Z okazji Nowego Roku 2015 życzę Wam, aby wszystkie plany,
nawet te wydające się abstrakcyjne, udało się zrealizować.
Szczęścia - dzięki któremu te zamierzenia będą realne.
Zdrowia, które pomoże w ich realizacji.
Pieniędzy - bez których, nawet te najwybitniejsze są niczym.
I przyjaciół, z którymi te sukcesy będzie można dzielić :)
Agnieszka
Strony
▼
środa, 31 grudnia 2014
wtorek, 23 grudnia 2014
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia 2014 !
Zawsze ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego
rękę, zawsze wtedy jest Boże Narodzenie .
Zawsze ilekroć milkniesz, by innych wysłuchać, zawsze, kiedy rezygnujesz z zasad, które jak żelazna obręcz, uciskają ludzi w ich samotności,
zawsze kiedy dajesz odrobinę nadziei załamanym, zawsze, ilekroć pozwolisz,
by Bóg pokochał innych przez Ciebie -zawsze wtedy jest Boże Narodzenie.
WESOŁYCH ŚWIĄT !
Zawsze ilekroć milkniesz, by innych wysłuchać, zawsze, kiedy rezygnujesz z zasad, które jak żelazna obręcz, uciskają ludzi w ich samotności,
zawsze kiedy dajesz odrobinę nadziei załamanym, zawsze, ilekroć pozwolisz,
by Bóg pokochał innych przez Ciebie -zawsze wtedy jest Boże Narodzenie.
WESOŁYCH ŚWIĄT !
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Koty - tajemnicze stworzenia które leczą, uczą i relaksują.
Sama obecność kota w domu jest już formą skutecznej terapii. Tymczasem nauka przekonuje, że zwierzęta te mają znacznie więcej i to nieograniczonych właściwości leczniczych.
Tam, gdzie kot czuje się dobrze, także człowiek ma lepsze samopoczucie – twierdzi szwedzki psycholog Jens Loenneker. – Bo koty mają bezcenną właściwość, której nie posiadają inne zwierzęta, a jest nią mruczenie. Nie dotyczy to jednak tych wielkich – lwy, gepardy i tygrysy, ze względu na inną strukturę krtani, nie mruczą, a produkują dźwięki oscylujące wokół spółgłoski „f”. Jak powstaje?
Hipotez o tym, gdzie w kocim organizmie rodzi się owo mruczenie, jest wiele i właściwie nikt do dzisiaj nie wyjaśnił zasad jego powstawania. Podejrzewanych jest kilka miejsc: krtań i jej mięśnie posiadające zdolność drgania; język i prawdopodobieństwo tarcia powietrza o jego tylną część podczas wdechu i wydechu; „fałszywe struny głosowe” leżące poza prawdziwymi, wprawiane w drgania podczas oddychania; przepływ krwi powodujący ruch mięśni w obrębie krtani i oskrzeli.
Niewątpliwym faktem jest tylko to, że koty mruczą zaraz po urodzeniu, kiedy po raz pierwszy ssą mleko matki i jest to dla niej sygnałem, że są zadowolone i syte. Ona sama też cicho burczy, uspokajając w ten sposób siebie i potomstwo. Wiele kotów mruczy także pod wpływem silnego stresu – uspokajają w ten sposób same siebie…
Skuteczniejsze od muzykoterapii
Co jeszcze wiemy o kocim mruczeniu? Na przykład to, że usuwa wszelkie blokady w organizmie człowieka, aktywizuje przepływ energii, wpływa, i to dość silnie, na przemianę materii. Mruczenie niesie olbrzymi ładunek uzdrawiającej energii. Poprawia samopoczucie i wprawia w dobry, pogodny nastrój. Wywołuje u człowieka pozytywne stany emocjonalne, ponieważ kojarzy się ze spokojem, przytulnością, wyciszeniem. Tym samym staje się naturalną terapią. Z badań wynika, że nawet bardziej skuteczną niż muzykoterapia.
Koty leczą się mruczeniem
Ale koty mruczą także w sytuacjach stresowych – na przykład kiedy się boją lub odczuwają ból. To je uspokaja, a przede wszystkim łagodzi cierpienie i leczy. I ta właściwość najbardziej zainteresowała przed laty naukowców. Zaczęto obserwować koty, które mruczeniem kurowały się same i uśmierzały ból przy uszkodzeniach kości i mięśni. Jak wynika z badań, „leczą” się one za pomocą mruczenia o częstotliwości w przedziale pomiędzy 27 a 44 herców. Dzisiaj, po latach eksperymentów wiemy, że złamania i pęknięcia podlegające wibracji o częstotliwości od 20 do 50 herców szybciej się zrastają, zaś stany zapalne i napięcia mięśni ulegają złagodzeniu. Podczas badań okazało się, że koty domowe wytwarzają wibrujące mruczenie o małej częstotliwości, czyli od 25 do 150 herców. Weterynarze już dawno zauważyli, że złamania u kotów zrastają się o wiele szybciej niż u psów. Zaś u psów zrost następuje prędzej, gdy mają zapewnione towarzystwo kota… To samo dotyczy ludzi.
– Jest bardzo prawdopodobne, że w czasie procesu ewolucyjnego koty wytworzyły w sobie tę akustyczną cechę, bo przynosiła im korzyści w walce o przetrwanie – stwierdza Elisabeth von Muggenthaler z Fauna Communications Research Institute w Północnej Karolinie (USA). – Mruczenie leczyło je, pomagało przejść przez najcięższe chwile. Tezę tę potwierdzają wyniki prowadzonych przez nas badań; wiemy już na pewno, że zdecydowanie poprawia ono stan zdrowia kotów. Konkretnie: jeśli wibracja ma częstotliwość pomiędzy 20 a 50 herców, to powoduje gęstnienie kości, szybszy ich wzrost i skraca czas trwania leczenia złamań i wszelkich okaleczeń.
Nie tylko złamania
Kilka lat temu w Berlinie rozpoczęto realizowanie pierwszych programów badawczych dotyczących działania kociego mruczenia na ludzki organizm. Dzisiaj w kilku ośrodkach uniwersyteckich na świecie prowadzone są kolejne projekty i nikt już nie wyraża zdziwienia, słysząc, co jest przedmiotem ich badań. Sprawdzane jest między innymi różnorodne spektrum częstotliwości mruczenia i jego oddziaływanie na organizmy żywe. Dotychczasowe odkrycia wskazują na to, że mruczenie kota leczy u ludzi bóle mięśni, stawów, stany zapalne tkanki kostnej, łagodzi napięcie mięśniowe. Jest szczególnie pomocne przy uszkodzeniach i schorzeniach mięśni oraz stawów. Łagodzi bóle kręgosłupa w obrębie klatki piersiowej oraz w schorzeniach chrząstki międzykręgowej. By na nas oddziaływało, dobrze jest mieć kota blisko siebie, a jeśli warunki pozwalają, to i spać razem z nim, bo zapewnimy sobie tym samym zdrowy odpoczynek. Koty zresztą instynktownie wyczuwają osobę potrzebującą ich pomocy i bywa, że same kładą się obok niej. Świadczą o tym liczne relacje pacjentów z USA, biorących udział w programach badawczych sprawdzających wpływ obecności kotów na ludzi.
Kocie wibracje na osteoporozę i płuca
Interesujące rezultaty osiąga również prof. Clinton Rubin z Nowego Jorku, koncentrujący się w swoich badaniach na gęstości kości u astronautów. Długi pobyt w kosmosie w stanie nieważkości kończy się zmniejszeniem ich spoistości, a jak wynika z dotychczasowych prób przeprowadzonych z wykorzystaniem kociego mruczenia, pod jego wpływem kości powracają do swego pierwotnego stanu. Rubin wykazał również, że wibracje o wyższych częstotliwościach działają terapeutycznie np. w przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc. „Journal of the American Veterinary Medical Association” regularnie zamieszcza raporty z prowadzonych aktualnie eksperymentów. Warto w tym miejscu przypomnieć, że od kilku lat w rosyjskiej medycynie do rozładowywania napięcia mięśniowego u sportowców stosuje się drgania pomiędzy 18 a 35 herców oraz między 2 a 100 herców.
Ta częstotliwość drgań jest wykorzystywana z sukcesem także w leczeniu osteroporozy u kobiet. Wiadomo, że nasz kręgosłup i cały układ kostny utrzymamy w dobrym stanie pod warunkiem ogólnej aktywności ruchowej. Dla niektórych osób jest to problem, więc w przypadku niskiego poziomu wapna i zmniejszenia gęstości kości ultra-dźwiękowe mruczenie jest najlepszym lekarstwem.
