprawnym człowiekiem – nie odbyłby tylu spotkań z młodzieżą i ludźmi potrzebującymi motywacji do codziennego życia. – Nie zmieniłbym nic, bo daję ludziom nadzieję – stwierdza.
Wszystko to oddziałuje na wizję życia, jaką się obiera. Błędem jest zakładać, że ze swych możliwości wycisnęło się już wszystko, że jedyne niespodzianki, jakie mogą nas spotkać pochodzą tylko z kolejnych wydarzeń, jakie przynosi los. To własny potencjał powinien stać się niespodzianką. Dlatego wizja swego życia nie powinna być kompletna i zamknięta. Od razu pojawia się na horyzoncie kolejna istotna rzecz – wybory. To one nadają tej niedokończonej wizji sens. Bezwładne podążanie z nurtem nie doprowadzi do odkrycia swego potencjału. By coś zmienić, trzeba wykonać ruch. Potrzebny jest krok płynący z naszej inicjatywy. Cel, który sobie obieramy, nie przyjdzie sam. Przybliża się tylko wtedy, gdy to my posuwamy się do przodu. Jeśli więc wizja życia zakłada jakiś niedokończony element, trzeba podjąć wyzwanie kroczenia ku niemu.
Czy Nick mówi coś nowego? Pewnie już wielu trenerów próbowało tymi słowami zachęcić swych słuchaczy do działania. Różnica jednak polega na tym, że ten niewielki człowiek poświadcza własnym życiem, że takie podejście daje efekty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz