Strony

wtorek, 25 lutego 2014

Piąta umowa. Don Miguel Ruiz, Don Jose Ruiz, Toltecka księga mądrości. Droga do świata prawdy, harmonii i miłości.

Miguel Ruiz urodził się w meksykańskiej wiosce, w rodzinie uzdrowicieli. Jako najmłodszy z trzynaściorga dzieci miał kontynuować starą rodzinną tradycję, ale zamiast tego wybrał studia medyczne i został chirurgiem. Jednak na początku lat siedemdziesiątych, podczas wypadku samochodowego, przeżył doświadczenie z pogranicza śmierci, które zmieniło jego życie, skłaniając go do zgłębienia własnego wnęrza. Postanowił poświęcić siędoskonaleniu starodawnej wiedzy swoich przodków. Do dziś dzieli się tymi naukami na swoich wykładach i warsztatach. Jest autorem światowego bestsellera “Cztery umowy”, przetłumaczonego na 27 języków. Dziś przedstawiamy Państwu książkę Don Miguela, którą napisał ze swoim synem, a zarazem uczniem Don Jose Ruiz, pt. “Piąta umowa”.
Don Miguel wywodzi się z rodu Tolteków, gdzie z pokolenia na pokolenie przekazywano tajemną wiedzę. Nauki te skrywano wiele lat, jednak pradawne przepowiednie głosiły, iż nadejdzie moment, gdy będzie można je objawić całej ludzkości. Don Miguel oraz jego syn, Don Jose Ruiz, otrzymali przekaz, by podzielić się z nami potężnymi naukami Tolteków. Mądrość Tolteków wywodzi się z tego samego źródła, do którego odwołują się wszystkie święte tradycje świata. Nie jest to religia, ale szanuje wszystkich duchowych nauczycieli, którzy kiedykolwiek żyli na Ziemi. Uznaje istnienie duchowości, jednakże opisuje ją jako drogę życiową człowieka, której wyjątkowość polega na natychmiastowym dostępie do szczęścia i miłości.
Na początku książki autor uzmysławia nam, że żyjemy w świecie symboli. Przychodzimy na ten świat jako istoty doskonałe, z własnym programem do przerobienia. Z jakichś powodów nasze dusze wybierają przyjście ze świata nieskończoności na Ziemię, aby urodzić się, mieć dzieci, starzeć się, by potem na nowo powrócić do nieskończoności. Rodzimy się, a nasze otoczenie kształtuje nas według własnych zasad. Zatracamy przy tym nasze prawdziwe Ja. Przychodząc na ten świat dorastamy w konkretnym państwie, mieście, rodzinie. To nasi rodzice narzucają nam konkretne wyznanie, język, uczą nas co jest złe, a co dobre, czasami mają wobec nas konkretne plany. Gdy zaczynamy mówić językiem symboli – w zależnośći od tego, w jakim państwie mieszkamy, wpajane nam są przekonania dorosłych. To nie są nasze przekonania; to świat, rodzice od najmłodszych lat kształtują nas według własnych zasad. Robią tak, ponieważ sami kiedyś zostali tak “oswojeni” ze światem, w którym żyli.
“Tak naprawdę jesteśmy oswajani, jak oswaja się psa lub kota lub każde inne zwierzę: przez system kar i nagród. Mówi się do nas, że jesteśmy “dobrym chłopcem” czy “dobrą dziewczynką”, gdy robimy to, co dorośli chcą, byśmy robili.”
Często w swoim życiu chcemy zadowolić innych, staramy się sprostać cudzym wyobrażeniom o nas samych. Wynika to z lęku lub strachu. Staramy się czynić wszystko to, co zostało nam wpojone od dziecka. Jako dzieci nie mamy możliwości wyboru swoich własnych przekonań, wiary; przyjmujemy zasady jakie obowiązują w naszych rodzinach. Wierzymy w to, co wierzyli nasi rodzice. Widzimy siebie oczami innych. W swoim życiu poznajemy świat symboli polegający na nazywaniu wszystkiego wokół siebie. Słyszymy: “jesteś mądry”, “jesteś gruby”, “jesteś piękny”, “jesteś brzydki”. Jeśli w to uwierzymy, we wnętrzu wielu ludzi zaczyna się dramat.
“Przed oswojeniem, udomowieniem, nie dbamy o to, kim jesteśmy i jak wyglądamy. Głównie chcemy poznawać, wyrażać własną kreatywność, doświadczać przyjemności i unikać bólu. Jako małe dzieci jesteśmy wolni i rozbrykami; biegamy nadzy bez świadomośći tego faktu i bez potrzeby osądzania siebie. Mówimy prawdę, ponieważ żyjemy w prawdzie. Nasza uwaga skupiona jest na danej chwili; nie boimy się przyszłości i nie czujemy wstydu z powodu przeszłości. Po oswojeniu staramy się być dobrzy dla innych, lecz nie jesteśmy już dobrzy dla samych siebie, bo nigdy nie możemy osiągnąć naszego obrazu doskonałości. W procesie oswajania tracimy wszystkie nasze naturalne ludzkie skłonności, a potem rozpoczynamy poszukiwanie tego, co straciliśmy. Próbujemy odnaleźć wolność, gdyż nie czujemy się już na tyle wolni, żeby móc być takimi, jakimi naprawdę jesteśmy; szukamy szczęścia, ponieważ już nie jesteśmy szczęśliwi; chcemy odkryć piękno, bo nie wierzymy już, że jesteśmy piękni.”
Autorzy książki przypominają nam, że każdy umysłto inny świat. Opisują doświadczenie: wyobraźmy sobie ciemną salę kinową, w której jest tylko jeden widz. Siedzisz w kinie i widzisz na ekranie projekcję swojego życia. Widzisz swoje życie dokładnie takie jakie jest, swoimi oczyma. Wychodzisz z tej sali, idziesz do następnej, gdzie tym razem widzisz swoją matkę, która nawet Cię nie zauważa; jest tak pochłonięta oglądaniem swojego filmu z życia. Siadasz więc obok niej, widzisz na ekranie znajome obrazy, by po chwili doznać olbrzymiego szoku, widząc, że mama widzi nas zupełnie inaczej, niż my widzimy siebie. Tak samo dzieje się w sali kinowej, gdzie siedzi nasz ojciec, dziecko, ciotka, wujek, babcia, dziadek. Każdy z nas ma odrębny umysł i swoje własne postrzeganie bliskich, otoczenia, rodziny. Doznajemy olbrzymiego szoku, zdając sobie sprawę, żę każdy widzi jedną i tą samą osobę inaczej. Mama w kinie, podczas projekcji z filmu własnego życia widzi Cię swoimi oczyma. Jakim szokiem jest dla nas fakt, że obraz ten jest daleko inny, niż my się sami postrzegamy. Dzieje się tak, ponieważ nikt inny, nawet nasi rodzice, małżonkowie, nie mają wglądu w nasz umysł. Nikt, poza nami samymi, nie ma dostępu do najgłębszych zakamarków naszej duszy i umysłu.
Po chwili przychdzi refleksja: po co się tak starałem, po co chciałem całę życie sprostać cudzemu wyobrażęniu mojej osoby, skoro każdy człowiek, rodzina, znajomi, widzi mnie według własnej projekcji. Uzmysłowienie sobie tego jest pierwszym krokiem do zrzucenia skorupy i wyjścia na zewnątrz niej, życia w zgodzie z samym sobą, z własnymi przekonaniami. Zaczynamy wówczas rozumieć, że nie żyjemy tylko po to, aby kogoś zadowolić, sprostać wymaganiom, czy też zadowolić cudze oczekiwania. Mamy być prawdziwi i autentyczni. Mamy żyć w zgodzie z samym sobą.
Prawda jest taka, że nie ma na świecie ludzi lepszych czy gorszych. Żyjemy obok milionów ludzi oswojonych w podobny sposób, jak my. Żaden człowiek nie jest lepszy lub gorszy od czegokolwiek, co istnieje we wszechświecie. Podstawą naszego istnienia jest miłość. W pierwszej kolejności miłość do siebie samego, potem miłość do otaczającego nas świata. Gdy kochamy siebie, energia akceptacji naszego Tu i Teraz, bez względu na wygląd naszej ziemskiej powłoki, emanuje na wszystkie inne istoty odgrywające ważne role w naszym życiu. Gdy emanujemy miłością i światłem, inni ludzie odpłacają nam tym samym. Wszystko, czego szukamy, mamy w sobie; miłość i akceptację. Bardzo ważne jest bycie sobą, bycie autentycznym w tym co się robi i mówi, bycie Tu i Teraz ze świadomością pełni szczęścia i otaczającej nas miłości.
“Ci, którzy tego nie zrozumieli, nadal dążą do stanu doskonałości. Poszukują Boga i nieba, wciąż starając się je odnaleźć. Cóż, nie ma czego szukać. Wszystko jest tutaj, ukryte w tobie. Nie musisz szukać nieba, bo sam nim jesteś. Nie musisz szukać szczęśćia, gdyż masz je w sobie.”
tekst: Mariola Witkowska Kajdan