Mruczenie elektroniczne
Kolejnym ośrodkiem badającym wpływ obecności kota na człowieka jest instytut naukowy w Grazu, w Austrii. Po latach studiowania tego tematu jeden z tamtejszych naukowców, prof. Fritz Florian, skonstruował aparat terapeutyczny KST-2010, imitujący naturalne mruczenie, wzmocnione elektronicznie i przenoszone bezpośrednio na ludzki organizm. Witalizuje on mięśnie i poprawia pracę układu krążenia; może być również wykorzystywany do wprowadzania w stan relaksu. Jak wynika z ostatnich doniesień, KST-2010 odnosi spore sukcesy w uśmierzaniu bólu pleców u pacjentów biorących udział w testowaniu mruczącej maszyny.
Niezależne badania związane z owym aparatem prowadzi również dr Kurt Pinter. Testuje ochotników i osiąga bardzo dobre wyniki. Pierwsze widome oznaki poprawy występują już po kilku sesjach. – Dlaczego człowiek nie miałby wykorzystać tego, co stworzyła natura? – pyta. – Kiedy tylko odkryto, że koty mrucząc, leczą się z pozytywnym skutkiem, pomyślałem, że warto zastosować podobną metodę w leczeniu ludzi. Dzięki badaniom wiemy, że określone poziomy częstotliwości mruczenia uśmierzają ból, a także mają określone właściwości terapeutyczne.
Co jeszcze leczy kot?
Warto wyliczyć schorzenia, które poddają się leczeniu kocim mruczeniem. Są to: uszkodzenia mięśni stawów, chroniczne bóle stawów (także palców) i miednicy, pleców, wszelkie mniej lub bardziej zaawansowane stany artretyczne kolan i rąk, zwyrodnienia stawów rąk i palców, bóle przegubów u rąk, dolegliwości stawu skokowego i kolanowego. Słowem – wszelkie schorzenia aparatu ruchowego człowieka. Wibracja mruczenia pomaga także w chorobach mięśnia sercowego, płuc (na przykład przy zapaleniu), dróg oddechowych. Leczy astmatyków i diabetyków. Na częstotliwość mruczenia pozytywnie reaguje również system ogólnego ukrwienia. Poprawie ulega przemiana materii, a choroby skóry powstałe na tle nerwowym powoli, ale systematycznie ustępują. Aktywizuje się przepływ życiowej energii i znikają wszelkie blokady. – W ten sposób – podkreślają badacze – można znacząco zredukować udział wielu leków w terapiach. Dotychczasowe badania dobrze rokują na przyszłość i wszystko wskazuje na to, że jeśli wprowadzimy ten system leczenia, to będzie on funkcjonować z pożytkiem dla chorych.
Uczmy się od kotów
Obserwujmy swoje koty – ich zachowanie i przyzwyczajenia. Uczmy się od nich i naśladujmy pod niektórymi względami.
Koty znają tajemnicę zdrowego snu. Sypiają około szesnastu godzin na dobę. Zauważmy, że większość z nich bardzo lubi popołudniową krótką drzemkę. My również powinniśmy tak postępować. Dzięki poobiedniej sjeście zmniejsza się ryzyko zawału, poprawia koncentracja i zwiększa wydolność myślenia. Idealna drzemka trwa do 30 minut. Kładźmy się spać zawsze wtedy, gdy jesteśmy bardzo zmęczeni. A kiedy nie możemy zasnąć, nie zmuszajmy się, wstańmy i zajmijmy się czymkolwiek. Tak robią koty…
Zauważmy też, jak koty polują i cierpliwie czekają na odpowiedni moment, by sięgnąć po zdobycz. Nigdy nie trwonią niepotrzebnie energii. Nauczmy się i my nie kierować emocjami, czekać cierpliwie, aż w naszym życiu pojawi się odpowiednia osoba, przedmiot, okazja. I „polujmy” tylko na to, czego naprawdę potrzebujemy.
Koty są geniuszami w nawiązywaniu kontaktów. Dorosłe nie porozumiewają się między sobą za pomocą dźwięków, lecz mimiki. Mają bardzo bogatą mowę ciała, przy czym uszy i ogon odgrywają w niej główną rolę. Z tychże powodów są znakomitymi obserwatorami.
Opanujmy tę sztukę – podczas rozmowy patrzmy na wyraz twarzy, gesty. Z nich wyłowimy intencje i charakter rozmówcy; nauczmy się odczytywać mowę ciała innych.
Koty nie mają sobie równych w dbaniu o zachowanie zdrowia i dobrego samopoczucia. Codziennie ponad dwadzieścia procent czasu przeznaczają na higienę. Dlatego są idealnie czyste i rzadko można u nich spotkać pasożyty. Kąpmy się i my jak najczęściej, nie żałujmy na to czasu. Codzienne kąpiele oczyszczają, uspokajają duszę, dodają energii i radości życia.
Koty się gimnastykują. Obserwujmy zwierzę zaraz po tym, jak się obudzi. Odnotujmy, że najpierw ziewa, potem się rozciąga i to z taką precyzją oraz starannością, że aktywizuje każdy mięsień. Stretching to koci wynalazek, a dla nas to idealna metoda na zachowanie sprawności fizycznej i dobrego samopoczucia. Regularna gimnastyka rozciągająca zwiększa giętkość i sprawność stawów. Uprawiając ją, szybko zauważymy poprawę kondycji.
Koty są urodzonymi dyplomatami. Wyznaczają własne rewiry, do których nie mają wstępu inne istoty, a także tereny, gdzie prowadzą życie towarzyskie. I na ogół przestrzegają reguły nieingerowania w sprawy innych czworonogów.
My również potrzebujemy takiego intymnego terytorium w domu, miejsca, w którym lubimy być sami, a także osobnego „terenu”, gdzie prowadzimy życie towarzyskie. W życiu rodzinnym starajmy się przestrzegać zasad bezkonfliktowego zachowania i funkcjonowania. Jak przekonują naukowcy, tę właściwość przejęliśmy od kotów, ale nie chcemy się do tego przyznać.
czwartek, 18 grudnia 2014
Wyspa, na której ludzie zapominają umrzeć
W amerykańskim The New York Times opublikowano kiedyś artykuł pod zaskakującym tytułem: „Wyspa, na której ludzie zapominają umrzeć” (The Island Where People Forget To Die).
Artykuł ten opisywał historię pochodzącego z Grecji weterana drugiej wojny światowej, Stamatisa Moraitisa, który po zakończeniu wojny wyjechał do USA.
Przyjął on amerykański styl życia, miał troje dzieci, dom na Florydzie i dwa samochody, lecz w 1976 roku dowiedział się, że ma raka płuc. Diagnozę potwierdziło dziewięciu lekarzy, którzy dawali mu dziewięć miesięcy życia. Stamatis Moraitis miał wtedy 62 lata.
Zdecydował, że wróci na wyspę, na której się urodził, czyli położoną na Morzu Egejskim Ikarię, aby spocząć wśród swoich przodków na zacienionym cmentarzu nad morzem. Zamieszkał w chacie bielonej wapnem, pośrodku hektarowej winnicy położonej na wzgórzu na północno-wschodnim wybrzeżu Ikarii i czekał na śmierć…
Czekał na śmierć, a potem…
Początkowo – pod opieką matki i żony – spędzał całe dnie w łóżku. Jednak wkrótce na nowo odkrył wiarę swojego dzieciństwa – jego dziadek był prawosławnym księdzem – i każdego niedzielnego poranka wędrował do położonej na szczycie wzgórza prawosławnej kapliczki.
Kiedy przyjaciele dowiedzieli się o jego powrocie, zaczęli odwiedzać go każdego popołudnia. Rozmawiali godzinami, nieodmiennie wypijając jedną czy dwie butelki miejscowego wina. „Umrę szczęśliwy” – myślał Stamatis.
Jednakże w ciągu kilku kolejnych miesięcy stało się coś dziwnego. Stamatis poczuł, że wracają mu siły. Pewnego dnia czuł się na tyle dobrze, że nawet zasadził nieco warzyw w ogrodzie. Nie miał planów zbierać ich sam – uszczęśliwiało go samo przebywanie na słońcu i wdychanie nadmorskiego powietrza, a także to, że jego żonę będą mogły cieszyć warzywa, kiedy go już nie będzie.
Minęło pół roku. Stamatis Moraitis ciągle żył i był coraz dalszy od agonii. Powiększył ogródek, a czując, że wracają mu siły, zabrał się za oczyszczanie winnicy. Coraz lepiej dostosowywał się do rytmu życia na małej wyspie. Wstawał rano wtedy, kiedy miał na to ochotę, wczesnym popołudniem szedł do winnicy, potem jadł dobry obiad i udawał się na sjestę. Wieczorem chadzał do pobliskiej tawerny, w której grał w domino aż do późnej nocy.