źródło :http://www.samouzdrawianie.pl/piata-umowa-don-miguel-ruiz-don-jose-ruiz-toltecka-ksiega-madrosci-droga-swiata-prawdy-harmonii-milosci/


poniedziałek, 24 lutego 2014

Abraham Hicks - Moc chwili obecnej


Jeśli znane są Wam przekazy Abraham, wiecie, że używają różnych zakręconych, dziwnie brzmiących analogii ;) W tym klipie wykorzystują dwie. Najpierw mowa jest o Wirze, czyli stanie harmonii ze Źródłem/Wszechświatem/Boskością/cokotowo
­li. Natomiast Wibracyjna/Emocjonalna struktura, lub Punkt Przyciągania to podstawa, którą budujemy wczuwając się w upragnione przez nas emocje i którą potem Wszechświat wypełnia inspiracjami i manifestacjami. Struktura jest zawsze ogólna i emocjonalna a jej wypełnienie konkretne i często fizyczne.

poniedziałek, 17 lutego 2014

O Ho’oponopono raz jeszcze .

Droga do pozytywnego życia

Ho’oponopono wywodzi się ze starożytnej filozofii Huny, wskazującej drogi pozwalające na zapewnienie harmonii na każdym poziomie życia. Według Huny, każdy człowiek jest wartościową, unikalną istotą, z indywidualnym planem na życie, będącym w harmonii z całkowitym planem kosmicznym wszechświata. Poznając Hunę, poznajemy również sposoby na przywrócenie harmonii energetycznej, dostrzeżenie prawdziwej istoty siebie i poprawę standardu życia.



Ho’oponopono jest jedną z najstarszych tradycyjnych metod duchowego uzdrawiania – daje ona możliwość przywrócenia harmonii w sferach zakłóceń sensu życia. Wykorzystuje się ją do oczyszczania zaburzeń energetycznych, rozwiązywania problemów lub zaistniałych konfliktów. Sprawdza się na każdym poziomie naszego życia (od leczenia ciała fizycznego, duchowego i mentalnego, poprzez uzdrawianie problemów rodzinnych, do zapobiegania kryzysom w rodzinie, narodzie czy na świecie). Może być praktykowana przez każdego – bez względu na jego przekonania i wyznanie, a właściwie zastosowana – daje efekty już po krótkim czasie.
Podstawę Ho’oponopono stanowi proces polegający na przebaczeniu sobie i innym, a następnie na oczyszczeniu i zastąpieniu towarzyszących nam negatywnych odczuć bezwarunkową miłością i wysłaniu jej innym. W trakcie tego procesu negatywne potencjały energetyczne zostają zastąpione potencjałami pozytywnymi – i podczas tej transformacji następuje uzdrowienie. Duchowe uzdrawianie za pomocą Ho’oponopono funkcjonuje bowiem jako przeprogramowanie negatywnych zakłóceń (np. fizyczne choroby, negatywne programy myślowe, negatywne przeświadczenia) w pozytywne programy (moje pozytywne myśli tworzą zawsze pozytywną rzeczywistość, wypełnioną bezgraniczną miłością).


Ho’oponopono oznacza „przywrócić coś do porządku”. Jeżeli wewnątrz nas zaistnieje jednocześnie harmonia, spokój i równowaga energetyczna, to oddziałujemy pozytywnie na swoje otoczenie, przyciągając do siebie pozytywne zdarzenia, sytuacje, ludzi. Podstawę Ho’oponopono stanowią: nieograniczona wola, chęć pogodzenia się i doświadczenie oczyszczenia. Nieważny jest wiek czy płeć – w filozofii Huny wszyscy jesteśmy połączeni ze sobą i otaczającym nas światem, dlatego oczyszczając siebie, jednocześnie oczyszczamy innych.


W procesie oczyszczania najważniejsze jest znalezienie w sobie źródła zakłóceń, a następnie przeprowadzenie z cierpliwością i wytrwałością prawidłowego rytuału. Zwątpienie, złość, nienawiść, gniew, strach czy poczucie winy ustępują miejsca zrozumieniu, zaufaniu, szacunkowi, radości i miłości. Jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje wokół nas. Jeśli wyrażamy akceptację i miłość – bezinteresowną i bezgraniczną – do świata i siebie nawzajem, stajemy się wolni. Zgodnie z filozofią Ho’oponopono, wszystko, co istnieje, jest jednością i ze względu na tę jedność nic nie dzieje się na świecie bez wzbudzenia w kimś rezonansu. Gdy powstaje rezonans, przeprowadzamy rytuał oczyszczenia metodą Ho’oponopono, składający się z następujących elementów:

  1. Przyglądnięcie się problemowi lub zaistniałej sytuacji.
  2. Świadome przyjęcie, że jest się częścią zaistniałego problemu.
  3. Świadome wzięcie odpowiedzialności za powstałą sytuację.
  4. Okazanie współczucia/zaangażowanie emocjonalne.
  5. Przeprosiny/wyrażenie skruchy.
  6. Przebaczenie (Proszę o przebaczenie wszystkich moich win).            
  7. Wybaczenie (Przyjmuję wybaczenie innych).
  8. Podziękowanie (Dziękuję za te doświadczenia i za to, co z nich wynikło).
  9. Miłość (Kocham siebie, miłością rozpuszczam negatywne programy, myśli, emocje, kocham ciebie).
  10. Zakończenie (Hawajczycy stosują formułę „Amama”, co oznacza „zostało zrobione!”).

Metoda Ho’oponopono umożliwia oczyszczenie świata zewnętrznego poprzez oczyszczanie samego siebie, czyli swojego świata wewnętrznego. Oczyszczając siebie, pomagamy ludziom, zwierzętom, roślinom – całemu naszemu otoczeniu. To naprawdę imponująca możliwość: aktywnie i świadome zmieniać świat na lepszy, stosując wyłącznie siłę miłości bezwarunkowej.

Na podstawie książki Ho’oponopono. Oczyszczająca modlitwa autorstwa Krystyny Kwiecinski
Hooponopono. Oczyszczajaca modlitwa
źródło : http://www.illuminatio.pl/droga-do-pozytywnego-zycia/

czwartek, 13 lutego 2014

Samotność jest siłą.

Jesteśmy sobie obcy. Być może spotkaliśmy się i żyjemy razem, ale nasza samotność jest zawsze z nami. Przestań uciekać od siebie samego i zatapiać się w różnych rodzajach narkotyków, relacji, religii. Nie przerzucaj własnych problemów na innych. Każdy musi sam rozwiązywać własne problemy, a nie ma ich zbyt wiele wszystkie są wynikiem jednego, którego nie rozwiązałeś dotychczas. Problem ten tkwi w tym, jak wejść we własną samotność bez lęku? Moment, w którym wejdziesz we własną samotność bez lęku, będzie tak pięknym i ekstatycznym doświadczeniem, że nie istnieje nic, z czym mógłbyś to porównać.

Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym. I chwila gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.

Osho

środa, 12 lutego 2014

Pełna moc możliwości.

WARTO POSŁUCHAĆ I ODNIEŚĆ DO SWOJEGO ŻYCIA PRZEMYŚLENIA LUDZI, KTÓRZY MAJĄ TAKIE DOŚWIADCZENIA JAK JACEK WALKIEWICZ.