Mijały lata. Zdrowie Stamatisa stale się poprawiało. Do domu swoich rodziców dobudował kilka pokoi. Jego winnica przynosiła 1500 litrów wina rocznie. W 2012 roku, w chwili tworzenia wspomnianego artykułu, czyli 35 lat później, miał 97 lat (zgodnie z oficjalnymi dokumentami, których wiarygodność podważa, ponieważ jego zdaniem miał 102 lata) i nie chorował już na raka. Nigdy nie skorzystał z chemioterapii i nie brał żadnych leków. Wyjechał jedynie na Ikarię.
Czy ten przypadek jest reprezentatywny?
Historię Stamatisa Moraitisa i Ikarii rozpowszechnił członek towarzystwa National Geographic Society (wydawcy słynnego czasopisma National Geographic), specjalizujący się w opisywaniu długowiecznych populacji na całym świecie.
We wszystkich tego rodzaju cudownych historiach przedstawiano przede wszystkim mieszkańców doliny Vilabamba w Ekwadorze, Buruszów zamieszkujących północny Pakistan oraz górali z Kaukazu i Gruzji, których spodziewana średnia długość życia wynosiła sto lat. Mit ten wziął się stąd, że ludzie ci nie znali swojego dokładnego wieku, a podróżnicy – często w dobrej wierze – nieco podkolorowywali fakty.
Jednakże obecnie wiemy, że najdłużej żyjące kobiety na świecie mieszkają na japońskiej wyspie Okinawa. Jeśli zaś chodzi o mężczyzn, to najdłużej żyją mieszkańcy prowincji Nuoro na Sardynii, w której mieszka najwięcej stulatków.
Na półwyspie Nicoya w Kostaryce odkryto populację liczącą 100 000 osób, w której śmiertelność osób w średnim wieku jest jedną z najniższych na świecie. Z kolei w Kalifornii w mieście Loma Linda mieszkają adwentyści dnia siódmego (odłam chrześcijaństwa), których średnia długość życia przekracza średnią oczekiwaną długość życia pozostałych Amerykanów o dziesięć lat.
Belgijski demograf, Michel Poulain, stwierdził podczas badań prowadzonych przez Uniwersytet Ateński, że mieszkańcy Ikarii dwa i pół razy częściej niż Amerykanie dożywali wieku 90 lat.
Zwłaszcza mężczyźni mają cztery razy większe szanse dożycia dziewięćdziesiątki niż Amerykanie i zazwyczaj w lepszym zdrowiu. A co więcej, na raka lub choroby układu krążenia umierają od ośmiu do dziesięciu lat później, rzadziej chorują na depresję, a procent chorych na demencję starczą wynosi jedną czwartą wartości tego wskaźnika w Ameryce!
Tajemnice Ikarii
Według doktora Leriadisa, który mieszka na Ikarii i opiekuje się jej mieszkańcami, ich dobre zdrowie wynika przede wszystkim z prowadzonego trybu życia i doskonałych relacji międzyludzkich, ale przysłużyło mu się również stosowanie specjalnej ziołowej „herbatki górskiej”. Przygotowuje się ją z suszonych ziół rosnących na wyspie i podaje z cytryną na koniec dnia. Jest mieszanką dzikiego majeranku, szałwii, rozmarynu, piołunu, liści mniszka i mięty.
Dr Ionna Chinou, profesor farmacji Uniwersytetu Ateńskiego i jeden z najlepszych europejskich ekspertów w dziedzinie właściwości bioaktywnych roślin, potwierdza, że dzika mięta pomaga zwalczać zapalenie dziąseł i łagodzi problemy żołądkowo-jelitowe. Rozmaryn stosuje się w leczeniu podagry. Piołun poprawia krążenie. Ta herbata jest ważnym źródłem polifenoli, czyli silnych przeciwutleniaczy. Większość z tych roślin ma działanie lekko moczopędne, co z kolei obniża ciśnienie krwi.
Również miód uznawany jest za panaceum. „Niektórych z dostępnych tutaj rodzajów miodu nie można znaleźć nigdzie indziej na świecie” – mówi dr Leriadis. „Używa się ich do leczenia wszelkich dolegliwości, od skaleczeń po kaca, w tym także grypy. Osoby w podeszłym wieku rozpoczynają dzień od łyżeczki miodu, którą zażywają jak lekarstwo.”