wtorek, 11 lutego 2014

Eckhart Tolle, Nowa Ziemia

Brak oporu jest to klucz do najpotężniejszej siły we wszechświecie. Dzięki temu bowiem świadomość (duch) wolna jest od uwięzienia w formie. Wewnętrzne niestawianie oporu formie - temu, co jest lub co się wydarza - to zaprzeczenie absolutnej rzeczywistości formy. Opór sprawia, że świat i sprawy tego świata, w tym również twoja postaciowa tożsamość, czyli ego, wydają się bardziej realne, solidne i trwałe, niż są. Świat i ego nabierają ciężaru gatunkowego i absolutnej ważności, a ty traktujesz wówczas bardzo poważnie samego siebie i ten świat. Grę formy postrzega się wtedy błędnie jako walkę o przetrwanie i gdy ty tak to postrzegasz, staje się ona twoją rzeczywistością.
Wiele dziejących się wydarzeń, wiele form, jakie przybiera życie, ma charakter efemeryczny. Wszystkie one są ulotne. Przedmioty, ciała i ego, zdarzenia, sytuacje, myśli, emocje, pragnienia, ambicje, lęki, dramat... pojawiają się, chcą być najważniejsze i zanim je poznasz, znikają, rozpuszczają się w nicości, z której wypłynęły. Czy kiedykolwiek naprawdę istniały? Czy były kiedyś czymś więcej niż sen - sen o formie?
Gdy budzimy się rano, wizje senne znikają, a my mówimy: „Och, to był tylko sen. To nie była prawda". Ale coś w tym śnie musiało być rzeczywiste, bo inaczej nie mógłby zaistnieć. Kiedy zbliża się śmierć, może patrzymy wstecz na nasze życie i zastanawiamy się, czy było ono tylko snem. Nawet teraz możemy cofnąć się myślą do ostatnich wakacji albo do jakiejś wczorajszej sceny i przekonać się, że bardzo przypominają sen z ubiegłej nocy.
Istnieje sen i istnieje coś, co śni. Snem jest krótkotrwała gra form. Jest nim świat - względnie rzeczywisty, ale nie całkowicie. I mamy również coś, co śni, a więc absolutną rzeczywistość, w której pojawiają się i znikają formy. Śniącym nie jest osoba. Osoba to część snu. Śniącym jest podłoże, w którym sen się pojawia i które ten sen umożliwia. Jest to absolut ponad wszystkim, co względne; bezczasowość ponad czasem; świadomość znajdująca się w formie i ponad nią. Śniącym jest sama świadomość - którą ty jesteś.
Przebudzenie się ze snu to nasz obecny cel. Gdy się obudzimy, stworzony przez ego ziemski dramat dobiegnie końca i pojawi się sen o wiele bardziej dobroczynny i wspaniały, a jest nim nowa Ziemia.

Eckhart Tolle, Nowa Ziemia

czwartek, 6 lutego 2014

Charlie Chaplin -Szacunek do samego siebie.

Charles Chaplin

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie...

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to "zdrowym egoizmem"
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.

Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.

Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że
TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!

sobota, 1 lutego 2014

Opowieści buddyjskie dla małych i dużych. Otwierając wrota Twojego serca - Ajahn Brahm

Oto przed Tobą wspaniały zbiór inspirujących legend. Opierają się one na naukach Buddy i ukazują drogę do prawdziwego szczęścia. Znajdziesz tu zarówno przypowieści o nadziei, miłości, przebaczeniu jak również o wolności od strachu i przezwyciężeniu bólu.
Napisana została przez australijskiego, buddyjskiego mnicha, który podczas wielu lat praktyki zebrał usłyszane opowieści i anegdoty w jedną całość przytaczając je na kartkach tej publikacji. Mimo, że u podstaw każdego z tych opowiadań leży tradycyjna filozofia buddyjska, Ajahn Brahm celowo przedstawił je w formie zabawnych historii. Opowiadane z dozą inteligentnego humoru, żartobliwie, bawią, a także skłaniają do refleksji i zadumy kojąc duszę „jak ciepły, letni deszcz”. Czytane dzieciom uczą nie tylko współczucia dla innych, ale rozwijają w nich dobroć, miłość oraz wzmacniają poczucie własnej wartości. Dorośli natomiast odnajdują w nich zrozumienie, spokój, jak również pomoc w rozwiązywaniu codziennych problemów.
Większość historii, zamieszczonych w tej książce wywodzi się ze starych pism i przekazów buddyjskich mimo to ich treść idealnie dopasowuje się do aktualnej rzeczywistości. Znajdziesz tu także współczesne anegdoty, które wzbogacają głębię starożytnych opowieści.
Niech te legendy o prawdziwym szczęściu sprawią Ci mnóstwo radości, tak jak tym, którzy już je usłyszeli. Niech pomogą Ci zmienić życie na lepsze, tak samo, jak pomogły już wielu innym. Rozkoszuj się ich czytaniem i otwórz wrota swojego serca.

Wydane przez Wydawnictwo Studio Astropsychologii