Podstawy diety mieszkańców Ikarii
Śniadanie mieszkańców Ikarii składa się z koziego mleka, wina, naparu z szałwii lub kawy, chleba i miodu. Na obiad jedzą niemal zawsze soczewicę lub fasolę, ziemniaki, sałatkę z mniszka, kopru i rośliny podobnej do szpinaku i nazywanej „horta”, a także sezonowe warzywa – a wszystko podane z oliwą z oliwek. Na kolację jada się chleb popijany kozim mlekiem. Na Boże Narodzenie i Wielkanoc każda rodzina urządza świniobicie, a boczek zjada po trochu podczas kolejnych miesięcy.
Warto odnotować, że kozie mleko zawiera tryptofan, aminokwas będący prekursorem serotoniny, hormonu dobrego samopoczucia.
Dr Christina Chrysohou, kardiolog z wydziału medycyny Uniwersytetu Ateńskiego przeanalizowała dietę 673 mieszkańców Ikarii i doszła do wniosku, że jedzą oni sześć razy więcej roślin strączkowych (fasoli, soczewicy i grochu) niż Amerykanie, a ponadto jedzą ryby dwa razy w tygodniu, a mięso – pięć razy w miesiącu i piją dwie do trzech filiżanek kawy i od dwóch do czterech kieliszków wina dziennie.
Oczywiście dobre zdrowie mieszkańców Ikarii jest związane z tym, czego nie jedzą. W ich tradycyjnej diecie nie ma białej mąki i cukru.
Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis
niedziela, 14 grudnia 2014
czwartek, 4 grudnia 2014
… 7 sposobów szczęśliwego życia … każda mądrość jest w Tobie …
Filozofia Huny jest to filozofia życia, w której Huna oznacza tajemnicę, ukrytą wiedzę. Na Hawajach pojmowana jest jako twór niewidoczny zawieszony między niebem a ziemią. Według tej filozofii dobro i zło, piękno i brzydota przynależą do siebie. Wszystko ma prawo wyrażania się, a życie w duchu Huny prowadzi do harmonii ciała, duszy i ducha. Kto żyje w ten sposób myśli pozytywnie i w miłości dzieli się tym nastawieniem z otaczającym światem. Ciało pozostaje zdrowe i silne, a strach, zwątpienie i brak nadziei nie mają szans przebicia. Każdy człowiek dysponuje wewnętrzną siła, przezwyciężającą negatywną energię. Huna pojmuje człowieka jako harmonijną trójcę, złożoną z niższego, średniego i Wyższego Ja.
Niższe Ja to podświadomość. Automatycznie kieruje organizmem, spełnia funkcję pamięci i odpowiada za nasze emocje. Huna uczy, że z niższym Ja można rozmawiać, a także na nie wpływać.
Średnie Ja jest rozumem, świadomością, logiką. Jego zadanie polega na wskazaniu niższemu Ja odpowiedniego sposobu działania. Świadomość może komunikować się i rozwijać kreatywnie, tworzyć nowe rzeczy i wyciągać wnioski z dawnych doświadczeń.
Wyższe Ja znajduje się w człowieku i ponad nim. Można określić je jako wewnętrznego Boga. Przywołuje się je podczas modlitwy lub rytuału i prosi o radę, przewodnictwo lub inspirację.
Hawajskie zasady
1. IKE. Świat jest tym, za co go uważasz. Jedynie my jesteśmy odpowiedzialni za to, jak odbieramy otoczenie, sytuacje, ludzi. Świat jest taki, jakim My go widzimy.
2. KALA. Nie istnieją granice. Wszystko rodzi się i umiera w naszym umyśle, więc to my wyznaczamy sobie granice.
3. MAKIA. Energia podąża tam, gdzie kierujesz swoja uwagę. Przyciągasz to, o czym myślisz. Twoja energia podąża tam, gdzie skupia się Twoja uwaga.
4. MANAWA. Teraz trwa chwila, w której dysponujesz mocą. Tu i teraz jest czas, by zmienić swoje nastawienie, emocje, świat. Nie mamy wpływu na przeszłość, ale tworzymy własną przyszłość.
5. ALOHA. Kochać – znaczy być szczęśliwym z… samym sobą. Trzeba pokochać i zaakceptować siebie samego, a potem wszystko inne, według przysłowia „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”.
6. MANA. Wszelka moc pochodzi z wewnątrz. Cała energia jaką potrzebujesz, każda mądrość jest w Tobie. Słuchaj intuicji, płyń z prądem, realizuj plany, spełniaj marzenia.
7. PONO. Skuteczność jest miarą prawdy. Każdy cel można zrealizować na tysiąc sposobów. Nie warto poddawać się przeciwnościom, trzeba spokojnie podążać własną drogą.
/ Piotr coachingzdrowia.pl /